Instytut Pamięci Narodowej przekazał Donaldowi Tuskowi 46 stron dokumentów na jego temat, jakie odnalazł w swoich archiwach. Premier zdecydował o upublicznieniu całości w Internecie. Dziś po południu na stronie Platformy znajdzie się ich szczegółowe omówienie.Na wstępie warto przypomnieć, że ze względu na skalę zniszczeń archiwów b. SB poszukiwanie akt dotyczących konkretnej osoby lub sprawy ciągle nierzadko przypomina poszukiwanie igły w stogu siana. Na początku lat 90. po przejęciu archiwów SB ówczesny Urząd Ochrony Państwa szacował, że w Gdańsku zniszczono ok. 90 proc. akt. Dzisiejsze szacunki IPN są podobne. Najpełniej, niemal w całości, zachowały się akta paszportowe. I właśnie te akta Donald Tusk otrzymał w całości (sygnatura akt EAGD 310432).Na spotkanie z Giedroyciem
Przypomnijmy wydarzenia z lat 80. Po raz pierwszy Tusk wyjechał za granicę w lecie 1985 r. Ten wyjazd do Paryża był dla niego i środowiska skupionego wokół wydawanego w Gdańsku podziemnego kwartalnika „Przegląd Polityczny” (ukazywał się od marca 1983 r.) bardzo ważny.
W aktach odnotowano, że występując o paszport, Tusk przedstawił wymagane wówczas zaproszenie od osoby prywatnej. Oficjalny cel wyjazdu był zatem turystyczny. Nieoficjalny był inny. Tusk miał się spotkać z przedstawicielami nowej, solidarnościowej emigracji – m.in. z Mirosławem Chojeckim, Maciejem Grzywaczewskim i Bronisławem Wildsteinem, ale przede wszystkim z reprezentującym paryską „Kulturę” Jerzym Giedroyciem. Miał nawiązać kontakty z paryskimi środowiskami emigracyjnymi, przedstawić „PP” i środowisko gromadzące się wokół tej inicjatywy oraz sprawdzić możliwości udzielenia mu wsparcia merytoryczno-finansowego.
Zamieszkał u Grzywaczewskich, spotykał się z emigrantami. Rozmawiał z Giedroyciem, któremu zaprezentował „Przegląd Polityczny”. Lecz ostatecznie dla środowiska „PP” paryska wizyta Tuska nie przyniosła żadnych poważniejszych efektów. Musiało radzić sobie samo.
Ponownie Tusk otrzymał paszport wiosną 1988 r. Tym razem na wyjazd do RFN. Pracował wtedy jako „robotnik wysokościowy” w zatrudniającej wielu opozycjonistów Spółdzielni Pracy Usług Wysokościowych Gdańsk kierowanej przez Macieja Płażyńskiego. Do RFN miał wyjechać do pracy w ramach kontraktu zawartego przez warszawską firmę Instaleksport. Ta wyprawa jednak nie doszła do skutku.