Niedawno jedna z niemieckich fundacji (TUI Stiftung) opublikowała wyniki badań preferencji młodych Europejczyków w wieku 16–26 lat. Zadawano w różnych krajach Unii to samo pytanie: „Co jest dla ciebie najważniejsze, co uważasz za najwyższą wartość?". Wyniki były zgodne z przewidywaniami: Brytyjczycy najwyżej cenią demokrację (50 proc. wskazań), niewiele ustępowali im Włosi. Ale jeszcze wyżej stała wolność, wskazało na nią aż 56 proc. Włochów, zaraz po nich Grecy, Hiszpanie, Francuzi i Brytyjczycy, wszyscy na poziomie 40–50 proc. wskazań. Solidarność wysoko oceniali Francuzi (wszak mają ją wpisaną do konstytucji!) oraz Hiszpanie i Grecy (na poziomie 40–45 proc.).

Czytaj także: Wyrodne dzieci klasy średniej

Lecz z Polakami jest inaczej. Nasza młodzież najwyżej ceni sobie bezpieczeństwo i na tę wartość padło w Polsce aż 70 proc. wskazań. Na solidarność wskazało zaledwie 12 proc. młodych Polaków. Niewiele lepiej z demokracją – o którą właśnie wykłócamy się pod Sądem Najwyższym albo Sejmem – zaledwie 20 proc. wskazań. Wolność też wypada słabo na tle innych krajów Europy: jako najważniejszą wartość wskazało ją ledwie 30 proc. ankietowanych. „Człowiek, który oddaje wolność w zamian za bezpieczeństwo, nie zasługuje ani na jedno, ani na drugie" – napisał w dobie rewolucji amerykańskiej Beniamin Franklin, jedna z jej wielkich postaci.

Pomstować na „dzisiejszą młodzież"? A może pomilczeć cierpliwie? Fluktuacje wartości, dążeń i nastrojów pomiędzy pokoleniami – „X", „Z" czy „milenialsów", czy jakkolwiek je nazwiemy – są powolne, lecz nieuchronne jak przypływy oceanu. Potomkowie Franklina też wybrali wolność.