Będą szczyty 17 państw strefy euro – obejmujące "specyficzne", jak to ujął prezydent Sarkozy, tematy dotyczące euro, szczyty państw "euro plus" (czyli tych 25, które zdecydowały się podpisać pakt fiskalny) i szczyty wszystkich 27 państw Unii – razem z Wielką Brytanią i Czechami, które go nie chcą podpisać.
To jest podobno bardzo ważne ustalenie ostatniego szczytu. Kraje spoza strefy euro, które ratyfikują pakt fiskalny, "powinny uczestniczyć w szczytach dotyczących konkurencyjności oraz zmian w architekturze strefy euro, a także, jeśli to wskazane, w sprawie wdrażania traktatu przynajmniej raz w roku". To z kolei jest podobno bardzo wielki sukces Polski i premiera Tuska.
Nie ustalono jeszcze, kto przy kim będzie siedział przy stole przy kolacji, a przecież to jest równie ważne jak pozostałe ustalenia, które zostały dokonane i przekazane do wiadomości publicznej.
Bo nie zostało ustalone, albo może zostało ustalone, tylko nieprzekazane, czy "specyficznym tematem dotyczącym euro" będzie jego dalsze ratowanie za pieniądze z unijnych funduszy strukturalnych, czym będą zajmowały się szczyty "17" – bez Polski?
Niektóre uprawnienia wspólnotowych instytucji przekazano de facto rządom Niemiec i Francji oraz nowemu ciału, jakim jest Europejski Mechanizm Stabilności. Pakt fiskalny jest po prostu umową "Merkozy'ego". Pozostałe kraje miały wybór: przyłączyć się lub nie. Dla polityków, jak zawsze, najważniejsza w tym wszystkim była polityka. Bo przecież nie o gospodarkę tu chodzi, tylko o wybory w Niemczech i Francji, które są w tym roku.