Pochwała peerelowskiego konformizmu

Domosławski chce nam powiedzieć: odczepcie się od Kapuścińskiego agenta, bo agent socjalizmu na frontach wojny z imperializmem to do dziś brzmi dumnie!

Publikacja: 23.02.2010 19:17

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

„Kapuściński non-fiction" – od paru tygodni trwa podniecenie wokół tej "obrazoburczej" książki. Zastanawiano się, czym zaskoczy nas autor biografii słynnego reportażysty Artur Domosławski. Sprawami lustracyjnymi, skandalami obyczajowymi? A może opowieściami o małżeństwie Ryszarda Kapuścińskiego i o jego relacjach z córką? Tajemniczo sugerowano, że niepokorna biografia nie spodoba się ani lustracyjnym inkwizytorom, ani apologetom "cesarza reportażu".

[wyimek] [b][link=http://blog.rp.pl/semka/2010/02/23/pochwala-peerelowskiego-konformizmu/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Wydana przez Świat Książki publikacja to aż 560 stron, ale czyta się ją wartko. Autor objechał pół globu i włożył w książkę wiele pracy. Pozostawię moim kolegom, specjalistom od literaturoznawstwa, ocenę fragmentów o warsztacie pisarza, o związku jego reportaży z faktami czy o micie, jaki sam wokół siebie tworzył. Moją uwagę przykuły rozdziały poświęcone karierze Kapuścińskiego w PRL i jego związkom z komunistycznymi służbami specjalnymi. Zaskakują, ale nie surowością ocen. Na odwrót – są pochwałą konformizmu życia w PRL.

[srodtytul]Lojalny członek partii[/srodtytul]

Zacznijmy od rozdziału "W korytarzach władzy". Artur Domosławski z pytaniem o losy Ryszarda Kapuścińskiego zwraca się do ostatnich jeszcze żyjących dygnitarzy PRL. A ci pamiętają pisarza całkiem dobrze. Kapuściński pracował w "Polityce" u Mieczysława Rakowskiego – Domosławski tygodnik komunistycznych liberałów kreuje na pismo nieomal antysystemowe. Tyle tylko, że na początku lat 60. inna pezetpeerowska frakcja – "partyzantów" - zaczyna rosnąć w siłę. Kapuściński więc, jakby na złość Domosławskiemu, przepływa w jej orbitę. Zbliża się do moczarowców. Jego przyjacielem i mentorem jest partyjny aparatczyk Ryszard Frelek. Finałem będzie porzucenie "Polityki" i przejście do bliższej "partyzantom" "Kultury" w 1967 roku.

Domosławski wchodzi w skórę Kapuścińskiego z tamtych lat: "jest rozdarty między lojalnościami i przyjaźniami. Z Rakowskim pracował przez kilka lat w "Polityce", lubili się i szanowali; lecz naczelny "Polityki" i jego tygodnik zaczynają być źle widziani na szczytach władzy. Co i rusz Rakowski dostaje burę od Gomułki; szturchają go także "partyzanci" i sekretarze sekretarzy (najbardziej otwarcie Frelek) – w końcu koledzy, przyjaciele. Za blisko z Rakowskim i "Polityką" niepolitycznie. Na dodatek z Frelkiem ma Kapuściński bliskie kontakty towarzyskie, wspólne przeżycia z Indii, kumpelską sztamę; Frelek może więcej: pomóc, załatwić, już zresztą załatwiał. I nie cierpi Rakowskiego, prowadzi z naczelnym wojny podjazdowe. Kogo się trzymać?".

Marian Turski z "Polityki" wiele tłumaczy autorowi książki: "Rysiek potrafił się układać z politycznymi szefami. Nie narażał się przełożonym, dzięki czemu miał wolną rękę w wielu sprawach, mógł realizować swoje zamierzenia". Domosławski puentuje te wspomnienia pytaniem: "Czy to oportunizm? Możliwe. A może umiejętny sposób bycia, osiąganie celów". W tym, że ta druga ocena zachowania Kapuścińskiego jest prawidłowa, upewnia Artura Domosławskiego znawca tematu, inny dziennikarz "Polityki" Daniel Passent: "Takie czasy, tak się funkcjonuje, jeśli chce się pracować w tym zawodzie... Żeby coś pozytywnego zrobić, załatwić, popchnąć sprawy właściwym torem, trzeba mieć koneksje na górze. Zresztą dzisiejsze oceny są ahistoryczne; Kapuściński traktuje (wtedy) Polskę Ludową jako swój kraj; miejsce, w którym czuje się dobrze. Jest lojalnym członkiem partii. Dlaczego miałby uważać, że rozmawiając z kolegami w KC, robi cos niewłaściwego?".

[srodtytul]Know-how kariery w PRL [/srodtytul]

Passent tłumaczy cierpliwie realia epoki, a Domosławski z wyraźnym zafascynowaniem podkreśla, że Frelek potrafił nawet "załatwić sprawy nie do załatwienia – np. wydanie w PRL "Dziennika z Boliwii" autorstwa Che Guevary".

Parę akapitów dalej autor biografii pisarza zadaje dramatyczne pytanie: "Czy Kapuściński wie – lub dowie się później – że jego polityczny patron, Frelek, przykłada rękę do antysemickiej kampanii?". W "Non-fiction" nie padnie jednak odpowiedź. Czytelnik musi domyślić się sam.

Zresztą, zdaniem Artura Domosławskiego, protektorzy Kapuścińskiego z gomułkowskiego olimpu władzy nie byli w sumie tak straszni. Autor biografii starannie dobiera przymiotniki. Stanisław Trepczyński, kierownik sekretariatu KC, to "otwarty umysł, mówi w obcych językach", Józef Czesak, kierownik wydziału zagranicznego KC, to "zachodni sznyt, duża inteligencja", Michał Hoffman, redaktor naczelny PAP, dla odmiany "nie ma w sobie dogmatyzmu niektórych starych KPP-owców".

Autor biografii chętnie dzieli się z czytelnikiem własnymi ocenami (jak twierdzi, pochodzącymi z "brudnopisu książki"), które brzmią, jakby Domosławski zagłuszał własny niesmak i wątpliwości: "Autentyczne partyjne zaangażowanie, przyjaźnie i kontakty na szczytach władzy wiele (Kapuścińskiemu) ułatwiają, są pomocne, nawet bardzo; stwarzają warunki dla rozwoju talentu. Uważać jednak, ażeby nie wyszło na to, że wielkość Kapuścińskiego płynie z tego, że znał Frelka i innych towarzyszy. To istotny składnik sukcesu, pasjonujący know-how kariery w czasach Polski Ludowej, ale nie esencja tego, dlaczego Kapuścińskiego podziwiamy i kochamy".

Nie żartuję. To własne słowa Domosławskiego.

[srodtytul]Regiony niestrategiczne[/srodtytul]

W sprawach kontaktów Kapuścińskiego z SB Artur Domosławski zachowuje się jak Alfred Hitchcock. Zaczyna od przypomnienia ujawnienia teczki przez "Newsweek" w maju 2007 roku - a potem napięcie tylko rośnie.

Fani Kapuścińskiego początkowo mogą się poczuć uspokojeni. Publicysta Ernest Skalski (autor streszcza rozmowę z nim opublikowaną przez "Newsweek") broni motywów współpracy pisarza z bezpieką. Argumentuje, że bez tych kontaktów "Mistrz" nie wyjeżdżałby w świat i nie powstałyby jego arcydzieła. Twierdzi ponadto, że Kapuściński migał się od wywiadowczych zadań, jego raportów jest mało i na pewno nikomu nie szkodziły.

Domosławski, komentując to, co "Newsweek" napisał o Ryszardzie Kapuścińskim, stwierdza, iż "prawicowi publicyści nie kryli satysfakcji: oto jeszcze jeden lewicowy czy liberalny, słowem "nie nasz" autorytet legł w gruzach; okazał się oportunistą, człowiekiem "umoczonym"". Autor biografii odwołuje się też do "Gazety Wyborczej", która zarzuciła "Newsweekowi" "dramatyczne wykrzywienie prawdy o wybitnym pisarzu".

Same raporty i opinie, które przetrwały w esbeckiej teczce Kapuścińskiego, Artur Domosławski cytuje rzetelnie. W odpowiednim świetle stawia je dopiero za pomocą komentarza fachowego autorytetu – tajemniczego tłumacza, najprawdopodobniej anonimowego emerytowanego esbeka, który bagatelizuje znaczenie dokumentów z teczki. Głosi przy tym jawne androny – na przykład to, że "Kapuściński jeździł w regiony świata, które były strategicznie nieistotne dla polityki ówczesnej Polski ani nawet dla Związku Radzieckiego". Ciekawe. Czy kraje Trzeciego Świata były nieistotne dla ZSRR? Czy Angola i Etiopia chwilę po wejściu kubańskich wojsk i sowieckich doradców były mało ważnymi miejscami?

[srodtytul]Czyny patriotyczne [/srodtytul]

W tekstach o współpracy Ryszarda Kapuścińskiego z bezpieką jego obrońcy często usiłowali przedstawiać go jako poczciwca, który oganiał się, jak mógł, od pisania raportów dla wywiadu PRL. Domosławski tę linię obrony dobrego imienia pisarza odrzuca. Idzie na całość (i warto tu przytoczyć dość obszerny, ale znaczący fragment):

""Grał", "musiał", "wykręcał się"... Wszystkie hipotezy pobrzmiewają ahistorycznie, wypowiadane są z perspektywy Polski po ‘89, z punktu widzenia oponentów realnego socjalizmu. Ciąży na nich sposób myślenia antykomunistów inkwizytorów, lustratorów, choć wypowiadają je ludzie dalecy od obozu prawicy; niektórzy kiedyś należeli do partii. W tych życzeniowych supozycjach tkwią niewypowiedziane założenia: że Polska Ludowa nie była Polską; że kontakty z wywiadem były w podobnym stopniu moralnie naganne, co donoszenie bezpiece inwigilującej przeciwników dyktatury; że Kapuściński był porządnym człowiekiem, więc jeśli współpracował z wywiadem, to nie dlatego, że chciał, lecz "musiał", a skoro "musiał", to ""grał", "wykręcał się"".

I dalej: "Nie było diabła; przynajmniej nie było go dla Kapuścińskiego. Stary system mógł się jawić jako diaboliczny w oczach zaprzysięgłych antykomunistów, zdeklarowanych opozycjonistów, a nawet tych członków partii, którzy wstępowali w jej szeregi tylko dla kariery. Kapuściński był komunistą, socjalistą, lewakiem wierzącym; z upływem czasu mniej było wiary, więcej pragmatycznej aprobaty, uznania, że mimo mankamentów socjalizm jest bardziej sprawiedliwym porządkiem niż kapitalizm. Jakżeż zresztą mógł myśleć wrażliwy człowiek, który znał kapitalizm w wersji kolonialnej, postkolonialnej, imperialistycznej – z krajów Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej epoki zimnej wojny? Przekazywanie wiadomości o mrocznych operacjach CIA i jej agentach wywiadowi SWOJEGO państwa, napisanie kilku analiz politycznych Kapuściński miał prawo uważać za czyn moralnie dobry (patriotyczny?), z całą pewnością nie jako rzecz naganną".

Domosławski – oczywiście innymi słowami – chce nam powiedzieć: odczepcie się od Kapuścińskiego agenta, bo agent socjalizmu na frontach wojny z imperializmem to do dziś brzmi dumnie!

[srodtytul]Ucałuj kata [/srodtytul]

Dziś już rozumiem, dlaczego ci, którzy wcześniej czytali tę książkę, byli tak zakłopotani. Artur Domosławski napisał biografię Kapuścińskiego z punktu widzenia człowieka "nowej lewicy". Uznaje niemal wszystkie ukłony Kapuścińskiego wobec władz Polski Ludowej za usprawiedliwione i uzasadnione. Było jak było, a kto myśli, że można było inaczej, myśli ahistorycznie. Przecież wódeczki i kolacyjki z Frelkiem przybliżały "Mistrza" do reportaży niosących światu wiedzę o tragedii Trzeciego Świata. Przecież już wielki Brecht pisał: "Ucałuj kata, ale zmień świat"!

A wszelka współpraca z SB i wywiadem komunistycznym była naturalnym obowiązkiem kogoś, kto uznał PRL za ojczyznę. Domosławski pisze o tym z takim żarem neofity, że nie dociera do niego, iż przytaczanie wszystkich tych niewygodnych faktów przez niektórych może być odczytane jako zniesławienie Kapuścińskiego.

Stłucz pan termometr, nie będziesz pan miał gorączki! – wołał kiedyś Wałęsa. Domosławski zdaje się radzić wielbicielom "Mistrza": –Przestańcie uważać współpracę z bezpieką za wstyd, a od razu przestaniecie się bać teczek!

Nie wiem, z jakiego konkretnie powodu Alicja Kapuścińska chciała zablokowania wydania książki Domosławskiego. Ale po lekturze "Non-fiction" wyżej stawiam jakiekolwiek skrupuły wdowy po "Mistrzu" czy wydawnictwa Znak niż permisywną filozofię autora. Wolę ich staroświeckie skonfundowanie niż nowolewicową dezynwolturę.

„Kapuściński non-fiction" – od paru tygodni trwa podniecenie wokół tej "obrazoburczej" książki. Zastanawiano się, czym zaskoczy nas autor biografii słynnego reportażysty Artur Domosławski. Sprawami lustracyjnymi, skandalami obyczajowymi? A może opowieściami o małżeństwie Ryszarda Kapuścińskiego i o jego relacjach z córką? Tajemniczo sugerowano, że niepokorna biografia nie spodoba się ani lustracyjnym inkwizytorom, ani apologetom "cesarza reportażu".

[wyimek] [b][link=http://blog.rp.pl/semka/2010/02/23/pochwala-peerelowskiego-konformizmu/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA