Pozdrowienia z okopów

Subotnik Ziemkiewicza

Publikacja: 14.08.2010 11:57

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Coś mi strzeliło do głowy, żeby przeczytać komentarze pod kilkoma moimi ostatnimi tekstami. (Jednym ze skutków jest idea Wielkiego Konkursu Ziemkiewicza dla Mend Internetowych, o którym na końcu). (GDZIE! Na końcu mówię, na razie nie zaglądamy na koniec, tylko czytamy tak, jak autor napisał! Wszystko w swoim czasie!). Brane en masse, wzbudziły we mnie nieodparte skojarzenie z „latającym uniwersytetem” z czasów mojej młodości, gdzie chłopcy z dzisiejszej „Ordynackiej” zyskiwali pierwsze zasługi dla ludowej władzy „dyskutując” z antysocjalistycznymi prelegentami; mniej więcej taki sam właśnie był merytoryczny poziom tej ich „dyskusji”. Ale spomiędzy zwałów błota nanoszonego przez wspomnianych „dyskutantów” błyskają myśli celne.

Do takich zaliczam dokonane przez jednego z ziemkiewiczonautów porównanie obecnego stanu wojny polsko-polskiej do bitwy pod Verdun. W istocie, to trafna i daleko idąca analogia. Platforma, cokolwiek robi, nie może się skompromitować. PiS, cokolwiek robi, nie może się odkuć. Tusk z przyczyn obiektywnych nie może skutecznie rządzić, ale i nie może zostać od rządów odstawiony. Kaczyński z przyczyn równie obiektywnych dopóki jest liderem opozycji nie może jej poprowadzić do zwycięstwa, ale też nie może przywództwa oddać, zresztą od dawna już nie ma komu. Emocje zostały tak skutecznie zagospodarowane, a wojska zagnane do tak głębokich okopów, że żadne zdarzenie, nawet taki grom z jasnego nieba jak katastrofa smoleńska, niczego na dłuższa metę nie jest w stanie zmienić. Czasem śni mi się, że gdzieś tam w zaświatach cienie platformesko-lewicowych ofiar wciąż gryzą i szczypią cienie ofiar pisowskich, stanowczo oznajmiając, że żadnych krzyży i pomników, śledztw ani innego „grania” tragedią sobie nie życzą ? tak, jak tu, na naszym łez padole, czynią to w ramach ogólnej napieprzanki osierocone rodziny.

Wspomnianą najgłupszą bitwę w historii, przypomnę, wymyślili Niemcy. Od samego początku nie szło w niej o zdobycie miasta ani o przerwanie frontu; generał Falkenhayn nawet celowo osłabił pewnej chwili nacierające wojska kronprinza Wilhelma, aby tych celów za szybko nie osiągnęły, i celowo powstrzymał podwładnych przed zniszczeniem jedynej francuskiej drogi zaopatrzenia, co spowodowałoby szybkie załamanie obrony. Tak sobie genialnie wykombinował: że wojsko francuskie to „armia jedynaków”, i wkręcone w tę gigantyczną maszynkę do mięsa pierwsze się wskutek ponoszonych strat załamie, podczas gdy Niemcy mają czym ubytek w szeregach uzupełnić. W zasadzie bitwa poszła wedle jego oczekiwań, tyle, że Francuzi się nie załamali, i wyszło, jak wyszło ? ouups, w końcu każdy się może pomylić.

Oczywiście, Francuzi mogli być mądrzejsi i wycofać się, bo, jak przyzna każdy o jako takiej wojskowej wiedzy, zasadniczo ten kawałek terenu i kilka rozbrojonych rok wcześniej fortów nie miały strategicznego znaczenia. Ale, jak to często zdarza w dziejach nie tylko wojen, honor nie pozwolił im myśleć i bez wahania poświęcili trzysta tysięcy żołnierzy dla czysto symbolicznego i propagandowanego sukcesu, jakim było odzyskanie fortu Douamont. Dalekosiężne skutki ten masakry ? żeby się już nie brnąć temat, w końcu chodzi tylko o analogię ? dały się odczuć po latach, zdaniem wielu decydując o losach kolejnej wojny światowej i o stopniowym upadku znaczenia zwycięskiego mocarstwa.

Nasza polityczna sytuacja wynika, o czym pisałem wielokrotnie, z trafnego odczytania przez liderów społecznych emocji. Obaj panowie, jak się zdaje, dawno już coraz mniej robią politykę, a coraz bardziej po prostu śmiertelnie się nienawidzą – za to, że tamten obrażał mojego dziadka, a ten mojego brata, za to, że mnie publicznie upokorzył, że demagogicznym chwytem wygrał wybory, które ja miałem wygrać, że mnie szczuje Palikotem, listy pretensji nie ma co sporządzać, jak u starego skłóconego małżeństwa w gruncie rzeczy nie ma już znaczenia, co kto komu i kiedy się zaczęło. To właśnie sprawia, że polityka stała się polskim Verdun – tu nie chodzi o strategiczne cele, o zajęcie jakiegoś mostu, miasta czy fortu. Naiwni myśleli (to znaczy, ci, którzy jeszcze nie do końca zdegradowali się do stanu psa Pawłowa i głosując kierowali się jeszcze jakimkolwiek myśleniem), że może jak oddadzą Tuskowi wszystko, to jego władza wreszcie się odblokuje i coś zacznie robić. Ale zdobycie Belwederu, już to widać, też było tylko zdobyciem jednego z fortów, niczego nie rozstrzygnęło, ba, skomplikowało jedynie wewnętrzne układy w armii będącej od kilku lat górą. Tu nie chodzi o zdobycie fortu, miasta czy mostu, powtórzę, tylko o zatłuczenie przeciwnika. Na śmierć.

Nie chce mi się dalej. Zainteresowani sięgnąć mogą do dowolnego albumu, dokumentującego, jak wyglądały okolice Verdun po tym, jak nierozstrzygnięta właściwie nigdy bitwa wreszcie wygasła. Coraz bardziej przypomina to pejzaż polskich finansów publicznych i w ogóle państwa polskiego.

No pewnie, że jedna ze stron ma więcej racji, druga mniej, a w niektórych sprawach wręcz jedna ma całą; że po jednej stronie widzę więcej ludzi przyzwoitych, a po drugiej więcej „szpiclów, katów, tchórzy”, którymi trudno nie gardzić. Ale rzecz już dawno nie w tym. Władza gnije i opozycja gnije, podniecać się nie ma czym, dezerterować nie wypada ? coraz mniej chce się o tym pisać, tym bardziej, że ogólne sfanatyzowanie sprzyja upowszechnieniu zwyczaju lektury schizofrenicznej, polegającej na wybieraniu sobie z czytanego tekstu tego, co pasuje, i ignorowaniu całej reszty.

Państwo też się z tym męczycie, widzę po tych wpisach pod kreską, a nie jesteście przecież zawodowymi komentatorami. I mimo, że jeszcze nie wiecie, że jeśli sytuacja się odwinie i kaczyści zaczną brać należytą pomstę na tuskomatołkach, to też się nie poprawi. Tusk nie może rządzić, choć ma pełnię władzy, a Kaczyński, jeśli mu ją odbierze, będzie mógł? W tym chorym ustroju nigdy tak naprawdę nie zreformowanego „prylu” nie sposób rządzić, po tym zwłaszcza, co narobiła obecna ekipa abdykując na rzecz rozmaitych sitw, mafii i koterii i zgadzając się na każdy rodzaj demolowania państwowej maszynerii, jeśli tylko pozwalało to jej zyskać doraźnych sojuszników do walki z kaczyzmem, sterowność tzw. państwa polskiego przypomina Rzeczpospolitą Obojga Narodów (dodajmy ? na śmierć pokłóconych, i jakaż trafna nazwa!) z czasów Augusta III Sasa. A zresztą jak znam Kaczyńskiego, to po zwycięstwie i postawieniu Tuska przed Trybunałem Stanu, bo jest za co, zaraz znowu znajdzie sobie paru nowych Kaczmarków i będzie miał „pełne ręce roboty” z rozbijaniem tworzonego przez nich układu.

Nie żebym chciał kogoś demobilizować, broń Boże. Albo siać defetyzm – za co wszak kula w łeb, a przecież w powszechnym przekonaniu, jak ktoś pisze w „Rzeczpospolitej” to ma obowiązek być wiernym doboszem Kaczyńskiego, i nikogo nie obchodzi, a najmniej samozwańcze sądy polowe obu stron, co on sam i „Rzeczpospolita” na ten temat myślą. Przeciwnie, do dzielności wzywam, do wytrwałości! Sytuacja zepchniętych do defensywy wydaje się beznadziejna, ale to pozór; sytuacja zwycięzców, władzy, kto umie czytać znaki czasu, ten widzi, na dłuższą metę jest jeszcze bardziej beznadziejna. Bez reform ? wszystko jej się zwali na łeb. A reform nie może zrobić bez tzw. społecznej zgody. A „Okrągły Stół” Tuska z Kaczyńskim trudniej sobie dziś wyobrazić, niż ongi Jaruzelskiego z Wałęsą. Czy Tusk tego nie wie? Może nie wiedzieć, od władzy się głupieje, a od władzy absolutnej głupieje się absolutnie. Ale jeśli nawet wie, to co niby zrobi? Musi liczyć, że zanim nastąpi kompletna Argentyna, przeciwnik w końcu się załamie. Więc póki co podeprzemy walce się stropy prowizoryczną podwyżeczką, uskrobiemy z ostatnich rezerw jeszcze jedną dywizję i rzucimy ją do boju. Albo może podpowie ktoś jakąś genialną zagrywkę strategiczną? Może poślemy Niesiołowskiego, Kutza czy Palikota żeby publicznie opluł jakiegoś pisowca, albo co tam, w mordę mu dał? Albo może znajomy kelner skrzyknie przez Facebooka dziarską młodzież, żeby narobiła jakiegoś cyrku, na przykład, żeby obszczali grób na Wawelu ? ale się mohery będą zapluwać, ale będzie jazda, no! (Zwracam uwagę, że Tusk do takich rzeczy posyła innych; to jedna z różnic, które ujmuję w formule wyboru pomiędzy mafiosem i inkwizytorem, pierwszy pokazuje czyste ręce i nie wie, doprawdy, dlaczego wszystkim jego wrogom zdarzają się nieszczęścia, a drugi lubi osobiście, ceremonialnie ogłosić wyrok i podpalić stos; jeśli ktoś uważa, że to znacząca różnica, to mu lżej tkwić w okopach).

Więc, wracam do tego wątku: bynajmniej nie sieję defetyzmu, przeciwnie, zachęcam ? odwagi, śmiałości, wytrwajcie! Już niedługo zwali im się Polska na głowy, a wtedy nadejdzie dzień zapłaty, i my, dla odmiany, będziemy mogli łupić i gwałcić, jak to jest dobrym prawem zwycięzcy.

Uff… „Nie jesteś dziś człowiekiem, Marlowe”. (Skąd cytat? Nie, to jeszcze nie ten konkurs).

Zresztą, o Wielkim Konkursie Ziemkiewicza dla Mend Internetowych dziś już nic nie napiszę, poza zapowiedzią, że zostanie ogłoszony jutro. Punktualnie w południe. Nie zmarnujcie szansy, bo będzie to konkurs niepowtarzalny. Będą cenne nagrody.

Będą też kary.

Szczegóły jutro.

„A niech was wszyscy diabli”. (Ten cytat nie do was, drodzy czytelnicy. Do kogo? Już oni wiedzą).

Coś mi strzeliło do głowy, żeby przeczytać komentarze pod kilkoma moimi ostatnimi tekstami. (Jednym ze skutków jest idea Wielkiego Konkursu Ziemkiewicza dla Mend Internetowych, o którym na końcu). (GDZIE! Na końcu mówię, na razie nie zaglądamy na koniec, tylko czytamy tak, jak autor napisał! Wszystko w swoim czasie!). Brane en masse, wzbudziły we mnie nieodparte skojarzenie z „latającym uniwersytetem” z czasów mojej młodości, gdzie chłopcy z dzisiejszej „Ordynackiej” zyskiwali pierwsze zasługi dla ludowej władzy „dyskutując” z antysocjalistycznymi prelegentami; mniej więcej taki sam właśnie był merytoryczny poziom tej ich „dyskusji”. Ale spomiędzy zwałów błota nanoszonego przez wspomnianych „dyskutantów” błyskają myśli celne.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?