Bolesław Leśmian jest niewątpliwie „poetą prywatnym" – w tym znaczeniu, że kto go lubi, zwykle chowa w pamięci ulubione, bardzo własne wersy. Dla jednego będzie to „Dwoje ludzieńków", dla drugiej – rzecz o wspólnym gryzieniu jabłek („Chwytasz owoc, zanurzasz w nim zęby na zwiady"). Do kultywowania takich przywiązań nie potrzeba, rzecz jasna, żadnych wysokich patronatów: Leśmian żyje.
A mimo to wielka szkoda, że Senat nie zdecydował się na uczynienie zeń jednego z patronów przyszłego, 2017 roku. Nie Leśmiana szkoda, lecz senatorów. Nie wiemy, dlaczego to uczynili: ze stenogramu wynika, że nie debatowano nad tym ani przez chwilę. Być może zadecydowała ignorancja, być może potrzeba ograniczenia się do pięciorga patronów. Sugestie, że to antysemici z PiS „wycięli" arcypolskiego poetę o żydowskich przodkach tyleż są warte, co przeciwstawianie Leśmianowi Matki Boskiej (oba pomysły, uściślijmy, znalazły się na łamach „Gazety Wyborczej"). Dwaj niemal rówieśnicy Leśmiana, gen. Józef Haller i prezydent Władysław Raczkiewicz mają swoje niewątpliwe zasługi, ale i znane historykom błędy, zaniedbania i słabości: podobnego rachunku nie sposób zastosować do piszącego o dziwożonach poecie.
Warto jednak odnotować, że odrzucenie projektu uchwały, o której mowa, jest posunięciem bez precedensu: w poprzednich kadencjach senatorowie PO przegłosowywali pozytywnie nawet uchwały laudacyjne mocno z ich punktu widzenia egzotyczne, jak ta „z okazji 25. rocznicy beatyfikacji bł. Karoliny Kózkówny" czy inna – „w 100. rocznicę powołania parafii pod wezwaniem Świętego Krzyża w nowojorskiej dzielnicy Maspeth". Wielka szkoda, że na podobną hojność nie potrafił się zdobyć PiS z przyległościami.
Wiadomo zarazem, że ranga i znaczenie polityczne takiego posunięcia, jak ogłoszenie twórcy lub wydarzenia patronem danego roku, jest dość ograniczone. Kto potrafi wymienić wszystkich patronów bodaj roku 2015, by nie wspomnieć o bardziej odległych? Obecnie pamiętany jest pewnie Rok Sienkiewicza. Sporą rangę miały obchody 150. rocznicy wybuchu powstania styczniowego, do czego zapewne przyczyniło się ogłoszenie 2013 Rokiem Powstania. A poza tym? Gdzie ten lament, gdzie to zbiorowe nucenie „Poloneza" po tym, jak w październiku 2014 roku senatorowie wycofali projekt uchwały „w sprawie ustanowienia roku 2015 Rokiem Michała Kleofasa Ogińskiego"?
Piszę o tym, by zwrócić uwagę, jak ogromny, niewykorzystany chyba należycie potencjał posiada Prawo i Sprawiedliwość w zakresie budzenia negatywnych emocji zbiorowych i przekuwania ich na potencjalnie wartościowe postawy społeczne. Sporo publicystów zwracało już uwagę na fakt, jak po latach demonstracyjnego, nieraz brutalnego odrzucania symboliki i retoryki patriotycznej, środowiska liberalno-lewicowe, animując KOD, drapują się w biel i amarant, śpiewają z zapałem hymn i szukają antenatów ideowych wśród ludzi solidarnościowego podziemia i powstańców warszawskich.