Piotr Wierzbicki: Militarne apetyty Brukseli

Wojsko europejskie będzie oznaczać zalążek sił karnoporządkowych do eliminowania unijnych malkontentów – pisze publicysta.

Aktualizacja: 26.09.2016 22:02 Publikacja: 26.09.2016 21:10

Piotr Wierzbicki: Militarne apetyty Brukseli

Foto: AFP

Jak grom z jasnego nieba spadła na mnie podana przez „Rzeczpospolitą" (12 września 2016 r.) wiadomość, że z inicjatywy szefa Komisji Europejskiej Jeana-Claude'a Junckera odbywają się rozmowy w sprawie powołania sztabu generalnego wspólnych europejskich sił zbrojnych i że – wedle słów ministra ds. europejskich RP Konrada Szymańskiego – Polska nie sprzeciwia się tym planom.

Przecieram oczy ze zdumienia. Oto najważniejsi politycy formacji rządzącej, za nimi zaś minister spraw zagranicznych wzywają (jak najsłuszniej) do rozpoczęcia poważnej debaty na temat przyszłości Europy, do wyciągnięcia właściwych wniosków z opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię, do słuchania ludzi, do obrania kierunku na wzmocnienie państw narodowych. Zapowiadają oni pojawienie się konkretnych polskich propozycji. A tymczasem wychodzi na jaw, że konkret – i to jaki! – już jest w postaci trwających w najlepsze konsultacji, których cel to kolejny, tym razem wręcz milowy krok w procesie kasowania suwerenności państw członkowskich, wzmocnienia unijnej centrali, rozszerzenia jej władzy na newralgiczny obszar obronności.

Jakby w zasłonie dymnej mądrych apeli, odważnych diagnoz, prężenia muskułów na spotkaniach Grupy Wyszehradzkiej władze wywieszały ukradkiem białą flagę, wskakując ukradkiem w Tuskowe koleiny poddania się – w imię „konieczności dziejowych" – niepowstrzymanej, galopującej integracji. A wszystko w jakiejś absurdalnej, wręcz samobójczej ślepocie. Bo prezent w postaci karabinów i armat miałby trafić do rąk polityków, którzy właśnie z poduszczenia krajowych skarżypytów dokładają starań, by zdyskredytować i wysadzić z siodła polski rząd. Przy czym już raz (przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz) ważyli się publicznie grozić – nieposłusznym krajom – użyciem siły.

Jacyż to więc „ludzie" (co to podobno ich należy słuchać) powiedzieli ministrowi Szymańskiemu, że jest ich szczególnym pragnieniem, by przynajmniej niektóre jednostki polskich sił zbrojnych przeszły spod komendy polskich dowódców i zwierzchnictwa polskiego ministra obrony, polskiego premiera, polskiego prezydenta w ręce unijnych komisarzy? I czy tak miała wyglądać nasza reakcja na Brexit, że, odczekawszy na odejście Wielkiej Brytanii, która, dobrze wiedząc, czym to pachnie, blokowała brukselskie zakusy na wspólne wojsko, zgłaszamy się przymilnie z naszym „nie mamy nic przeciwko temu"?

Nie wierzę własnym oczom. Kadłubowe formacje europejskie (szefowa unijnej dyplomacji pani Federica Mogherini zastrzega się, że nie chodzi o unijną armię) będą miały zerową wartość odstraszającą, zmarnują miliardy dolarów na biurokrację, koordynację, przepychanki z NATO, podsuną Ameryce elegancki pretekst, by spakować manatki. Przydadzą się za to z pewnością jako wymowny argument w dyscyplinowaniu przez Brukselę poszczególnych państw członkowskich, a zarazem zalążek sił karnoporządkowych (do eliminowania malkontentów) w przyszłym państwie Europa, wymarzonym przez ministrów spraw zagranicznych Francji i Niemiec oraz ich komunistycznych proroków.

Autor jest pisarzem, publicystą, krytykiem muzycznym. W czasach PRL związany z demokratyczną opozycją, w czasie stanu wojennego internowany, po 1989 roku m.in. redaktor naczelny dziennika „Nowy Świat" i tygodnika „Gazeta Polska", następnie, w latach 2004–2009, publikował felietony o muzyce poważnej w „Gazecie Wyborczej"

Jak grom z jasnego nieba spadła na mnie podana przez „Rzeczpospolitą" (12 września 2016 r.) wiadomość, że z inicjatywy szefa Komisji Europejskiej Jeana-Claude'a Junckera odbywają się rozmowy w sprawie powołania sztabu generalnego wspólnych europejskich sił zbrojnych i że – wedle słów ministra ds. europejskich RP Konrada Szymańskiego – Polska nie sprzeciwia się tym planom.

Przecieram oczy ze zdumienia. Oto najważniejsi politycy formacji rządzącej, za nimi zaś minister spraw zagranicznych wzywają (jak najsłuszniej) do rozpoczęcia poważnej debaty na temat przyszłości Europy, do wyciągnięcia właściwych wniosków z opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię, do słuchania ludzi, do obrania kierunku na wzmocnienie państw narodowych. Zapowiadają oni pojawienie się konkretnych polskich propozycji. A tymczasem wychodzi na jaw, że konkret – i to jaki! – już jest w postaci trwających w najlepsze konsultacji, których cel to kolejny, tym razem wręcz milowy krok w procesie kasowania suwerenności państw członkowskich, wzmocnienia unijnej centrali, rozszerzenia jej władzy na newralgiczny obszar obronności.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
analizy
Tysiące Białorusinów uciekły do Polski. To prawdziwa klęska wizerunkowa
Opinie polityczno - społeczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Matura 2024. Skasujmy obowiązkową maturę z języka polskiego. Bo to fikcja
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Każdy może być Marcinem Kierwińskim. Tak zmieniła się debata
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Andrzej Duda kontra ślonsko godka
Opinie polityczno - społeczne
Garri Kasparow: Zachód musi uznać istnienie „dobrych Ruskich”, aby Ukraina mogła zwyciężyć