Premier Tusk otrzymał do Polaków w ostatnich wyborach bardzo silny mandat na kolejne cztery lata rządów. Oczywiście dobrze zdajemy sobie sprawę z tego, że wygrał on wybory nie mimo tego, że nie palił się do reformowania, ale właśnie dlatego, że tego nie robił. Innymi słowy, powrócił paradoks późnej epoki saskiej, kiedy mimo fatalnego stanu państwa, obywatele „jedli, pili i popuszczali pasa". Ale ponieważ książki historyczne interesują już tylko ludzi starych, słabo wykształconych z mniejszych ośrodków, przykładem bardziej zrozumiałym będzie być może porównanie polityki polskiej do włoskiej. Zarówno w Polsce jak i we Włoszech społeczeństwo wybiera sobie premierów, którzy utrzymują je przyjemnym letargu i przekonują, że rządzenie odbywa się „daleko od polityki".
Bez działań państwa kryzys na drogach i kolei będzie się pogłębiał aż do stanu agonii, a Polacy na podobieństwo obywateli Pakistanu czy Tanzanii będą podróżować tysiącami busików
Polacy pokazali, że nie oczekują od rządzących rozwoju gospodarczego, ale zwykłego poczucia dobrobytu, choć na dłuższą metę nie ma wzrostu bez rozwoju. Być może jakoś dostrzegają związek dyscyplinujących reform, z wysoką jakością dóbr publicznych i narodową konkurencyjnością na globalnym rynku oraz najwyraźniej bardziej interesuje ich stabilność prywatnych, indywidualnych projektów. Wybierają sobie wiec takiego premiera, który zapewnia im spokój konsumpcji. Czy postępując w ten sposób Polacy mają rację? Naszym zdaniem nie i bynajmniej nie świadczy to dobrze o ich politycznej dojrzałości. Gdyby jednak zechcieli nagle w przypływie (polskiej) fantazji przestać zachowywać się jak Włosi, a zacząć zachowywać jak Niemcy, to pozwalamy sobie podpowiedzieć im kilka pytań, które powinni przez najbliższe cztery lata regularnie zadawać premierowi Tuskowi.
Pytanie pierwsze: Jak Pan zadba o polską demografię?
Swego czasu politykę demograficzną swojego rządu premier Tusk sprowadził do hasła: „nie ma co gadać, tylko trzeba brać się do roboty". Kilka tygodni temu ekspert Instytutu Sobieskiego – Bartosz Marczuk – informował, że Polki urodziły w Wielkiej Brytanii w 2010 roku prawie 20 tysięcy dzieci. Oznacza to, że wskaźnik dzietności dla Polek w kraju wynosi niespełna 1,4. a dla Polek w Wielkiej Brytanii waha się w okolicach 2,5. Tę informację można i trzeba traktować jako dowód totalnej klęski polskiej polityki społecznej. Okazuje się, że to nie niechęć rodaków do posiadania potomstwa jest przyczyną zapaści demograficznej. W istotny sposób wpływa na nią zła polityka państwa wobec rodzin.