Harris: Dlaczego Polska

Odkryłem, że jest w duszy narodu polskiego coś, co jest mi całkiem znajome – pisze prezes Amerykańskiego Komitetu Żydów, który otwiera biuro w Warszawie.

Aktualizacja: 12.03.2017 19:04 Publikacja: 12.03.2017 18:31

David Harris

David Harris

Foto: materiały prasowe

 

Dorastałem w domu, który nie był propolski. Polska była postrzegana jako kraj, w którego historii antysemityzm występował często, a bywało, że miał zgubne skutki. Jak to się zatem stało, że wyszedłem z takiego domu, a obecnie działam w czołowej światowej organizacji żydowskiej, głęboko zaangażowanej w tworzenie nowego rozdziału w stosunkach polsko-żydowskich? I jak czułaby się moja rodzina, wiedząc, że pod koniec marca ponad 100 liderów AJC z całych Stanów Zjednoczonych spotka się, aby świętować otwarcie naszego najnowszego biura, AJC Europa Środkowa, w stolicy Polski?

Próbując zrozumieć własną drogę, widzę, że były cztery czynniki, które zwiększały moje zainteresowanie i zmieniały stosunek do Polski.

Podziw dla Karskiego

Pierwszym z nich była druga wojna światowa. Choć urodziłem się po jej zakończeniu, do dnia dzisiejszego ma ona ogromny wpływ na mój pogląd na życie. Wynika to zarówno z faktu, że straciłem w niej całą moją rodzinę, jak i z tego, że stała się uniwersalną opowieścią o moralności. Historią, w której starły się ze sobą skrajnie różne siły dobra i zła, wartości, które nigdy wcześniej nie zostały tak jednoznacznie zdefiniowane.

Nie można jednak zrozumieć tego kataklizmu bez uprzedniego dostrzeżenia, że Polska stanowiła centrum wydarzeń tragicznych lat 1939–1945. Im więcej uczyłem się o wojnie, tym bardziej zacząłem doceniać to, jak Polska mężnie walczyła przeciwko agresorowi, mimo rażącej przewagi liczebnej sił nazistowskich. Wyróżniało to Polaków na tle innych europejskich narodów.

Dowiedziałem się także, że polski ruch oporu, w imponujący sposób przedstawiony w książce Jana Karskiego „Tajne państwo", nie miał sobie równych w Europie pod względem organizacji i efektywności. Mówiąc o Janie Karskim, muszę wspomnieć, że zacząłem gloryfikować tego wojennego bohatera i podziemnego kuriera. Podziwiałem go za jego starania zaalarmowania w większości obojętnego świata informacjami o losie Żydów europejskich, jaki ich spotkał z rąk Trzeciej Rzeszy.

Otwarcie przyznam, że kiedy byłem młodszy, nie do końca rozumiałem różnicę między sformułowaniami „nazistowskie obozy śmierci w Polsce" oraz „polskie obozy śmierci". Powodem tego były zapewne wczesnodziecięce skojarzenia Polski z antysemityzmem. Jednak podczas mojej pierwszej wizyty w obozie śmierci różnica ta stała się dla mnie aż zanadto jasna. Nie twierdzę, że zapomniałem o antysemityzmie, który przetrwał podczas wojny i po jej zakończeniu, udokumentowanym w przejmującym opisie tragedii w Jedwabnem autorstwa Jana Grossa. Stał się on jednak częścią większego, bardziej złożonego kontekstu.

Papież i demokratyczna opozycja

Po drugie, moja matka i jej rodzina sami byli uchodźcami ze Związku Radzieckiego. Nasz dom był silnie antykomunistyczny. Jałta z kolei stała się dla nas symbolem kapitulacji Zachodu na rzecz sowieckich planów wobec Europy Wschodniej, a zwłaszcza wobec Polski.

Zacząłem podziwiać polskiego ducha, w szczególności kiedy polski papież Jan Paweł II zręcznie sprzeciwiał się Kremlowi i podtrzymywał przy życiu polskie dążenia do wolności i wiarę. W tym samym czasie zaś na polskiej ziemi pojawiły się Solidarność i KOR, które stawiły opór rządom totalitarnym.

Lider toruje drogę naprzód

Po trzecie, w swoim domu dowiedziałem się, jakim darem jest demokracja. Jej istotę prawdopodobnie mogą naprawdę zrozumieć tylko ci, którym nie dane było z niej korzystać. Kiedy Polska wydobyła się z ciemności sowieckich rządów, kibicowałem jej w osiąganiu sukcesu. Naród w końcu mógł kształtować własne losy, umocnić prymat jednostki, znów poczuć swoje europejskie i transatlantyckie dążenia, a także na nowo odkryć swą żydowską przeszłość.

I – trzeba to przyznać – Polska szybko stała się opowieścią o sukcesie. Naturalnie transformacja nie była łatwa, podobnie jak w innych krajach postkomunistycznych, a pewne jej elementy trwają do dziś. Wydobywanie się z dziesięcioleci gospodarki centralnie sterowanej, służb bezpieczeństwa, nieokiełznanej korupcji oraz zaprogramowanych umysłów zajmuje lata, jeśli nie całe pokolenia. Mimo to Polska na wiele sposobów stała się budzącym podziw liderem w torowaniu drogi naprzód.

Niepewność istnienia

Wreszcie, ku mojemu zdziwieniu, zdałem sobie sprawę, że jako Żyd coraz bardziej identyfikuję się z czymś dość nienamacalnym związanym z Polską. Dla wielu Żydów może to brzmieć dziwnie. Mówiąc delikatnie, mój dom nie był jedynym domem sceptycznym wobec Polski i jej ogólnego miejsca w historii Żydów. A jednak odkryłem, że jest w duszy narodu polskiego coś, co jest mi całkiem znajome.

Być może najlepszym tego ucieleśnieniem są dwa suwerenne kraje – Polska i Izrael, które dziś cieszą się strategicznym partnerstwem. Polska nie istniała na mapie świata przez 123 lata, od 1795 do 1918 roku. Polacy jednak nigdy nie utracili swojego pragnienia państwowości, co znajdowało wyraz w polityce, literaturze i wojskowości.

Polska żyje w ciągłym niepokoju, który nie jest wyłącznie abstrakcyjny lub teoretyczny, ale opiera się na historii. Powodowany jest strachem przed większymi sąsiadami i ich ambicjami. Rozbiory, ataki, okupacje i niejawne porozumienia stanowią zbyt bolesne elementy przeszłości. Polska wierzy, że jej interesy mogą być w każdym momencie poświęcone na ołtarzu doraźnych potrzeb politycznych grabieżczych sił, tak jak to miało dawniej miejsce.

Polacy mają zatem głębsze zrozumienie niepewności istnienia, znaczenia wspólnoty narodowej oraz nieprzewidywalności ludzkich zachowań. Mówiąc szczerze, to samo można powiedzieć o Izraelu i Żydach. My także mamy doktorat z historii – niekoniecznie zdobyty na wielkich uniwersytetach, lecz raczej za sprawą życiowego doświadczenia i tego, co zgotował nam los. Wiemy, że bezpieczeństwo Izraela jest zapewnione tylko jeśli będziemy poważnie traktować groźby i nie będziemy cierpieć na brak wyobraźni. I wiemy, że ceną wolności i niepodległości jest nieustanna czujność.

Nowa era

Otwarcie naszego biura AJC w Warszawie pod koniec marca wiąże się zatem z oczekiwaniem i podekscytowaniem. W dzisiejszym, wywróconym do góry nogami świecie, w którym tak wiele jest do stracenia, rozszerzamy naszą współpracę z narodami Europy Środkowej – Polską, trzema krajami bałtyckimi oraz Czechami, Węgrami i Słowacją.

A dla mnie prawdopodobnie najważniejszą rzeczą jest przekonanie, że moja dzisiejsza rodzina rozumie, dlaczego zapuszczamy korzenie w Polsce. To nowa era, którą witamy z otwartością. Zamiast pozwalać sobie być niewolnikami historii i jej paraliżujących skutków, staramy się być autorami, którzy wykorzystują jej uwalniające możliwości.

American Jewish Committe (AJC) jest globalną organizacją reprezentującą społeczność żydowską. David Harris, jej prezes, za swoje zasługi na rzecz partnerstwa transatlantyckiego, obrony praw człowieka oraz działań pokojowych został odznaczony przez rządy wielu krajów, w tym Polski

Dorastałem w domu, który nie był propolski. Polska była postrzegana jako kraj, w którego historii antysemityzm występował często, a bywało, że miał zgubne skutki. Jak to się zatem stało, że wyszedłem z takiego domu, a obecnie działam w czołowej światowej organizacji żydowskiej, głęboko zaangażowanej w tworzenie nowego rozdziału w stosunkach polsko-żydowskich? I jak czułaby się moja rodzina, wiedząc, że pod koniec marca ponad 100 liderów AJC z całych Stanów Zjednoczonych spotka się, aby świętować otwarcie naszego najnowszego biura, AJC Europa Środkowa, w stolicy Polski?

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Waga nieważnych wyborów
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Gorzka pigułka wyborcza
Opinie polityczno - społeczne
Daria Chibner: Dlaczego kobiety nie chcą rozmawiać o prawach mężczyzn?
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Czy szczyt klimatyczny w Warszawie coś zmieni? Popatrz w PESEL i się wesel!
felietony
Marek A. Cichocki: Unijna gra. Czy potrafimy być bezwzględni?