Pytajmy rząd o to, co robi

Nie jest ani liberalnym, ani silnym państwem kraj, w którym biurokracja i korupcja niszczą gospodarkę – pisze publicysta

Publikacja: 27.07.2010 01:32

Pytajmy rząd o to, co robi

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

W wypowiedziach publicznych i publicystycznych jest nieraz tak dużo interpretacji i chciejstwa, a mało liczenia się z rzeczywistością, że muszę zacząć od uwag elementarnych. Otóż wybory prezydenckie wygrali Bronisław Komorowski i Platforma Obywatelska, a nie Grzegorz Napieralski i SLD czy Jarosław Kaczyński i PiS. Ci dwaj ostatni i ich partie przegrali.

Władza Platformy Obywatelskiej jest w państwie bardzo silna, a ruchy personalne wewnątrz PO (Grzegorz Schetyna marszałkiem Sejmu) wskazują na porozumienie ich grup kierowniczych, choć nie bez kłopotów, o czym świadczy reakcja kierownictwa partii na mianowanie przez Bronisława Komorowskiego swoich kandydatów do KRRiT.

Donald Tusk doskonale pamięta, że walka między premierem a prezydentem za czasów Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego doprowadziła do upadku SLD i chce przed tym uchronić PO. Jeśli mu się uda, dobrze to wróży Platformie w najbliższych wyborach samorządowych i parlamentarnych. Sprzyjać jej też będzie przyszłoroczna prezydencja Polski w Unii Europejskiej oraz przygotowania do Euro 2012.

Będzie można podkreślać międzynarodowe znaczenie Polski (i jej aktualnych władz!) oraz uroczyście przecinać wstęgi na kolejnych stadionach i autostradach (co i chwała Bogu, jeśli rzeczywiście zostaną wybudowane). Wreszcie – opozycja wobec PO, czy to lewicowa czy prawicowa, stanie przed koniecznością wypracowania nowej strategii i taktyki walki politycznej, skoro dotychczasowe nie przyniosły zwycięstwa. Jeśli nie nastąpią w Polsce poważne trudności gospodarcze – a życzyć tego sobie w żadnym wypadku nie możemy! – walka opozycji o władzę będzie nader trudna.

[srodtytul]Po pierwsze, gospodarka[/srodtytul]

Załóżmy dobrą wolę u polityków. Czyli, że nie chodzi im tylko o samo sprawowanie czy zdobycie władzy, ale również o rozwiązanie kilku polskich problemów. Jakich? Nietrudno wymienić: praca, zwłaszcza ta satysfakcjonująca młode, wykształcone pokolenie, łatwiejszy dostęp do kredytów mieszkaniowych, rzeczywisty wolny rynek, czyli uczciwe warunki konkurencji i brak utrudnień biurokratycznych dla biznesu – głównie średniego i małego (bo duży z biurokracją sobie poradzi), wydobycie polskich uczelni i nauki z zacofania, sensowna oświata, znośna służba zdrowia i profesjonalna pomoc socjalna oraz stopniowe podnoszenie emerytur.

Wszystko to wymaga rozwoju gospodarczego Polski, a czasem jest tego rozwoju warunkiem. To, jakie rząd będzie stwarzał warunki do zaspokajania aspiracji Polaków materialnych i duchowych, zdecyduje o jego losach w najbliższych miesiącach i latach.

Czy Polska potrafi skorzystać z członkostwa w UE? Czy zasilimy rozwój naszego kraju pieniędzmi z Brukseli? O to powinni codziennie pytać obywatele niezależnie od tego, na kogo głosowali. Warto przy tym pamiętać, że wprawdzie mamy wzrost gospodarczy, ale zadłużenie na jednego Polaka sięga już ponad 17 tysięcy złotych! To jest nasze prawdziwe becikowe dla nowo narodzonych obywateli.

Czy przyjazne biznesowi państwo będzie – jak dotąd – pustym hasłem? Czy potrafimy wykorzystać środki państwowe i unijne na poprawienie innowacyjności polskiej gospodarki? W myśleniu o wydatkach warto stale pamiętać, że być może to ostatnie kilka lat (do r. 2013), kiedy UE będzie jeszcze chciała i mogła współfinansować nasze inwestycje modernizacyjne. Później zmienią się kryteria wydatkowania unijnych pieniędzy na innowacyjność, a w tej konkurencji bez dużych inwestycji nie mamy szans. Nie byłoby chyba zatem błędem przymknąć oczy na rygorystycznie pojętą dyscyplinę budżetową i jednak zadłużyć państwo po to, żeby zainwestować publiczne pieniądze – plus ściągnięte dzięki temu środki z UE – w dziedziny warunkujące nasz rozwój gospodarczy. Czyli w szeroko pojętą infrastrukturę i unowocześnienie szkolnictwa i nauki. Bo czy mamy sto lat dreptać w miejscu, goniąc czołówkę krajów UE, czy też kosztem dyscypliny budżetowej skoczyć inwestycyjnie do przodu?

Pytań jest wiele i nie będzie ich mniej. Rząd i partie rządzące powinny zatem bez przerwy chwalić się tym, co zrobiły. A opozycja powinna sprawdzać, krytykować, podpowiadać, ostrzegać.

Donald Tusk ma skłonność do działań promocyjno-propagandowych, opozycja – jeszcze ani razu w historii III RP nie stworzyła gabinetu cieni, a to przecież warunek podstawowy do kontrolowania władzy wykonawczej i budowy zaplecza eksperckiego, choć PiS postawił pierwszy krok na tej drodze, powołując kilkanaście miesięcy temu Zespół Pracy Państwowej z Przemysławem Gosiewskim na czele.

Jakimś sygnałem będzie przeprowadzenie lub nie audytów kampanii wyborczych. Na miejscu Jarosława Kaczyńskiego i Grzegorza Napieralskiego od tego bym zaczął przygotowania do wyborów parlamentarnych. Tylko audyt zewnętrzny wobec partii może podpowiedzieć dobre rozwiązania na przyszłość. Wszelkie dyskusje i oceny wewnątrzpartyjne są bowiem obciążone grzechem pierworodnym stronniczości. Platforma po wygraniu prezydentury może sobie pozwolić na grzech pychy. Partie przegrane muszą poszukiwać nowych sposobów działania.

[srodtytul]Sprawniejsze państwo[/srodtytul]

Wielu komentatorów i polityków uważa, że przyszłością PO jest liberalizm, a PiS – stawia na elektorat socjalny. To błędne rozumowanie. Ani PO nie jest liberalna, ani PiS wyłącznie socjalny. Wystarczy przypomnieć „osiągnięcia” sejmowej komisji „Przyjazne państwo” kierowanej przez posła PO i proponowany przez PiS tzw. pakiet Kluski.

Przyszłością dla Polski będzie program liberalno-socjalny. Co przez to rozumiem? Silne państwo na modłę liberalną, czyli w ściśle określonych dziedzinach, tak aby zapewnić obywatelom różne wolności: polityczną, ekonomiczną, wyznaniową. Nie jest ani liberalny, ani silny kraj, w którym biurokracja i korupcja niszczą gospodarkę. Silny jest za to ten kraj, w którym ludzie aktywni, przedsiębiorczy płacą podatki, a państwo chroni ich przed niegodziwościami dobrym prawem.

Nie jest też silne państwo o słabym sądownictwie czy nieracjonalnym wydatkowaniu funduszy publicznych (np. na źle zorganizowaną i marnotrawczą służbę zdrowia). Muszą być ściśle określone – a właściwie reglamentowane – sfery, w których państwo narzuca swoją politykę oraz grupy zawodowe otoczone przywilejami. Nieliczne i z mocnym uzasadnieniem ich wyjątkowości. Policja, wojsko zawodowe, służby specjalne, wymiar sprawiedliwości, oświata, energetyka…

Chcemy mniej państwa w państwie, ale za to sprawniejszego.

Katastrofa rządowego samolotu z prezydentem RP na pokładzie obnażyła wiele słabości naszego państwa i jego instytucji. Począwszy od niechlujnego przygotowania wizyty prezydenta w Katyniu, przez brak zabezpieczenia miejsca katastrofy przez polskie służby po amatorskie działania rządu, dyplomacji i prokuratury po katastrofie. Spowodowało to, że Polska wciąż nie ma dostępu do podstawowych dowodów rzeczowych oraz do kluczowych świadków.

Analiza przyczyn tej katastrofy w planie politycznym może doprowadzić do wniosków skrajnie niekorzystnych dla obecnych struktur państwowych i ich instytucji. Ale to jedyna droga do wzmocnienia państwa polskiego.

Nie widzę możliwości – choć widzę próby – żeby jakakolwiek partia polityczna i instytucja rządowa lub państwowa w Polsce mogła bezkarnie rezygnować z rzetelnego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Byłoby fatalnie, gdyby Smoleńsk stał się zagadką do wiecznego roztrząsania i podstawą do najdzikszych hipotez, zamiast być nauką dla nas wszystkich, zwłaszcza dla polityków.

[srodtytul]Trzeba stanąć na głowie[/srodtytul]

Dla dobra wspólnego partie opozycyjne powinny stanąć na głowie, żeby te właśnie sprawy stały się tematami rozmów politycznych w najbliższych miesiącach. Niech rząd cały czas będzie pytany, co konkretnie robi, żeby Polska była lepsza, żeby można było bez problemów uruchomić biznes i prowadzić go bez łapówek, posłać dzieci do przyzwoitej szkoły, mieć zaufanie do instytucji państwowych, iż staną na wysokości zadania w sytuacjach tragicznych jak Smoleńsk i trudnych jak powódź?

A swoją drogą, ciekaw jestem, czy i jakie media będą o to pytać panów premiera i prezydenta.

[ramka][i]Autor jest publicystą, autorem m.in. książek „Ruska baba”, „Pierwsze podejście”, „ABC”.

Po 1989 r. był m.in. prezesem PAP, PAI oraz zarządu Polskiego Radia[/i][/ramka]

W wypowiedziach publicznych i publicystycznych jest nieraz tak dużo interpretacji i chciejstwa, a mało liczenia się z rzeczywistością, że muszę zacząć od uwag elementarnych. Otóż wybory prezydenckie wygrali Bronisław Komorowski i Platforma Obywatelska, a nie Grzegorz Napieralski i SLD czy Jarosław Kaczyński i PiS. Ci dwaj ostatni i ich partie przegrali.

Władza Platformy Obywatelskiej jest w państwie bardzo silna, a ruchy personalne wewnątrz PO (Grzegorz Schetyna marszałkiem Sejmu) wskazują na porozumienie ich grup kierowniczych, choć nie bez kłopotów, o czym świadczy reakcja kierownictwa partii na mianowanie przez Bronisława Komorowskiego swoich kandydatów do KRRiT.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?