Czy chcemy, by magister inżynier elektryk po studiach nie mógł bez odpowiednich certyfikatów wkręcić żarówki na budowie? Czy magister historii nie ma prawa oprowadzić turystów po mieście? Brzmi to absurdalnie, jednak Polska jest dziś europejskim rekordzistą w liczbie zawodów regulowanych.
Szeroka dyskusja o zaproponowanym przez rząd otwarciu zawodów regulowanych nie może pomijać kluczowej kwestii: wiele z tych profesji, do których dostępu tak mocno strzegą dziś korporacje zawodowe, wymagało wcześniej ukończenia studiów wyższych. Nie można jednak zaakceptować, że absolwenci pięcioletnich studiów zmuszeni są dokształcać się przez kolejne dwa, trzy, nawet cztery lata na praktykach i szkoleniach organizowanych przez korporacje. I że to reprezentanci tych korporacji decydują, który absolwent zasłużył, by otworzyć mu drogę do wykonywania zawodu. Dzisiaj absolwentowi udaje się przebić przez korporacyjne bariery często dopiero wtedy, gdy dobiega trzydziestki. Młodzi Polacy podejmują dziś pierwszą pracę znacznie później niż ich rówieśnicy w Europie, a to negatywnie wpływa nie tylko na indywidualne kariery, ale także na kondycję polskiej gospodarki.
To dlatego przygotowania do deregulacji zawodów rząd Donalda Tuska rozpoczął już wiele miesięcy temu – czego krytycy dyskutowanych dziś zmian zdają się nie dostrzegać. Nim ogłoszono pakiet deregulacyjny, zadbaliśmy o solidniejsze i bardziej odpowiadające dynamicznym wyzwaniom rynku pracy fundamenty wyższego wykształcenia. Wykształcenia, w którym wszechstronna wiedza teoretyczna, będąca istotą studiów, musi być wzmocniona szerokim katalogiem umiejętności praktycznych.
Dopełnienie wiedzy
Reforma szkolnictwa wyższego, która weszła w życie 1 października 2011 r., zobowiązała wszystkich pracowników naukowo-dydaktycznych do zweryfikowania dotychczasowych programów nauczania pod kątem kwalifikacji, jakie absolwent powinien uzyskać w czasie całego toku studiów, by był optymalnie przygotowany do kariery zawodowej.
Oparty na Europejskich Ramach Kwalifikacji nowy system w większym niż do tej pory stopniu zobowiązuje i uczelnie, i wykładowców do odpowiedzialności za przyszłą drogę zawodową studentów. Obecnie niemal wszystkie szkoły wyższe (94 proc.) zmieniają programów studiów z myślą o tym, by absolwenci obok wymaganej, pogłębionej wiedzy teoretycznej w czasie studiów zdobywali też umiejętności i kompetencje praktyczne. By mieli kontakt z potencjalnymi pracodawcami i potrafili realnie oszacować wyzwania, jakie stawiają dzisiejsze, zmienne rynki pracy. I najważniejsze: by umieli efektywniej niż dotąd na te wyzwania reagować.
Rozpoczęty reformą proces zmian w uczelniach ma doprowadzić do tej kluczowej zmiany: włączenia praktycznych szkoleń, staży i egzaminów – które były i niestety nadal są realizowane przez korporacje zawodowe – do programów studiów.
W ramach swojej autonomii programowej uczelnie rozstrzygną, czy dany kierunek studiów ma mieć profil praktyczny czy ogólnoteoretyczny. Proporcje wiedzy ogólnej oraz umiejętności i kompetencji w programach studiów zależeć będą od typu uczelni (może być np. akademicka, zawodowa), specyfiki kierunku studiów (np. studia humanistyczne czy techniczne), wreszcie autonomicznych decyzji władz wydziałów i władz uczelni. Nie mam wątpliwości, że uczelnie nie bagatelizujące problemu rosnącego bezrobocia wśród absolwentów skorzystają z tej ogromnej szansy i postawią większy nacisk na praktyczny profil kształcenia.
Odpowiedzialność za zawodowy start
Szczególną rolę w tym procesie powinny odegrać uczelnie zawodowe, kształcące na poziomie licencjata. Praktyczny profil kształcenia jest drogą do pełniejszego uwzględnienia potrzeb i specyfiki lokalnych rynków pracy. Pomocą w identyfikowaniu zapotrzebowania na określone zawody w regionie służyć mają obowiązkowo powoływane w wyniku ustawowych zmian konwenty w państwowych wyższych szkołach zawodowych, z silnym głosem środowiska pracodawców i biznesu.
Ważnym czynnikiem odpowiedzialności uczelni za zawodowy start kształconej młodzieży jest wreszcie wprowadzony reformą, obowiązkowy monitoring zawodowych losów absolwentów. Szeroko udostępniany przez uczelnię raport, ilustrujący zawodowe sukcesy jej absolwentów i wskaźniki ich „zatrudnialności", to wskazówka dla kandydatów na studia, pozwalająca racjonalizować edukacyjne wybory. W ich dokonywaniu obok zainteresowań i pasji, równie ważne muszą być prognozy lokalnego zapotrzebowania na określone profesje oraz ocena jakości i merytorycznego poziomu konkretnych studiów – a tę najbardziej miarodajną ocenę wystawia właśnie rynek.