Wolność słowa to sprawa dla polityków niezbyt przyjemna. Czy może raczej – przyjemna połowicznie. A dokładnie rzecz biorąc – w tej połowie, w której sprzyja ich interesom. Korzystający z wolności słowa, zwłaszcza balansujący na granicy dobrego smaku, mogą być, w zależności od aktualnej potrzeby tej czy innej partii, przedstawicielami godnego ochrony ruchu obywatelskiej niezgody na to lub tamto albo – zasługującymi na potępienie antyspołecznymi osobnikami korzystającymi z wolności słowa w sposób "nieodpowiedzialny".
Zatrzymani za Tolę
W ostatnim czasie z wolności słowa w taki właśnie nieodpowiedzialny sposób korzystali kibice Legii (zdarzało im się zresztą już wcześniej, ale że wówczas hasła do walki z nimi nie wydał sam premier Tusk, sprawy jakoś nie nagłaśniano), którym się jeszcze upiekło, potem kibice Jagiellonii Białystok, którym się już nie upiekło, jako że ośmielili się nazwać szefa rządu "matołem", a także autor strony Antykomor.pl, któremu nie upiekło się już w żadnym stopniu, jako że nalot na jego skromne mieszkanie przeprowadziła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego powołana przecież do ścigania najpoważniejszych przestępstw. No i jeszcze kibice Wisły Płock, których najpierw zatrzymano za Tolę Donalda, ale potem wypuszczono.
Większość tych spraw odbiła się echem tak negatywnym, że ani przedstawiciele prezydenta, ani premier nie uznali za stosowne jej usprawiedliwiać. Natomiast przedstawiciele opozycji ujmowali się i za kibicami z Białegostoku, i za Robertem Fryczem, twórcą Antykomora.
Jak interpretować te wydarzenia? Skłaniam się raczej przeciwko hipotezie, że policja i prokuratura działały pod wpływem bezpośredniej sugestii lub polecenia z kręgów władzy (choć i takiej ewentualności nie można wykluczyć). Prawdopodobnie mamy do czynienia z klasycznym przypadkiem odgadywania życzeń rządzących przez nadgorliwych, a zarazem strachliwych funkcjonariuszy. Nie zmienia to faktu, że tacy funkcjonariusze zwykle bezbłędnie wyczuwają owe oczekiwania i atmosferę przyzwolenia na ich wypełnianie. A że obecna władza ma dziś względny medialny luz (choć chyba coraz mniejszy), może sobie w tej kwestii pozwolić na więcej.