[wyimek][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/06/17/wielka-improwizacja/" "target=_blank]Weź udział w dyskusji[/link][/wyimek]
Znane powiedzenie, iż generałowie zawsze szykują się do poprzedniej wojny, jest prawdą tylko w odniesieniu do generałów tej strony, która poprzednią wojnę wygrała. Z tą poprawką zasada powyższa sprawdza się także w odniesieniu do kampanii wyborczych. W roku 2007 sztab PiS zrobił dokładną powtórkę zwycięskiej kampanii z roku 2005, jednak powtórne straszenie Polski "solidarnej" Polską "liberalną" dało poparcie zbyt niskie do zwycięstwa, a dalsze trzymanie się tej retoryki zepchnęło partię w głęboki kryzys.
[srodtytul]Nieporadność[/srodtytul]
Teraz, w roku 2010, popełnili ten błąd sztabowcy Platformy Obywatelskiej, zapominając o lekcji, której sami udzielili przeciwnikom przed kilku laty, a która z kolei była lekcją daną przez wyborców "prezydentowi Tuskowi" i "premierowi z Krakowa" w roku 2005. Lekcji, której sens zawiera się w innym znanym powiedzeniu: kto wchodzi na konklawe papieżem, wychodzi kardynałem.Wszystkie błędy popełnione przez PO miały wspólną przyczynę: przekonanie, iż każdy jej kandydat wygra bez najmniejszych problemów z jedynym możliwym kandydatem PiS, jakim będzie Lech Kaczyński. Zadecydowało ono już o samym postawieniu na Bronisława Komorowskiego. Jego rozliczne niezręczności, gafy i, mówiąc oględnie, dowody słabej orientacji w państwowej materii zaskoczyły bowiem tylko tych, którzy wcześniej go nie znali.
Ale to właśnie nieporadność marszałka, przekładająca się na niesamodzielność, była jednym z głównych powodów wyboru przez Donalda Tuska właśnie tego kandydata. Również przydanie mu jako szefa sztabu, a więc i przyszłego bliskiego współpracownika w kancelarii, Sławomira Nowaka, było raczej, co zresztą potwierdzają w kuluarowych rozmowach działacze partii, wyborem przez premiera politycznego "nadzorcy", niż człowieka zdolnego pokierować wyborczą walką z prawdziwego zdarzenia.