Od miesiąca lekarze weterynarii walczą o życie kota, którego na jednym z krakowskich osiedli skatował właściciel. Człowiek postanowił ukarać zwierzę za to, że zjadło plaster boczku: obciął mu język i pobił. Interweniowało Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami: mężczyźnie grozi kara więzienia, a Pandek, którego losy śledzi dziś cała Polska, wciąż jest w szpitalu. Biały mruczek w bure łaty szybko znalazł kochający dom, gdzie dochodził do siebie, ale jego stan się pogorszył, więc musiał przejść operację: rokowania są ostrożne, trzymamy więc kciuki i łapy.
Luka straciła pana. Opiekę nad suczką przejął brat zmarłego. Bił zwierzę deską, aż upadło. Pomimo trudnych doświadczeń poszukuje kontaktu z człowiekiem: lubi się przytulać i wyczekuje wspólnych spacerów. Podaje łapę wolontariuszom, a jej oczy wtedy nabierają blasku. Pies wyczekuje dobrego domu w schronisku w Gnieźnie.
Prawa zwierząt są dla Polaków coraz ważniejsze
Szczenięta w worku foliowym, koty uratowane z pseudohodowli. Psy na krótkich łańcuchach w pralce przerobionej na budę. Zimne betonowe boksy, do których trafiają kolejne zwierzęta, bo komuś prezent się znudził lub nadeszły wakacje. Zagłodzone lub skatowane czworonogi, którym nie udało się pomóc. Tak wygląda codzienność działaczy i działaczek organizacji, które zajmują się ochroną praw zwierząt.
Czytaj więcej
Komisją nadzwyczajną ds. zwierząt w Sejmie pokieruje wpływowa polityk. Jednak nie oznacza to szyb...
Idea ochrony zwierząt jest bliższa coraz większej grupie Polaków. Niechaj świadczy o tym długa kolejka chętnych do adopcji Pandka. Latem opinię publiczną poruszyły zdjęcia strażaków ratujących czworonogi z powodzi i historia zalanego Ośrodka Rehabilitacji Jeży „Jerzy dla jeży” w Kłodzku (błyskawicznie zebrano pieniądze na jego odbudowę). A pod obywatelskim projektem ustawy „Stop Łańcuchom, Pseudohodowlom i Bezdomności Zwierząt” podpisało się ponad 500 tys. osób (czyli 400 tys. więcej, niż się wymaga).