[b]Rz: Domaga się pan zniesienia art. 132 kodeksu karnego, który umożliwia karanie osób pomawiających naród polski o udział, organizowanie i odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne i nazistowskie. Dlaczego?[/b]
Janusz Kochanowski: To oczywiste. Jestem przeciwnikiem sytuacji, w której prawdy historycznej broni się w sądzie. Nie możemy doprowadzić do tego, by spór taki jak ten, który dotyczy książki „Strach” Jana Grossa, był rozstrzygany na sali sądowej. Sala sądowa nie jest do tego miejscem. Procedury sądowe temu nie służą. Nie można dekretować w ten czy inny sposób prawdy. Niektórzy tylko marzą, by ich skazano na podstawie tego nieszczęsnego art. 132. To by dodało tylko niesłusznego nimbu niektórym autorom, podobnie jak dodało brytyjskiemu historykowi Davidowi Irvingowi.
[b]Czy to oznacza, że państwo nie powinno się bronić przed fałszywymi i krzywdzącymi je opiniami?[/b]
Jestem gorącym zwolennikiem tego, co nazywamy polityką historyczną. Wszyscy nasi wielcy sąsiedzi taką politykę prowadzą – i Niemcy, i Rosjanie. Byłoby wielkim zaniedbaniem i grzechem, gdybyśmy jej nie prowadzili. Bo w dziedzinie polityki historycznej – poza osiągnięciami ostatnich lat – niestety przegrywamy. Jesteśmy krajem, który w różnych kontekstach występuje jako antysemicki i ksenofobiczny. To czasami swego rodzaju dogrywka po II wojnie światowej. Prowadzona zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz kraju. Nie oszukujmy się – ta sprawa ma określone znaczenie i charakter polityczny. Mimo to uważam, że środki procesowe, prawne, sądowe są tutaj całkowicie wykluczone.
[b]A co ze ściganiem „kłamstwa oświęcimskiego”? Przecież to działa na podobnej zasadzie?[/b]