Bielecki: większość nie zawsze ma rację

Jako poseł AWS zaproponowałem klubowi eksperyment. Głosujcie, żebym miał włosy na głowie za trzy dni, a ja będę przeciw. I przekonacie się, że o mojej łysinie nie decyduje większość – pisze publicysta

Aktualizacja: 27.10.2011 21:45 Publikacja: 27.10.2011 20:21

Czesław Bielecki

Czesław Bielecki

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

W futurystycznym filmie "Raport mniejszości" ukazano świat roku 2054, w którym nie ma miejsca na zbrodnię, gdyż wszystko podlega już kontroli. W dzisiejszej Polsce roku 2011 partia rządząca (nazwijmy ją dla wygody PR) zdobyła wszystko. W mniejszości obywateli, którzy zdecydowali się głosować, uzyskała większość. Ma rząd, samorządy i prezydenta.

Uzurpacja wobec rozsądku

Ten raport mniejszości sporządzam, aby przeciwstawić się ogłupiającemu acz powszechnemu twierdzeniu polityków PR i zapatrzonych w nią mediów, że posiadanie większości jest równoznaczne z posiadaniem racji. Ta pewność dysponowania prawdą, dla której nie ma alternatywy, jest antysystemowa (by użyć ulubionego argumentu PO kierowanego w stronę PiS).

Przekonanie, że demokratyczny wybór władzy wyposaża rządzących w bezsporne prawdy, jest zarówno uzurpacją wobec zdrowego rozsądku, jak dowodem ataku na wszelką innowacyjność. Hasło firmy Apple i jej szefa Steve'a Jobsa brzmiało: "Myśl inaczej". Hasło Platformy i jej szefa Donalda Tuska brzmi: "Myśl tak samo jak ja albo zostaniesz wyautowany". Otóż zdaniem mniejszości, a być może milczącej większości, demokracja dopóty pozostaje najlepszym ze znanych ustrojów politycznych, dopóki pozwala wewnątrz i na zewnątrz PR na alternatywne myślenie i działanie.

Zdolność do przyjmowania argumentów innych niż własne jest tym ważniejsza, że weszliśmy w trudne czasy dla Europy i dla świata. Następują radykalne przewartościowania. Kryzys, którego doświadczamy także w Polsce od 2008 r., uświadomił już wszystkim, że nie mamy prostego wyboru między czystym liberalizmem a społecznym solidaryzmem.

Rynki finansowe doby globalizacji nie odegrały tej roli, którą im wyznaczono: nie lokowały optymalnie kapitału i nie panowały nad ryzykiem. "Kapitał został źle ulokowany, a ryzyko wzrosło – stwierdził Joseph Stiglitz, laureat Nobla z ekonomii w 2001 r. – W obecnym systemie uspołeczniliśmy straty i sprywatyzowaliśmy zyski. To nie jest kapitalizm, to nie jest gospodarka wolnorynkowa, lecz wypaczona ekonomia".

Stiglitz kończy wyraźną przestrogą: "Jeśli obecny system będzie dalej trwał, nie uda się nam osiągnąć wzrostu i nie zdołamy zbudować sprawiedliwego społeczeństwa".

Nie przez długi korytarz

Partię rządzącą (PR) powinien skłonić do myślenia fakt, że dawny entuzjasta terapii szokowej i hiperliberał Jeffrey Sachs dołączył ostatnio do ruchu "oburzonych" na Wall Street. Jako mniejszość proponuję, aby nasza zadowolona z siebie większość wzięła to pod uwagę.

Sztuka ekonomii jest sprawą ludzi i okoliczności, w których działają. To, co zaowocowało zalegalizowaniem rynku w Polsce i było sukcesem Balcerowicza, w Rosji doprowadziło do tak głębokiego upadku gospodarczego, że obywatele zagłosowali za putinowskim jedynowładztwem z demokratyczną fasadą.

Być może Tuskowi sympatyczniej rozmawia się z Putinem niż z Janukowyczem czy Łukaszenką. Dla milczącej większości dwaj ostatni pozostają niepodległymi sąsiadami, którym do demokracji równie daleko jak Putinowi. Czy represje wobec Michaiła Chodorkowskiego różnią się gatunkowo od wyroku na Julię Tymoszenko?

Wchodząc w kryzys ekonomii i geopolityki, zachowajmy chłód i umiar. I tak jak zrozumieliśmy już, że tylko do czasu można się samemu oszukiwać, np. wierząc w wirtualny pieniądz, tak przekonaliśmy się, że kapitalizm polityczny jest jak demokracja ludowa. PR powinna odbierać sygnały opisujące rzeczywisty świat, nawet gdy są głosami mniejszości.

Gdy AWS był największym klubem w parlamencie, Marian Krzaklewski lubił powtarzać, gdy wygrywała jego większość, że zwyciężyła demokratyczna racja. Jeszcze zanim przekonaliśmy się, że miał komputerową pamięć do liczenia głosów swoich zwolenników i zrywania kworum, gdy nie mógł czegoś przeforsować, jako mniejszość mentalna zaproponowałem klubowi eksperyment. Głosujcie, żebym miał włosy na głowie za trzy dni, a ja jednoosobowo będę przeciw i przekonacie się, że o mojej łysinie nie decyduje większość.

Ostatnio w Europie uzyskała większość grupa, która twierdziła – na przekór dominującemu trendowi – że multikulturalizm doprowadzi do powstawania etnicznych gett. Jeszcze niedawno był to pogląd niepoprawny politycznie. I oto upadł. Europa wróciła do swoich republikańskich wartości.

Podobnie nikt przytomny nie twierdzi, że Polska straciła na tym, że nie weszła na siłę do strefy euro, gdy pewnego dnia w Krynicy premier Tusk obudził się z takim pomysłem. Co przytomniejsi zaznaczają, że jeśli nawet ma do niej wejść, to nie przez tak długi korytarz, aby po drodze wykończyli nas spekulanci.

Szwajcarzy drukują franki

Integracja europejska musi odnaleźć równowagę między prawami i obowiązkami. Tego dotyczy dzisiaj trudny dialog krajów eurolandu z resztą Unii. Nawet najwięksi zwolennicy swobody przepływu kapitału zauważyli, że wprawdzie pieniądz nie ma paszportu, ale zarządzający nim mają narodowe interesy. I niedobrze być spółką córką upadłego banku matki z innego kraju.

Jeszcze parę miesięcy temu nikt by też nie uwierzył, że Szwajcarzy mogą drukować franki, żeby tylko opanować nadwartościowanie swojej waluty. Przechodzimy trudny test jedności Zachodu: wobec kryzysu euro czy dolara żaden kraj nie jest samotną wyspą.

Przypominamy sobie po kilkudziesięciu latach Wielką Transformację, o której pisał w latach 40. Węgier Karl Polanyi. Pieniądz, ziemia i praca nie są towarami jak inne. Ten pierwszy pojawia się zgodnie z decyzjami politycznymi. Ziemi nie przybywa. Nieprawdą jest, że człowiek jest tylko istotą ekonomiczną i pracuje wyłącznie z chęci zysku. Ład ekonomiczny zakorzeniony jest społecznie i uwarunkowany historią. Dlatego transformacja w Polsce wyglądała inaczej niż w Rosji, a greckie państwo opiekuńcze różni się poważnie od niemieckiego.

Sam od lat głoszę tezę, że w podejściu do prawa Polacy są bliscy Anglosasom i działają przez poszerzanie precedensów. Polscy politycy kompletnie to ignorują i tworzą rozwiązania legislacyjne zaprzeczające obyczajom rodaków. Przypominam o tym w przededniu reform, które nas nieuchronnie czekają.

Kwestia smaku

PR – partia rządząca, uznała ostatnio, że jest już tak tolerancyjna, że stać ją na kompletne lekceważenie inaczej myślących. Jakby jedynym testem otwartości był fakt (skądinąd pożyteczny moim zdaniem), że do Sejmu dostali się otwarty gej i transseksualista, więc teraz nawet na zwykły rasizm można sobie już pozwolić. Tak więc ci, którzy nie głosowali na PO, lecz na PiS, obywatele naszych ziem wschodnich to "Węgrzy" – napisał Seweryn Blumsztajn i zatytułował swój felieton "Życie seksualne mniejszości węgierskiej".

Skądinąd ta sama gazeta uważa, że nazwanie kogoś Żydem może być obelgą, co jej eksperci ustalają według kryterium, kto tego słowa użył. Jednocześnie Kuba Wojewódzki znieważył publicznie Alvina Gajadhura, obywatela polskiego, którego ojciec był Hindusem, a matka Polką. Padły słowa o "krajowym rejestrze Murzynów" i "buszmeńskiej sieci dla czarnych", w której działa telefon pana Gajadhura.

Jak się okazało, nasz ciemnoskóry współobywatel zgrzeszył ciężko przeciwko takim białym ludziom jak Kuba Wojewódzki, gdyż startował do Sejmu z list Prawa i Sprawiedliwości. Niezawisły sąd nie wszczął sprawy przeciw Wojewódzkiemu w trybie wyborczym.

Adam Michnik w komentarzu zatytułowanym "Wojewódzki i Duch Święty" stwierdził wkrótce po tym, że "te wybory to zwycięstwo Polski Marka Kondrata i Kuby Wojewódzkiego. Polski ludzi bystrych i uśmiechniętych". Jeśli jesteś bystry, czytelniku, uśmiechnij się na końcu. Wszystko jest kwestią smaku. A o tym nigdy nie decydowała większość.

Autor jest publicystą, architektem,  politykiem. W PRL działał w opozycji  demokratycznej, publikował w prasie podziemnej jako Maciej Poleski. Był doradcą w rządzie Jana Olszewskiego, posłem AWS. Współtworzył Ruch Stu. Zainicjował powołanie Muzeum Komunizmu w Warszawie

Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę