Między futbolem a kulturą

Prezydent i premier, jeśli nie chcą, mogą kulturą się nie interesować – ich prawo. Ale na to, aby ładowali wszystkie pieniądze w piłkę nożną, pozwolić nie możemy – deklaruje reżyser teatralny

Publikacja: 30.09.2009 01:51

Michał Zadara

Michał Zadara

Foto: Rzeczpospolita

Red

Nie tak dawno, po spotkaniu grupy twórców u Jacka Wekslera, szefa gabinetu politycznego ministra kultury, dyskutowaliśmy prywatnie na korytarzu o tym, czy rząd nie chce nas przypadkiem wykorzystać do realizacji swojej polityki. Pan Weksler, słysząc to, podszedł do nas i zapewnił: „Proszę się nie obawiać. My tu nie uprawiamy żadnej polityki”.

Szef gabinetu politycznego oświadczył, że nie uprawia żadnej polityki! Ja rozumiem, że Jacek Weksler chciał nas w ten sposób zapewnić, że krakowski Kongres Kultury nie będzie służył doraźnym celom Platformy Obywatelskiej, że nie zostaniemy wykorzystani do walki z opozycją ani zmanipulowani. Ale przywołuję to półprywatne stwierdzenie pana Wekslera dlatego że ujawnia – mimochodem – wiarę w to, że można kulturę uprawiać bez polityki.

Pan Weksler każe nam się nie bać. A ja się właśnie boję. Boję się, że efektem kongresu będzie nieuprawianie żadnej polityki, w tym nieuprawianie polityki kulturalnej. Co za tym idzie nieuprawianie żadnej kultury.

Podczas Kongresu Kultury mówiliśmy o przestrzeniach twórczości. Ja mówiłem o tym, w jaki sposób te przestrzenie zanikają. A zanikają poprzez brak zaufania władzy do instytucji publicznych – nieważne, czy państwowych czy niezależnych. Żeby było jasne: instytucje publiczne to takie miejsca, jak Muzeum Narodowe, Zachęta, teatry miejskie czy telewizja publiczna. Miejsca, z których każdy może korzystać, niezależnie od zamożności. Potrzebujemy autonomicznych i silnych publicznych instytucji kultury, ponieważ tylko one mogą zapewnić obywatelom dostęp do kultury.

[srodtytul]Pieniądze w stadion[/srodtytul]

Jeśli w tym samym czasie, w którym obradowaliśmy w Krakowie, urzędnicy systematycznie zmniejszali budżety przodujących, dobrze zarządzanych polskich teatrów do tego stopnia, że mogą tylko opłacić koszty stałe i nie stać ich na produkcję nowych spektakli – to jak ja, reżyser teatralny, miałbym mówić o przestrzeniach twórczości?

Nie chodzi mi o to, że tylko państwo ma za te instytucje płacić – to mogą też być fundacje. Ale państwo ma obowiązek stworzenia takich ram prawnych, aby te instytucje publiczne mogły się rozwijać autonomicznie i niezależnie od nacisków politycznych. Żeby mogły realizować swój program niezależnie od aktualnych kaprysów urzędników. Dzisiaj takiej sytuacji nie ma. I kiedy usłyszałem na krakowskim kongresie, że potrzebujemy nowego planu Balcerowicza dla kultury, to zacząłem się bać, że po takim planie nie będzie już żadnych instytucji publicznych.

Ideologia decentralizacji i prywatyzacji konsekwentnie osłabia instytucje publiczne. Państwo – miasta, samorządy, gminy – konsekwentnie zmniejsza dotacje dla instytucji publicznych. A jak słyszymy, wzrost gospodarczy ciągle jest, więc przecież pieniędzy nie powinno być mniej – najwyżej tyle samo. Więc co się dzieje z pieniędzmi z naszego cudownego wzrostu gospodarczego? To nie jest tak, że nie ma tych pieniędzy – te pieniądze są, ale zainwestowane w Stadion Narodowy. Bo nasze państwo ma pomysł na stadion, ale nie ma pomysłu na kształt kultury.

[srodtytul]Priorytety premiera[/srodtytul]

Dlaczego tak jest? Ponieważ nasze elity polityczne się kulturą kompletnie nie interesują. Mają zupełnie inne priorytety.

Premier fotografuje się często, grając w piłkę nożną. Kiedy się ostatni raz sfotografował na spektaklu teatralnym? A może poprzedni premier korzystał z publicznych instytucji kultury? Może ten wcześniejszy szef rządu? A może prezydent? Obecny lub poprzedni? Posłowie z Komisji Kultury?

Uczestnictwo w kulturze polskiej to rozmowa, jaka się toczy od wieków między Kochanowskim, Szopenem, Rejem, Nałkowską i Janion. To rozmowa, w której każdy z nas może uczestniczyć, wypożyczając książkę z biblioteki – ale tylko jeśli ta książka będzie w tej bibliotece, jeśli będziemy umieli ją przeczytać i jeśli w danej wsi w ogóle będzie biblioteka.

Rząd, klasa polityczna i nawet premier i prezydent, jeśli nie chcą, mogą w tej rozmowie nie uczestniczyć – ich prawo. Ale na to, by tę rozmowę zakończyli, prywatyzując i decentralizując, ładując wszystkie pieniądze w piłkę nożną, my pozwolić nie możemy.[wyimek]Twórcy sobie poradzą bez pomocy państwa. Mogą pracować choćby za granicą. Ale nastolatek ze wsi pod Chełmem nie dowie się, jaka jest różnica między Szopenem a Schopenhauerem[/wyimek]

Tym bardziej że jest to niezgodne z punktem 1 artykułu 6 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Punkt ten mówi, że „Rzeczpospolita Polska stwarza warunki upowszechniania i równego dostępu do dóbr kultury, będącej źródłem tożsamości narodu polskiego, jego trwania i rozwoju”. W moim rozumieniu upowszechnianie kultury realizuje na przykład Program II Polskiego Radia, ponieważ każdy obywatel, który ma dostęp do radia, ma dostęp do dóbr kultury najwyższej jakości.

W dyskusji o kulturze pojawiło się niedawno pytanie, dlaczego radiowa Dwójka jest taka droga, skoro RMF Classic, też nadając muzykę poważną, umie wypracować zysk. Uznałem wówczas, że jest to pytanie czysto polemiczne i prowokacyjne. Okazuje się jednak, że są ludzie, którzy nie rozumieją różnicy między radiową Dwójką a RMF Classic.

Różnica między kulturotwórczą stacją radiową a komercyjną stacją nadającą szlagiery jest oczywista: jedna służy do wypracowania zysku, druga dostarcza obywatelom kultury.

RMF Classic jest bardzo sprawną, skuteczną, dobrze zarządzaną i dobrze prosperującą firmą. Ale uważanie jej za wzór funkcjonowania dla całej sfery kultury jest po prostu brednią. Warto byłoby wreszcie przestać traktować takie brednie jako propozycje skutecznego zarządzania kulturą.

[srodtytul]Kultura jak czysta woda[/srodtytul]

Tu chodzi naprawdę o kulturę polską: o to, czy ma, jak to ujął Juliusz Słowacki, „zapalać dusze na nowe wieki i czyny”, czy ma się stać po prostu kolejną gałęzią gospodarki.

Jeśli mamy dyskutować o zmianach systemowych, to nie o takich, które skuteczniej podłączą kulturę do gospodarki rynkowej, lecz o takich, które skutecznie skierują pieniądze z gospodarki do silnych instytucji kultury.

Silne instytucje są gwarantem stabilnego rozwoju kultury. Silne instytucje, które nie zależą od doraźnych grantów na realizację każdego projektu. A stabilne instytucje są potrzebne – nie artystom, ale obywatelom. Ponieważ każdy obywatel Rzeczypospolitej ma prawo do kultury, tak jak ma prawo do czystej wody i opieki medycznej.

Czy kultura jest w Polsce dobrem publicznym tak jak transport miejski i czysta woda? Czy wszyscy obywatele mają dostęp do kultury najwyższej jakości? I czy nasza polityka kulturalna zbliża nas do tego celu – czy oddala? Czy w ogóle chcemy przestrzegać szóstego artykułu konstytucji?

Jeśli rządowi nie zależy na prawie obywateli do kultury, to wielu spośród nich może wybrać życie poza Polską, gdzie oprócz piłki nożnej rządy mają też inne cele. Polska publiczność znajdzie sobie miejsce w Berlinie, Moskwie, Paryżu i Londynie. Twórcy także sobie spokojnie poradzą bez pomocy państwa. Wykształceni za pieniądze polskiego podatnika, mogą wybrać emigrację i prosperować w innych krajach.

Tyle że wtedy nastolatek z Chełma albo ze wsi pod Chełmem nie dowie się, jaka jest różnica między Szopenem a Schopenhauerem. Dziś pytanie brzmi: czy Polacy w przyszłości w ogóle będą umieli i chcieli czytać, słuchać i oglądać – czy już tylko kopać?

[i]Tekst powstał na podstawie wystąpienia autora wygłoszonego 23 września 2009 r. na Kongresie Kultury Polskiej w Krakowie. Współpraca redakcyjna: Paweł Demirski i Barbara Wysocka.[/i]

Nie tak dawno, po spotkaniu grupy twórców u Jacka Wekslera, szefa gabinetu politycznego ministra kultury, dyskutowaliśmy prywatnie na korytarzu o tym, czy rząd nie chce nas przypadkiem wykorzystać do realizacji swojej polityki. Pan Weksler, słysząc to, podszedł do nas i zapewnił: „Proszę się nie obawiać. My tu nie uprawiamy żadnej polityki”.

Szef gabinetu politycznego oświadczył, że nie uprawia żadnej polityki! Ja rozumiem, że Jacek Weksler chciał nas w ten sposób zapewnić, że krakowski Kongres Kultury nie będzie służył doraźnym celom Platformy Obywatelskiej, że nie zostaniemy wykorzystani do walki z opozycją ani zmanipulowani. Ale przywołuję to półprywatne stwierdzenie pana Wekslera dlatego że ujawnia – mimochodem – wiarę w to, że można kulturę uprawiać bez polityki.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę