Możliwe jest porozumienie z żółwiem, ale spróbujcie porozumieć się z jego skorupą. To samo z Rosją. Rosja jest radykalniejsza od Rosjan. Twór jest silniejszy od twórców. Z Rosjanami jeszcze jakoś można się dogadać, z Rosją nijak” – to Wiktor Jerofiejew („Encyklopedia duszy rosyjskiej. Romans z encyklopedią”).
I odpowiedź na pytanie, dlaczego Rosjanie zwlekają z przekazaniem nam materiałów ze śledztwa smoleńskiego. A czy premier Putin polecił im już wydanie tych materiałów? Zapewne jeszcze nie. Więc nie mamy co liczyć, że cokolwiek otrzymamy bez takiego polecenia. Najpierw rozmowa naszego premiera z Putinem, potem dopiero prikaz i materiały. Innej drogi nie ma.
Nikt w Rosji nie zaryzykuje samodzielnej decyzji w tak istotnej, a do tego międzynarodowej sprawie. Nasi biurokraci bardzo niechętnie podejmują samodzielne decyzje, a co dopiero rosyjscy. Naszych niekiedy do decyzji zmusza prawo, w Rosji sprawnie działające prawo pozostaje wciąż mrzonką garstki okcydentalizującej inteligencji (w tym ponoć Putina i Miedwiediewa). Nasze problemy z prawem (wieloletnie procesy, przedawnienia itp.) nijak się mają do problemów rosyjskich. Tam prawo po prostu jeszcze nie działa (na dowód polecam tom reportaży „Biała gorączka” Jacka Hugo-Badera).
Nie liczmy więc na prawo w sprawie smoleńskiej. Na dobrą wolę urzędników również nie, gdyż strach przed podjęciem decyzji paraliżuje ich wolę. Możemy natomiast liczyć na decyzję Kremla, choć zapewne nie w tej chwili – teraz dla władz Rosji problemem są niespotykane od wieków pożary. Sprawa smoleńska musi poczekać.
Nie doszukujmy się tu antypolskiego spisku rosyjskich służb lub urzędników. Skoro w Polsce częste jest nieprzestrzeganie norm i procedur (stąd przecież m.in. myśl, że polski lotnik poleci nawet na drzwiach od stodoły), w Rosji, mającej mały szacunek dla prawa, jest ono nagminne.