Teczka premiera

Nazwisko Donalda Tuska pojawiło się jeszcze przed sierpniem na sporządzonej przez gdańską SB liście osób związanych z opozycją. Obok wpisano m.in. Bogdana Borusewicza i Antoniego Macierewicza – pisze dziennikarz „Rzeczpospolitej”

Aktualizacja: 15.01.2008 13:57 Publikacja: 15.01.2008 05:11

Teczka premiera

Foto: KFP

Instytut Pamięci Narodowej przekazał Donaldowi Tuskowi 46 stron dokumentów na jego temat, jakie odnalazł w swoich archiwach. Premier zdecydował o upublicznieniu całości w Internecie. Dziś po południu na stronie Platformy znajdzie się ich szczegółowe omówienie.Na wstępie warto przypomnieć, że ze względu na skalę zniszczeń archiwów b. SB poszukiwanie akt dotyczących konkretnej osoby lub sprawy ciągle nierzadko przypomina poszukiwanie igły w stogu siana. Na początku lat 90. po przejęciu archiwów SB ówczesny Urząd Ochrony Państwa szacował, że w Gdańsku zniszczono ok. 90 proc. akt. Dzisiejsze szacunki IPN są podobne. Najpełniej, niemal w całości, zachowały się akta paszportowe. I właśnie te akta Donald Tusk otrzymał w całości (sygnatura akt EAGD 310432).Na spotkanie z Giedroyciem

Przypomnijmy wydarzenia z lat 80. Po raz pierwszy Tusk wyjechał za granicę w lecie 1985 r. Ten wyjazd do Paryża był dla niego i środowiska skupionego wokół wydawanego w Gdańsku podziemnego kwartalnika „Przegląd Polityczny” (ukazywał się od marca 1983 r.) bardzo ważny.

W aktach odnotowano, że występując o paszport, Tusk przedstawił wymagane wówczas zaproszenie od osoby prywatnej. Oficjalny cel wyjazdu był zatem turystyczny. Nieoficjalny był inny. Tusk miał się spotkać z przedstawicielami nowej, solidarnościowej emigracji – m.in. z Mirosławem Chojeckim, Maciejem Grzywaczewskim i Bronisławem Wildsteinem, ale przede wszystkim z reprezentującym paryską „Kulturę” Jerzym Giedroyciem. Miał nawiązać kontakty z paryskimi środowiskami emigracyjnymi, przedstawić „PP” i środowisko gromadzące się wokół tej inicjatywy oraz sprawdzić możliwości udzielenia mu wsparcia merytoryczno-finansowego.

Zamieszkał u Grzywaczewskich, spotykał się z emigrantami. Rozmawiał z Giedroyciem, któremu zaprezentował „Przegląd Polityczny”. Lecz ostatecznie dla środowiska „PP” paryska wizyta Tuska nie przyniosła żadnych poważniejszych efektów. Musiało radzić sobie samo.

Ponownie Tusk otrzymał paszport wiosną 1988 r. Tym razem na wyjazd do RFN. Pracował wtedy jako „robotnik wysokościowy” w zatrudniającej wielu opozycjonistów Spółdzielni Pracy Usług Wysokościowych Gdańsk kierowanej przez Macieja Płażyńskiego. Do RFN miał wyjechać do pracy w ramach kontraktu zawartego przez warszawską firmę Instaleksport. Ta wyprawa jednak nie doszła do skutku.

Po raz kolejny Donald Tusk dostał paszport w lecie 1988 r., ponownie do RFN, na zaproszenie osoby prywatnej. Natomiast rok później, latem 1989 r., obecny premier pojechał ze znajomymi do pracy w miejscowości Malangen koło Tromso w Norwegii. Praca miała charakter legalny. Przez trzy miesiące remontowali tamtejszy uniwersytet ludowy. – Dzięki tej pracy rodzina Tusków dorobiła się pierwszego samochodu, pięcioletniego Volkswagena Polo – wspomina Małgorzata Tusk. Resztę państwo Tuskowie odłożyli na konto.

Najstarsza informacja operacyjna SB dotycząca Tuska znajduje się w teczce inwigilacji Antoniego Mężydły – oficjalnie nazwanej przez gdańską bezpiekę Sprawą Operacyjnego Sprawdzenia o kryptonimie „Prymus” (IPN BI 00899/ 2120), którą wszczęto w styczniu 1979 r. Mężydło, w poprzedniej kadencji poseł PiS, obecnie PO, był wówczas studentem Politechniki Gdańskiej i Uniwersytetu Gdańskiego oraz aktywnym działaczem przedsierpniowej opozycji demokratycznej w Gdańsku.

Nazwisko Donalda Tuska pojawia się na pozycji 14. na liście działaczy opozycji (i osób związanych z opozycją) utrzymujących kontakty z Mężydłą. Cały spis liczy 27 nazwisk. Znajdują się w nim oprócz Tuska także m.in. Bogdan Borusewicz, Błażej Wyszkowski, Alina Pienkowska, Anna Walentynowicz, Jacek Taylor i Antoni Macierewicz.

Z jakiego powodu nazwisko Donalda Tuska znalazło się na sporządzonej przez SB liście wraz z bardziej doświadczonymi opozycjonistami? Otóż przed Sierpniem ,80 obecny premier uczestniczył w organizowanych w Gdańsku spotkaniach opozycyjnych środowisk studenckich i robotniczych. Takie spotkania odgrywały wtedy rolę klubów o charakterze dyskusyjno-samokształceniowym. Jak zapamiętał Antoni Mężydło, w czasie jednego ze spotkań ówczesny student historii UG Tusk wygłosił referat na temat Józefa Piłsudskiego.

Ten szczegół dotyczący znajomości Mężydły z Tuskiem sprzed ponad 28 lat był dotąd słabo znany. Niewykluczone, że wspólny epizod z opozycyjnej przeszłości ułatwił przed ostatnimi wyborami Mężydle przejście z Prawa i Sprawiedliwości do Platformy Obywatelskiej.

Następne informacje operacyjne SB, w których pojawia się Donald Tusk, pochodzą z dwóch notatek służbowych ze spotkań z TW Oskar zawartych w Sprawie Obiektowej o kryptonimie „Klan – Związek” założonej jesienią 1980 r. przez SB w Gdańsku na NSZZ „Solidarność” (IPN GD 003/166 t. 24). Notatki pochodzą z jesieni 1981 r. Wynika z nich, że „Oskar” był agentem ówczesnego Wydziału III A Komendy Wojewódzkiej MO w Gdańsku. Zajmował się rozpracowywaniem opozycyjnego środowiska studenckiego, a w szczególności Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Kto ukrywał się pod pseudonimem „Oskar”, na razie nie udało się ustalić. Ale z pewnością człowiek ten dobrze znał środowisko studenckie.

„Oskar” informował, kto z tego środowiska i w jakim charakterze uczestniczy w odbywającym się w gdańskiej hali Olivia I Krajowym Zjeździe Delegatów NSZZ „S”. Stwierdził m.in., że grupa studentów współpracuje „przy redakcji BIPS i „Głosu Wolnego” pod kierownictwem m.in. Arkadiusza Rybickiego oraz Donalda Tuska, niedawnego aktywisty NZS UG”. Agent donosił też, że niektórzy absolwenci UG związani z NZS chcą pracować w strukturach informacyjnych gdańskiej „S”, „tak jak ich kolega Donald Tusk, współpracujący już z Lechem Bądkowskim”.

Wyjaśnijmy, że Tusk ukończył studia na UG w czerwcu 1980 r., a we wrześniu znalazł się w gronie założycieli NZS. Natomiast jesienią 1981 r., właśnie w czasie zjazdu „S”, był dziennikarzem „Samorządności”, autonomicznej rubryki związkowej ukazującej się w wydawanym przez władzę „Dzienniku Bałtyckim”. Pod koniec 1981 r. rubryka przekształciła się w samodzielny tygodnik „Samorządność”, który został zlikwidowany po wprowadzeniu stanu wojennego. „Samorządnością” kierował gdański literat, działacz opozycji, pierwszy rzecznik prasowy „Solidarności”, czyli właśnie wspomniany powyżej Lech Bądkowski.

