Czy Polacy mogą się pogodzić? I kto ich dzieli? Mimo zapewnień, że żałoba zbliżyła Polaków, różnią się oni zasadniczo w ocenie położenia Polski i mają bardzo odmienne przekonania co do tego, jak odnieść się do przeszłości, co należy robić w przyszłości, komu powierzyć urząd prezydenta, komu zaufać.
Nie jest to dramat, gdyż w demokracji, w przeciwieństwie do demokracji socjalistycznej, podziały polityczne są czymś niezbędnym. Demokracja jest, jak się twierdzi, zinstytucjonalizowanym konfliktem, a ci, którzy nawołują, by nie "dzielić Polaków" i nie "grać trumnami", jeszcze niedawno wyśmiewali się z dążeń do "moralno-politycznej jedności narodu".
Na pewno przesadą są słowa Andrzeja Wajdy, że w Polsce jest wojna domowa, choć wydawałoby się, że znakomity reżyser wie, co mówi. Wnikliwie zajmował się kiedyś w swojej twórczości prawdziwą polską wojną domową, tą między II RP a PRL, a intuicja artysty zawsze pozwalała mu, na każdym etapie historii, stanąć po stronie nowoczesności i modernizacji przeciw wstecznictwu i nacjonalizmowi. Wzywał też niedawno do wojny o Wawel, tyle że sił nie starczyło i wszystko spełzło na antymartyrologicznym światełku dla sowieckiego żołnierza-wyzwoliciela.
[srodtytul]Oni są sobą [/srodtytul]
Rzecz jednak w tym, że podziały są w Polsce wyjątkowo głębokie i dotyczą spraw fundamentalnych, poruszają uczucia, zakłócają spokój rodzinny. W krajach o mniejszej intensywności konfliktu spory toczą się wśród zawodowych polityków i komentatorów, warstw i grup zainteresowanych polityką. W Polsce zawitały pod strzechy, na blokowiska, do limuzyn i przed kominki.