Donald Tusk zrobił porządek w PO. Wyniszczył rywalizujące frakcje, pognębił oponentów. Pytanie, jak będzie rządzić, zeszło na drugi plan. Niby zapowiedział na wewnętrznym partyjnym spotkaniu ostry kurs reform. Ale partia nie wie, czy to prawda, czy tylko PR.
Osłabił, ale nie zabił
Ostatnio Tusk komplementował Grzegorza Schetynę – człowieka, którego pozbawił funkcji marszałka i wypchnął niemal na margines. Na poniedziałkowym spotkaniu zarządu mówił, że Schetyna to jego naturalny następca. – Przez chwilę myśleliśmy, że za chwilę padnie propozycja ważnego stanowiska rządowego dla byłego marszałka, ale nic takiego się nie stało – opowiada uczestnik rozmów.
Potem doszło do dogrywki w sześć oczu: Tusk, Schetyna i szykowany na szefa klubu Rafał Grupiński (człowiek z frakcji Schetyny). Premier ciągle był miły: "Skoro jesteś moim naturalnym następcą, to dobrze, żebyś się nie zużywał". Czyli co? Schetyna będzie zwykłym posłem, a na osłodę dostanie stanowisko szefa komisji. Jakiej? To już Tuska nie obchodzi – bo klub ma "ustawiać" Grupiński. Mogą być sprawy zagraniczne, może być cokolwiek innego.
Tusk osłabił, ale nie zabił, być może jutro zmieni zdanie. Dlatego Schetyna nie wie: brać komisję czy nie brać i zaszyć się w tylnych ławach, czekając na szansę.
Żelazny kandydat
Wcześniej w Sali Kolumnowej Sejmu zebrała się śmietanka polityków Platformy – by odebrać poświadczenie wyboru na posła. Rozmawialiśmy z wieloma. Ani jeden nie potrafił z pewnością powiedzieć, kto będzie w nowym rządzie ani jakie są plany Tuska na najbliższą kadencję. Czy będą ostre reformy, czy PO pozostanie przy polityce ciepłej wody w kranie? – Wie o tym tylko jedna osoba. I jest to Donald Tusk. Choć nawet to nie jest pewne. Premier przecież często się waha, hamletyzuje – usłyszeliśmy.