Redakcja „Samorządności” była akredytowana na I KZD „Solidarności”. Jej dziennikarze, w tym Tusk, przygotowywali relacje z obrad przeznaczone dla biuletynów „Solidarności”, współredagowali „Głos Wolny”, będący rodzajem trybuny prasowej zjazdu, i uczestniczyli w życiu polityczno-towarzyskim, które aktywnie rozwijało się w Hali Olivia.

Inny z dokumentów dotyczących Donalda Tuska zachował się w aktach podręcznych prokuratora Prokuratury Wojewódzkiej w Gdańsku w sprawie przeciwko Józefowi Koskowi i innym. Było to śledztwo w tzw. sprawie II Komisji Krajowej „Solidarności” rozpoczęte w styczniu 1983 r., a zakończone we wrześniu 1983 r. A posługując się językiem właściwym dla epoki – chodziło o uczestnictwo w „tajnej organizacji o charakterze antypaństwowym”.

Ten dokument to wniosek Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Gdańsku z 25 lipca 1983 r. o zatwierdzenie post factum przez prokuraturę przeszukania u Tuska w mieszkaniu przy ul. Ludowej w Gdańsku 22 lipca 1983 r. W PRL tego typu postępowanie było niemal regułą. SB dokonywała rewizji lub zatrzymań bez stosownego nakazu, dopiero później występowała do prokuratury o zatwierdzenie takiej czynności.

Sprawa wiąże się z zatrzymaniem w lipcu 1983 r. całej ówczesnej redakcji „Przeglądu Politycznego”. Najprawdopodobniej 20 lub 21 lipca w Łączyńskiej Hucie na Kaszubach miało się odbyć zakonspirowane spotkanie zespołu redakcyjnego „PP”, czyli Tuska, Wojciecha Dudy, Wojciecha Fułka i Jacka Kozłowskiego (Duda jest dziś redaktorem naczelnym „PP”, Fułek wiceprezydentem Sopotu, Kozłowski wojewodą mazowieckim).

Uczestnicy wspominają, że na spotkanie zaproszony był też znany działacz opozycji, ukrywający się od roku po ucieczce z obozu internowania Krzysztof Wyszkowski. Temat rozmowy nie był do końca sprecyzowany, grupa miała rozmawiać o swojej działalności i jej miejscu na mapie opozycji. Na spotkanie wynajęto chatę od miejscowego rolnika.

Cała czwórka redaktorów przyjechała po południu autobusem. Po dotarciu w pobliże zabudowań spostrzegła, że jakaś obecna tam dziewczyna daje im sygnały ostrzegawcze. Później się okazało, że była to działaczka opozycji i przyjaciółka Wyszkowskiego Anna Młynik. Przyjezdni z Gdańska nawet nie zdążyli się zorientować, że SB zorganizowała tzw. kocioł, gdyż chwilę później wszyscy zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy i wprowadzeni do jednego z pomieszczeń. Kiedy esbecy na moment wyszli z izby, Jacek Kozłowski zdołał zjeść przywieziony przez siebie jakiś pisemny materiał.Wcześniej w tym samym kotle zatrzymano m. in. Krzysztofa Wyszkowskiego i innego działacza podziemia Piotra Kapczyńskiego.

Czterech członków redakcji „Przeglądu” przewieziono milicyjnymi samochodami najpierw do Kartuz, a następnie na Komendę Wojewódzką do Gdańska, gdzie usiłowano, jak wspominają, ich przesłuchać. Następnie po badaniach lekarskich grupę osadzono w areszcie śledczym w Gdańsku przy ul. Kurkowej, umieszczając poszczególne osoby w osobnych celach. A w końcu zwolniono z aresztu.

Zatrzymani wcześniej Kapczyński i Wyszkowski również zostali uwolnieni. Z tym, że w ich przypadku władza PRL wykorzystała sytuację propagandowo i obwieściła w telewizji, że obaj korzystając z ogłoszonej amnestii, właśnie się ujawnili. W ten sposób władza chciała pokazać, że wycofali się z podziemnej działalności. Czyli pokazać, że opozycja słabnie.O tym, że Kapczyński i Wyszkowski zostali zwolnieni oraz jak przedstawić chciała to władza, Tusk z kolegami dowiedzieli się z „Dziennika Telewizyjnego”.

Donald Tusk w tamtym czasie (lato 1983 r.) nie mieszkał już we wspomnianym powyżej (przy okazji przeszukania) sublokatorskim pokoju na Ludowej. Na przełomie 1981 i 1982 r. rodzina obecnego premiera przeprowadziła się do rodziców Małgorzaty Tusk w Gdyni. O tym, że na Ludowej bezpieka miała przeprowadzić rewizję, Tusk dowiedział się dopiero po otrzymaniu tego dokumentu.

W 1987 r. Tusk znalazł się wśród założycieli Gdańskiego Klubu Politycznego im. Lecha Bądkowskiego, zmarłego w 1984 byłego rzecznika „Solidarności”. GKP był wspólną inicjatywą dwóch gdańskich środowisk opozycyjnych Ruchu Młodej Polski i „Przeglądu Politycznego”. Członkowie klubu prowadzili dyskusje ideowo-polityczne i wydawali oficjalne stanowiska w sprawach bieżących. Jego celem było skupienie środowisk gdańskiej prawicy popierających koncepcję budowania społeczeństwa obywatelskiego i zalążków gospodarki rynkowej.

GKP działał półlegalnie. Pod koniec PRL na podobną formułę działania decydowały się także niektóre inne środowiska opozycyjne w kraju. W podobny sposób funkcjonowała np. kierowana przez Stanisława Stommę warszawska Dziekania, której uczestnikiem był też Aleksander Hall.Hall i Tusk spotkali się w Klubie im. Bądkowskiego. Początkowo spotkania GKP miały charakter nieoficjalny. Jesienią 1987 r. założyciele klubu zdecydowali, żeby wykorzystując gwarantowane przez PRL prawo o stowarzyszeniach i zrzeszeniach, dokonać formalnej rejestracji swojej organizacji. Urząd Wojewódzki w Gdańsku odmówił jednak rejestracji, a Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odmowę podtrzymało.

Jak wynika z zachowanych materiałów z analiz prowadzonych przez Wydział Śledczy Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Gdańsku w 1988 (IPN GD 0046/ 520 t. 4) władza tolerowała taką półlegalną działalność klubu. Nie rozbijała przy pomocy SB jak w latach 70. spotkań opozycji, np. Uniwersytetu Latającego. Analizowała jednak możliwość zastosowania represji w postaci skierowania sprawy do kolegium ds. wykroczeń lub przeprowadzenia rewizji w mieszkaniach.

To ostatni dokument, jaki do tej pory dostał Tusk. Niewykluczone, że zostaną jeszcze odnalezione kolejne.

Obejrzyj także - www.rp.pl/wydarzenia/TUSK.pdf

Materiały IPN na stronie Donalda Tuska - www.tusk.pl

Autor jest dziennikarzem „Rzeczpospolitej”, pełnomocnikiem w IPN Donalda Tuska oraz Bogdana Borusewicza, Bożeny i Macieja Grzywaczewskich, Aleksandra Halla, Bogdana Lisa, a także Lecha Wałęsy.

Instytut Pamięci Narodowej przekazał Donaldowi Tuskowi 46 stron dokumentów na jego temat, jakie odnalazł w swoich archiwach. Premier zdecydował o upublicznieniu całości w Internecie. Dziś po południu na stronie Platformy znajdzie się ich szczegółowe omówienie.Na wstępie warto przypomnieć, że ze względu na skalę zniszczeń archiwów b. SB poszukiwanie akt dotyczących konkretnej osoby lub sprawy ciągle nierzadko przypomina poszukiwanie igły w stogu siana. Na początku lat 90. po przejęciu archiwów SB ówczesny Urząd Ochrony Państwa szacował, że w Gdańsku zniszczono ok. 90 proc. akt. Dzisiejsze szacunki IPN są podobne. Najpełniej, niemal w całości, zachowały się akta paszportowe. I właśnie te akta Donald Tusk otrzymał w całości (sygnatura akt EAGD 310432).Na spotkanie z Giedroyciem

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę