W kwestii zabijania na gruncie chrześcijaństwa między Bogiem i człowiekiem nie ma sporu kompetencyjnego. Bóg nie scedował na człowieka prawa do podejmowania decyzji o życiu i śmierci. Uśmiercanie siebie lub innych jest tu zawsze traktowane jako uzurpacja. Jeżeli uznamy, że Eluana to człowiek, jej los znajduje się w rękach Boga, a nie sądu, premiera, ojca, parlamentu, lekarzy – twierdzą chrześcijanie. Jeśli natomiast przyjmiemy, że w omawianym przypadku mamy do czynienia nie z istotą ludzką, tylko z ciałem, które było kiedyś nośnikiem tej istoty, to możemy sami podjąć decyzję, czy odłączyć je od podtrzymującej życie aparatury. Widzimy, że w przypadku Eluany jedyny dylemat, przed którym stają chrześcijanie, ma charakter ontologiczny, a nie etyczny. Rozwiązują go, odwołując się do wspomnianej wyżej zasady: in dubio pro vita. Oczywiście, wielu chrześcijan mogło szczerze współczuć Eluanie i jej rodzinie. Podtrzymywane sztucznie przy życiu nieruchome ciało Włoszki było w tym wypadku więzieniem dla jej duszy, śmierć – rodzajem wyzwolenia. Jednak to w gestii Boga, a nie człowieka leżała decyzja o tym, czy zakończyć cierpienie Eluany. Człowiek mógł tylko czekać.
Gdy jednak na ten przypadek spojrzymy nie z perspektywy etyki chrześcijańskiej, takie czekanie jawi się jako okrucieństwo. Orłowski się myli, gdy twierdzi, że nie ma tu konfliktu między etyką chrześcijańską i "ogólnoludzkimi wartościami". Konflikt występuje i ma charakter fundamentalny. Dotyczy on interpretacji i uzasadnienia normy "nie zabijaj".
Dla chrześcijan wywodzący się z woli Boga zakaz zabijania ma charakter bezwzględny. Dla zwolenników innych systemów etycznych sprawa jest dużo bardziej złożona. Zwykle wyłącza się spod działania tej normy przypadek samobójstwa. Człowiek jest właścicielem swego życia i jeżeli uzna, że chce je zakończyć, ma do tego prawo. Nie może natomiast dysponować życiem innych osób. Jednak od tej zasady również są wyjątki.
[srodtytul]Ratunek w śmierci [/srodtytul]
Jeżeli Eluana nie była człowiekiem, odcięcie odżywiania nie jest niczym złym. Załóżmy jednak, że była istotą ludzką. W tym wypadku problem polega na tym, że znalazła się w położeniu, które uniemożliwiało jej decydowanie o sobie. Była istotą ludzką pozbawioną woli.
Sytuacja taka nie jest niczym niezwykłym. Podobnie dzieci i osoby silnie upośledzone umysłowo nie są w stanie samodzielnie kierować swoim losem. W takich przypadkach zmuszeni jesteśmy polegać na decyzjach rodziców, opiekunów, lekarzy, sądów, czyli wydawanych w interesie osoby pozbawionej woli decyzjach zastępczych. W przypadku Eluany taką decyzję, na wniosek jej ojca, wydał sąd. Niewątpliwie była ona legalna, ale czy była również etycznie słuszna. Z punktu widzenia chrześcijaństwa – nie, jednak z punktu widzenia ogólnoludzkich wartości – tak. Sąd słusznie założył, że gdyby Eluana mogła samodzielnie podejmować decyzje, w swoim położeniu wybrałaby śmierć. I nie chodzi tu o to, że miała – jak uzasadniał wyrok włoski sąd – "silną osobowość" i prowadziła "aktywny styl życia", tylko o to, że poza względami religijnymi nie ma żadnych racji przemawiających za tym, by będąc przez 17 lat w stanie wegetatywnym, chcieć ten stan podtrzymywać nadal.