MSZ o Białorusi - polemika z Jarosławem Kaczyńskim

Europa ma wobec państwa Łukaszenki politykę wyraźną i spójną, a Polska w jej tworzeniu odgrywa decydującą rolę. Tym bardziej przykre, że w tak ważnych dniach przywódca polskiej opozycji szkodzi tym działaniom – wiceszef MSZ polemizuje z Jarosławem Kaczyńskim

Publikacja: 14.02.2011 02:13

MSZ o Białorusi - polemika z Jarosławem Kaczyńskim

Foto: PAP

Red

Podejmując dyskusję z krytycznymi opiniami nt. polityki polskiej wobec Białorusi, których dość typowym przykładem jest artykuł Jarosława Kaczyńskiego „Sikorski przegrał Białoruś”, należy przede wszystkim oczyścić przestrzeń polemiki z ukrytych założeń wstępnych. Nie są one otwarcie stawiane, ale raczej z rozmysłem podsuwane czytelnikowi, co powoduje, że jest gotów odnosić swoje oceny nie do sfery politycznych realiów, ale życzeniowych wyobrażeń.

[srodtytul]Oczekiwanie na przemiany[/srodtytul]

Do owych założeń zaliczyć trzeba przede wszystkim myśl, że Polska powinna mieć bezpośredni wpływ na kształtowanie sytuacji wewnętrznej na Białorusi. Czytelnikowi podsuwa się przekonanie, że na Białorusi nie toczy się w istocie walka rodzimych sił politycznych, ale jedynie polityczne szachy zewnętrznych graczy. Kolejne fałszywe założenie, które zaszczepia się czytelnikowi, brzmi: aktywność polskiej służby dyplomatyczno-konsularnej zależy jedynie od dobrej lub złej woli jej pracowników i nie istnieją określone reguły międzynarodowych konwencji oraz prawo i praktyka prawna kraju przyjmującego.

Jeśli zatem chcemy prowadzić dyskusję na czystym polu, przypomnijmy rzeczy oczywiste. Białoruś jest niepodległym krajem, wobec którego obowiązuje nas zasada nieingerencji w jego sprawy wewnętrzne. Polska może oddziaływać na swoich sąsiadów jedynie poprzez prezentowanie atrakcyjnego wzorca rozwojowego, który jest w oczach naszych sąsiadów kojarzony nie z naszym krajem w szczególności, ale z Unią Europejską w ogóle.

Musimy się liczyć z tym, że u naszego wschodniego sąsiada trwa polityczny spór, w którym przewaga stron zależy od zmian zachodzących w tamtejszej opinii publicznej, kształtowanej przez odmienny od naszego w ostatnich 70 latach rozwój historyczny. Nie możemy też ignorować faktu, że polscy dyplomaci na Białorusi muszą przestrzegać prawa międzynarodowego i miejscowego, działając w warunkach niezwykle starannej obserwacji ich aktywności przez władze.

Polityka MSZ wobec Białorusi w ciągu ostatnich kilkunastu lat była tworzona na podstawie realnych ocen, ale musiała brać pod uwagę zewnętrzny wpływ politycznych emocji, wynikających z przywiązania do demokratycznych standardów. Od lat istnieje w Polsce społeczne oczekiwanie, że u sąsiada nastąpią demokratyczne przemiany. Od lat obserwujemy jednak białoruską odmienność drogi rozwoju politycznego i tempa przemian.

Konstatacja ta jest, jak widać, na tyle frustrująca, że łatwo ulega się pokusie obciążania odpowiedzialnością za tę sytuację kolejnych polskich rządów. A przecież to nie od nich w decydującym stopniu zależał i zależy kierunek rozwoju sytuacji. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co powinno być celem polskiej polityki wobec Białorusi. Cele te powinny być określane realistycznie, a nie życzeniowo, zarówno w polityce, jak i w publicystyce.

[srodtytul]Rozejmy i zawieszenia broni[/srodtytul]

Ośmieliłbym się twierdzić, że fundamentalnym celem polityki polskiej na Białorusi jest zbudowanie podstaw do postrzegania tam Polski jako przyjaznego sąsiada i kraju bogatego w doświadczenia historycznych zmian rozwojowych, które Białoruś w sporej mierze też chce przeprowadzić. Osiągnięcie takich zamierzeń uczyniłoby z Białorusi naszego sojusznika i gwaranta stabilności regionalnej.

Oczywiście jest to możliwe jedynie pod warunkiem umacniania się białoruskiej suwerenności i społeczeństwa obywatelskiego, dlatego powinniśmy wspierać rozwój tych procesów w miarę naszych możliwości. Historia Białorusi ostatnich kilkunastu lat pokazuje, że wspomniane procesy nie przebiegają równolegle, a władze akcentują czasem nawet ich sprzeczność, dowodząc, iż autorytarny system lepiej chroni niepodległość niż demokracja. W tych warunkach pozytywne oddziaływanie zewnętrzne jest utrudnione.

Instrumentem służącym do osiągnięcia wskazanego celu jest przede wszystkim rozbudowa sieci kontaktów polskich instytucji i obywateli z partnerami na Białorusi, inicjowanie i realizacja wspólnych projektów, tworzenie stałych struktur współpracy. Działanie to musi obejmować i instytucje państwowe, i społeczeństwo obywatelskie. Nie wolno odkładać go na później i poświęcać dla doraźnych haseł.

Trzeba się nauczyć omijać przeszkody wynikające z odmienności białoruskiego systemu politycznego. Działaliśmy i działamy w warunkach zmieniających się proporcji pomiędzy skłonnością nomenklatury do przyzwolenia na naszą aktywność, zdolnością struktur państwowych i społeczeństwa obywatelskiego do odpowiedniej reakcji na naszą ofertę oraz intensywnością niedemokratycznych zachowań władz. W skrócie: potrzebujemy dialogu, by nie blokowano wszelkiej naszej aktywności.

Dodatkowym elementem układanki jest polska mniejszość, której najbardziej znanym w Polsce symbolem jest Związek Polaków na Białorusi. Dopóki Białoruś realizuje „trzecią drogę”, w kwestii ochrony praw mniejszości możemy uzyskać jedynie efekty prowizoryczne, bowiem diametralnie różne pozostają nasze i władz białoruskich wyobrażenia o prawidłowym rozwiązywaniu jej problemów.

W obecnej sytuacji jesteśmy w stanie jedynie osiągać rozejmy i zawieszenia broni. I jeszcze jedno przypomnienie oczywistości. W dyplomacji nie istnieją zakończenia. Jest ona procesem ciągłym, reagowaniem na zmieniającą się sytuację. Jedyne zakończenie, jakie można sobie wyobrazić, to uznanie porażki i wybór bierności.

[srodtytul]Polityczne pobudzenie[/srodtytul]

Polityka wobec Białorusi w okresie łukaszenkowskim była przedsięwzięciem nad wyraz skomplikowanym. Pomińmy tu dla uproszczenia pierwszą część tej epoki, by skupić się na okresie od lata 2005 r., kiedy doszło do powołania „oficjalnego ZPB Łucznika”, a faktyczne ZPB Andżeliki Borys stało się nielegalne. Wówczas ukształtowała się sytuacja, która bez większych zmian wpływa na politykę polską do dziś.

Sprawa przywrócenia sytuacji wokół Związku Polaków na Białorusi do stanu z marca 2005 r. (czyli po zjeździe, który wybrał Andżelikę Borys na prezesa) została wówczas wyartykułowana jako oczywisty cel polskiej polityki, a medialnie uznana za doktrynę nienaruszalną. Białoruś przeżywała wtedy okres politycznego pobudzenia po sąsiedzkiej pomarańczowej rewolucji, a kraje Unii Europejskiej zwróciły na Mińsk baczniejszą uwagę i aktywizowały swe działania wobec RB.

Polska w tym czasie (druga połowa 2005 r.) zamroziła faktycznie stosunki, a działacze ZPB (Andżeliki Borys) byli poddawani licznym represjom. W 2005 roku odnotowano łącznie 45 takich przypadków. Były to aresztowania, zatrzymania, reżyserowane przewody sądowe, wtargnięcia milicji do lokali i mieszkań, zakazy wyjazdu z Białorusi, zwolnienia z pracy itd.

Po wyborach w Polsce i zwycięstwie PiS nie było kiedy rozmyślać nad ewentualną korektą zamrożenia stosunków, gdyż nastąpiły wybory na Białorusi (luty 2006 r.) uznane przez OBWE za nieodpowiadające standardom demokratycznym, rozbicie demonstracji opozycyjnych, aresztowania i wyroki. UE wprowadziła sankcje wizowe i zamrożenie kont kilkudziesięciu przedstawicieli władz.

Polska aktywnie uczestniczyła we wprowadzeniu tych restrykcji. Uruchomiła też wówczas duże projekty wsparcia społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi – Biełsat, Program Konstantego Kalinowskiego (stypendia dla relegowanych białoruskich studentów), Radio Racja. Ograniczono także poziom kontaktów do szczebla poniżej wiceministra, podczas gdy pozostali partnerzy z UE zostawili sobie szerszy margines oddziaływania.

W efekcie kontakty polsko-białoruskie pozostały zamrożone, przestały działać stałe struktury współpracy (komisje rządowe, grupy robocze etc.), a represje wobec działaczy ZPB nie ustawały. W 2006 i pierwszej połowie 2007 roku odnotowano ok. 60 kolejnych takich przypadków.

Nieuchronne stawało się nawiązanie kontaktu z władzami białoruskimi i latem 2007 roku doszło do rozmów między przedstawicielami białoruskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i polskiego BBN, o których wspomina w swym artykule Jarosław Kaczyński. Była to trudna decyzja, bo w więzieniu pozostawał wówczas jeszcze Aleksander Kazulin, a rozmówcą ze strony białoruskiej był Wiktar Szejman, który pozostawał (i pozostaje bez przerwy do dziś) na unijnej liście visa ban w związku z zarzutami o udział w likwidowaniu politycznych przeciwników Aleksandra Łukaszenki. Efektem było jednak chwiejne zawieszenie broni na froncie przeciw ZPB. Rychło potem nastąpiły w Polsce kolejne wybory i zmiana rządu.

[srodtytul]Okres warunkowego dialogu[/srodtytul]

Jesienią 2007 roku powstała nowa sytuacja nie tylko ze względu na zmianę rządu w Polsce, ale przede wszystkim w związku z ustawą o Karcie Polaka przyjętą jeszcze przez ustępujący parlament. Strona białoruska oceniła tę inicjatywę skrajnie negatywnie i uznała jej realizację na terenie Białorusi za sprzeczną z prawem wewnętrznym. Zapowiedziała otwarte przeciwdziałanie i mobilizowała do tego administrację i opinię publiczną przed wejściem ustawy w życie w marcu 2008 roku. Utrudniło to, rzecz jasna, utrzymywanie chwiejnego rozejmu wokół ZPB.

[wyimek]Myśl, że Polska powinna mieć bezpośredni wpływ na kształtowanie sytuacji wewnętrznej na Białorusi, to założenie fałszywe[/wyimek]

Ostrożne rozmowy były jednak kontynuowane. Tym razem na poziomie wiceministrów spraw zagranicznych i eksperckich grup roboczych. Dzięki temu nieufnemu z obu stron dialogowi nacisk represji na ZPB zelżał. Bezpośrednie represje ustały i ustąpiły miejsca nękaniu przez „nieznanych sprawców” i uciążliwe procedury administracyjne. Mimo wszystko pozwoliło to ZPB odetchnąć i zorganizować kilka dużych imprez ze swoim 20-leciem na czele.

Konsultacjami objęto także kwestię realizowania w RB Karty Polaka, uzyskując i w tej mierze przynajmniej deklaracje o nieagresji. Strona białoruska pozostała jednak przy swoim negatywnym stanowisku, co do dzisiaj tworzy niesprzyjające warunki dla realizacji ustawy przez polskie urzędy konsularne i w istocie spowalnia wydawanie kart w stosunku do efektów osiąganych w innych krajach.

Podczas gdy Polska mozolnie negocjowała kruchą równowagę wokół ZPB i Karty Polaka, nasi unijni partnerzy wykazywali rosnącą aktywność na Białorusi i coraz wyraźniej rysowała się możliwość poprawy stosunków między Białorusią a UE. Łukaszenkę skłaniały ku niej powtarzające się komplikacje w stosunkach białorusko-rosyjskich. W sierpniu 2008 roku uwolniony został z więzienia Kazulin, co oznaczało koniec problemu więźniów politycznych. W Brukseli zapanowała gotowość do zawieszenia sankcji i podjęcia ostrożnego dialogu o rozwoju współpracy w zamian za liberalizację wewnętrzną, a kryzys gruziński sprawił, że kraje UE zaczęły dostrzegać potrzebę znacznie większej aktywności w regionie postsowieckim.

Polska wykorzystała tę zmianę dla uzyskania poparcia w Unii dla Partnerstwa Wschodniego, będącego także dla Białorusi dodatkową polityczną i finansową ofertą, ale z całą pewnością nie alternatywą wobec białorusko-rosyjskich powiązań ekonomicznych. W ten sposób Unia i Polska w stosunkach z Białorusią weszły w okres „warunkowego dialogu”. Rozwój stosunków został uzależniony od działań liberalizacyjnych władz w Mińsku.

Warunkowość naszej polityki jest aktualna do dziś: gdy reżim białoruski stwarza swym obywatelom większą przestrzeń wolności, może oczekiwać silniejszej współpracy i zachęt ze strony i Polski, i UE. Ale gdy, jak w ostatnich tygodniach, brutalnie prześladuje niepokornych, nasza i europejska reakcja jest twarda.

[srodtytul]Dwutorowa polityka[/srodtytul]

Od początku jednak ani z białoruską liberalizacją, ani z efektywnością PW na Białorusi nie wiązano hurraoptymistycznych oczekiwań. Europejska polityka dialogu przynosiła umiarkowane skutki pozytywne (uwolnienie Aleksandra Kazulina, powrót na rynek kilku gazet opozycyjnych, powstanie komitetów konsultacyjnych z udziałem przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego), ale wyhamowała działania ofensywne wobec opozycji i zastopowała antyunijną retorykę propagandy, co przyczyniło się do korzystnych dla UE zmian w opinii publicznej.

W okresie ostrożnego dialogu (jesień 2007 – wiosna 2009) niezaniedbywane były kontakty z opozycją Białorusi. Prowadzono politykę dwutorowości. Podtrzymano finansowanie głównych projektów pomocowych. Białoruś była niezmiennie priorytetowym kierunkiem polskiej pomocy rozwojowej zarządzanej przez MSZ. Uruchomiono w tym czasie program małych grantów dystrybuowanych przez ambasadę.

Grupy liderów opozycji białoruskiej były regularnie, średnio raz na pół roku, zapraszane do Polski na wizyty, w czasie których spotykały się z ministrem spraw zagranicznych, parlamentarzystami, organizacjami społecznymi i środowiskami eksperckimi. Każda wizyta w Mińsku na szczeblu wiceministra spraw zagranicznych miała w swym programie spotkanie z opozycją. W Ambasadzie RP w Mińsku i na jej imprezach licznie gościli przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego.

Realizowano przy tym zasadę otwarcia na wszystkie środowiska opozycyjne, niezależnie od coraz wyraźniejszych podziałów pomiędzy nimi. To właśnie w polskim MSZ i w polskiej ambasadzie można było zobaczyć całe spektrum opozycji.

Jednocześnie toczyły się rozmowy o ZPB. W okresie prounijnego optymizmu po wyjściu z więzienia Kazulina strona białoruska wystąpiła z własnymi propozycjami rozwiązania konfliktu. Przedłożyła wówczas plan ponownego zjednoczenia ZPB w drodze negocjacji między ZPB Borys a ZPB Łucznika (jesień 2008). Propozycję tę polski MSZ przekazał kierownictwu ZPB Andżeliki Borys, sugerując pozytywną reakcję.

Uznaliśmy, że choć trudno liczyć na powodzenie takich negocjacji, można do nich przystąpić, by przedłużyć okres „rozejmu”. Mogła to być również szansa na uzyskanie pośredniej legalizacji ZPB. Takie znaczenie miałoby bowiem dopuszczenie przez władze białoruskie reprezentacji „nielegalnego” związku do formalnych negocjacji.

Medialna burza, która się wówczas rozpętała, przypisująca MSZ – bezpodstawnie – niecne pobudki, podkopała zaufanie związku do ministerstwa i jego służb i w efekcie Rada Naczelna podjęła decyzję o nieprzystępowaniu do rozmów. To z kolei usztywniło znacznie pozycję strony białoruskiej.

[srodtytul]Zarządzanie kryzysem[/srodtytul]

Wobec zbliżającego się terminu zjazdu ZPB Borys konieczne było podjęcie dalszych rozmów i doprowadzenie do sytuacji, w której mógłby się on odbyć bez aktywnego przeciwdziałania władz. Polskim służbom dyplomatycznym udało się do tego doprowadzić i w marcu 2009 r. odbył się w Grodnie zjazd tej nielegalnej – z punktu widzenia Mińska – organizacji. Przyjechało nań wielu gości, którzy przekroczyli granicę, choć znajdowali się na liście osób niepożądanych na terytorium Białorusi. Najważniejsze było to, że zgodnie ze statutem zostały powołane władze, które mogą kontynuować działalność przez cztery lata.

W roku 2009 pozytywne gesty ze strony białoruskiej ustawały i liberalizacja stawała się zupełnie już pustym dźwiękiem. Pod koniec roku pojawiły się przypadki zastraszania opozycji, nękania administracyjnego opozycyjnych gazet. Trwała sprawa Nikołaja Awtuchowicza i osób oskarżonych wraz z nim o terrorystyczne zamiary, a choć nie doszło do uznania aresztowanego za więźnia politycznego, to powszechnie uznawano, iż sprawa ma takie waśnie podłoże.

W tym okresie polski MSZ z wolna wracał do tego etapu działań wobec Białorusi, który można nazwać zarządzaniem kryzysem. Po zjeździe ZPB władze białoruskie uznały, że pozwoliły na zbyt wiele, i usztywniły znowu swoją pozycję. Rozmowy o legalizacji związku nie przynosiły efektu. Jednocześnie Polska prezentowała w UE realistyczne, a więc nieuchronnie krytyczne stanowisko wobec sytuacji na Białorusi. Sam minister Sikorski telefonicznie upominał się o uwolnienie Awtuchowicza u swojego odpowiednika. Większość unijnych partnerów skłonna była wówczas pomijać niepokojące oznaki i zalecać kontynuację dialogu na dotychczasowych warunkach.

W styczniu 2010 roku odczuwalne wcześniej zaostrzenie polityki wobec opozycji i wszelkich „nieposłusznych” dotknęło białoruskich Polaków i ZPB. Władze przejęły dla legalnego z ich punktu widzenia ZPB Siemaszki Dom Polski w Iwieńcu. Rozpoczął się też proces przeciwko spółce Polonica prowadzącej działalność oświatową. Można nazywać te działania aktem bezprawnym, należałoby jednak dodać: moralnie, bowiem odbywało się to w majestacie prawa takiego, jakie obecnie obowiązuje na Białorusi. Nasze placówki wspierały ZPB w tych chwilach, a konsulowie działali na miejscu zdarzeń na tyle aktywnie, na ile zezwalają międzynarodowe przepisy i prawo miejscowe.

Po tych wydarzeniach stanęliśmy przed wyborem bądź natychmiastowego zamrożenia stosunków, co oznaczałoby zwiększenie represji przeciw ZPB Borys i zostałoby źle przyjęte przez unijnych partnerów, bądź kontynuowania dialogu przy użyciu znacznie bardziej stanowczego tonu.

Realizacji tego drugiego scenariusza służyły trzy spotkania ministra Radosława Sikorskiego: jedno z ministrem Siergiejem Martynowem i dwa z Aleksandrem Łukaszenką, w tym listopadowe, w towarzystwie ministra Guida Westerwellego. Ten wybór nie przyniósł pozytywnej zmiany stanowiska strony białoruskiej, ale zapewnił Polsce zachowanie maksymalnych możliwości oddziaływania na partnerów unijnych, co zostało sprawdzone w chwili kryzysu, w grudniu 2010 r.

[srodtytul]Krytyka pozbawiona podstaw[/srodtytul]

W 2010 roku MSZ RP kontynuował politykę dwutorowości i podtrzymywał kontakty z opozycją i społeczeństwem obywatelskim Białorusi. Pozostawał też wierne zasadzie współpracy ze wszystkimi opozycyjnymi ugrupowaniami politycznymi. W ciągu roku 2010 pojawiło się wśród nich nowe zjawisko – ruch „Mów prawdę!”, który wystawił własnego kandydata na prezydenta Uładzimira Niaklajeua i uzyskał zaskakująco dobre efekty w rankingach rozpoznawalności i popularności. Minister Radosław Sikorski w czasie kampanii wyborczej na Białorusi spotkał się zarówno z nim, jak i innymi kandydatami opozycji na prezydenta, a także Aleksandrem Milinkiewiczem.

Rozwój wypadków po 19 grudnia 2010 r. jest chyba dobrze pamiętany. Polska znów zastosowała politykę warunkowości. Pierwsza, kilka dni po rozpoczęciu przez Łukaszenkę fali brutalnych represji, wprowadziła zdecydowane działania wobec Białorusi. Wprowadzone 31 stycznia europejskie sankcje wizowe połączone z zamrożeniem kont funkcjonariuszy reżimu były realizacją naszego programu. Podobnie jak ogromne wsparcie społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi, uwidocznione na konferencji zorganizowanej przez MSZ w Warszawie 2 lutego i nawiązujące do polskiej decyzji o podwojeniu funduszy skierowanych na te cele (konkursy na dodatkowe projekty zostaną ogłoszone niebawem).

Decyzja o zwolnieniu Białorusinów z opłat za wizy krajowe pociągnęła za sobą podobny krok Łotwy i liberalizacyjne, choć skromniejsze decyzje innych partnerów. Miała też ewidentne skutki praktyczne: w styczniu br. wydaliśmy ponad 6000 takich wiz, rok wcześniej ok. 2600.

Efekt ostatnich tygodni jest następujący: sankcje na reżim białoruski uchwalone w Brukseli są twardsze niż w 2006 roku, a pomoc dla społeczeństwa obywatelskiego zadeklarowana w środę w Warszawie – najhojniejsza w historii. Europa ma wobec Białorusi politykę wyraźną i spójną, a Polska w jej tworzeniu odgrywa decydującą rolę. Tym bardziej przykre, że w tak ważnych dniach przywódca polskiej opozycji szkodzi tym działaniom krytyką tyleż ostrą, ile pozbawioną podstaw.

[srodtytul]Niedobry ton[/srodtytul]

Większość krytycznych wobec MSZ uwag z tekstu Jarosława Kaczyńskiego można by uznać za zwyczajny przejaw politycznej opozycyjności i ograniczyć się do cierpliwego powtarzania wyjaśnień. Jest jednak jeden poważny wyjątek. Zarzuty dotyczące politycznej skuteczności popierania tego czy innego białoruskiego polityka opozycyjnego ocenić trzeba jasno jako nierozważne.

Deprecjonowanie znaczenia kandydata, który w momencie powstania artykułu był osadzony w areszcie, wcześniej brutalnie pobity i pozbawiony odpowiedniej opieki lekarskiej, a obecnie pozostaje w areszcie domowym i oczekuje na proces sądowy, jest smutnym wyłomem wobec respektowanej przez demokratyczny świat zasady, że nie różnicujemy ocen wobec oskarżonych o przewrót opozycjonistów, dopóki ostatni z nich nie znajdzie się na wolności.

Powtarzanie zarzutów łukaszenkowskiej propagandy o polsko-niemieckim spisku przez polskiego polityka jest równie zasmucające. Ucieszyło natomiast białoruską telewizję państwową, która w niedzielnej (6 lutego) edycji programu „W centrum uwagi” (PRL-owski „Dziennik telewizyjny” z okresu stanu wojennego do sześcianu) z satysfakcją odnotowała artykuł Jarosława Kaczyńskiego, mówiąc, iż sami Polacy potwierdzają oskarżenia o wrogie knowania.

Muszę też zwrócić jeszcze uwagę czytelnika na kwestię szczególnie ważną. Wystawianie cenzurek poszczególnym liderom białoruskiej opozycji, dzielenie ich z Polski na prawidłowych i nieprawidłowych, stosowanie języka „przegrać Białoruś” jest równoznaczne z popadaniem w paternalizm, którego właśnie my powinniśmy się szczególnie wystrzegać. Z takiego tonu trzeba się po prostu wycofać.

Pozwalam sobie na zamieszczenie tego apelu, gdyż wśród Białorusinów spędziłem kilka lat, nauczyłem się ich języka, poznałem kraj, doceniłem kulturę i przywykłem szanować ich nie zawsze w pełni dla nas zrozumiałą odrębność.

[i]Autor jest wiceministrem spraw zagranicznych, w latach 2006 – 2010 był ambasadorem RP na Białorusi[/i]

[ramka][srodtytul]Pisał w opiniach[/srodtytul]

Jarosław Kaczyński

[link=http://www.rp.pl/artykul/603086.html]Sikorski przegrał Białoruś[/link]

Czas wytrzeźwieć z mrzonek i zrozumieć w końcu, że stosowany wobec Łukaszenki „kij” był w rzeczywistości gałązką oliwną, a oferowana mu „marchewka” okazała się zgniłą pietruszką.

1 lutego 2011[/ramka]

Podejmując dyskusję z krytycznymi opiniami nt. polityki polskiej wobec Białorusi, których dość typowym przykładem jest artykuł Jarosława Kaczyńskiego „Sikorski przegrał Białoruś”, należy przede wszystkim oczyścić przestrzeń polemiki z ukrytych założeń wstępnych. Nie są one otwarcie stawiane, ale raczej z rozmysłem podsuwane czytelnikowi, co powoduje, że jest gotów odnosić swoje oceny nie do sfery politycznych realiów, ale życzeniowych wyobrażeń.

[srodtytul]Oczekiwanie na przemiany[/srodtytul]

Pozostało 98% artykułu
felietony
Donald Trump przeminie, ale triumpizm zakwitnie. Tego chce lud
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Nowa Jałta dla Ukrainy?
Opinie polityczno - społeczne
Rafał Trzaskowski albo nikt. Czy PO w wyborach prezydenckich czeka chichot historii?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Szokujące, jak bardzo oderwani od rzeczywistości byli amerykańscy celebryci
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: Antyklerykał na czele archidiecezji warszawskiej nadzieją na zmianę w Kościele
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje