Kilka dni temu rozgorzała intensywna dyskusja związana z zagadnieniem podpisania i ratyfikacji Konwencji w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (tzw. CAHVIO), którą 11 maja 2011 roku przyjęła Rada Europy. Jarosławowi Gowinowi, który zdystansował się od afirmacji tego aktu prawnego, w kręgach Ruchu Palikota i środowisk feministycznych zarzucono przenoszenie prywatnych poglądów na zajmowane stanowisko i zażądano jego dymisji. Stanowisko resortu sprawiedliwości nie wynika jednak z prywaty jego kierownictwa, ale ostrożności związanej z zamiarem uszanowania zasad Konstytucji.
Odpowiedzialni za przemoc
Celem CAHVIO jest tworzenie zintegrowanego podejścia na rzecz ochrony kobiet przed wszelkimi formami przemocy, eliminowania form dyskryminacji kobiet i promowania rzeczywistej równości między kobietami i mężczyznami. Za podstawowy środek uczyniono opracowywanie ram polityki prawnej i społecznej mających na celu udzielenie ochrony i pomocy wszelkim ofiarom przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Przy okazji rozwiązań słusznych wprowadza się jednak w niej także rozwiązania, które mogą okazać się szczególnie istotne dla trwałości kultury i tradycji narodu, wliczając w to naruszenie wypracowanych do tej pory społecznych kompromisów i zasad aksjologicznych, na których ufundowano system konstytucyjny państwa.
Najpoważniejsze wątpliwości budzą rozwiązania art. 3(c) oraz art. 12 ust. 1 i art. 14 Konwencji. Pierwszy z nich określa płeć jako społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn. Zaś art. 12 ust. 1 zobowiązuje państwa do tego, by promować zmiany w społecznych i kulturowych wzorcach zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji i wszelkich innych praktyk opartych na pojęciu niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn. Art. 14 wprowadza zbieżne obowiązki w zakresie edukacji szkolnej. Przytoczone uregulowania są wynikiem podstawowego założenia, które legło u podstaw CAHVIO. Tym zaś jest przekonanie, że przemoc ze względu na płeć jest zjawiskiem strukturalnym – wynikiem układu schematów zachowań, utrwalonych relacji społecznych oraz kultury danej społeczności, wyrażających się w stereotypach, uprzedzeniach oraz typowych rolach kobiet i mężczyzn wiążących ich wolność do decydowania o sobie. W tej kulturze istnieje – w ocenie autorów i zwolenników konwencji – przyzwolenie na poniżanie, przedmiotowe traktowanie, a w końcu stosowanie opresji wobec kobiet. Jeżeli to prawda, tym samym zaangażowanie kogoś z nas w utrzymywanie tradycyjnej kultury relacji społecznych, opartych o małżeństwo, poddane oczywiście zasadzie równości małżonków, czy choćby promocję macierzyństwa i odpowiedzialności męża za bezpieczeństwo rodziny, czyni go współodpowiedzialnym za przemoc ze względu na płeć.
Agresja zamiast dyskusji
W agresywnych i kierowanych ad personam wypowiedziach zwolenników podpisania i ratyfikacji CAHVIO, takich jak prof. Moniki Płatek z WPiA UW, możemy usłyszeć, że „kobiety w Polsce są kulturowo wycinane; społecznie skonstruowana wizja decyduje o ich pozycji", a prezentowane przeze mnie poglądy „oznaczają traktowanie kobiet jak bezpłatnej kucharki, kobiety do prania, kopania, gotowania i gwałcenia". Przytoczone wyżej wypowiedzi nie wnoszą nic na rzecz walki z przemocą wobec kobiet. Raczej przeszkadzają w dyskusji i osiągnięciu satysfakcjonującego rozwiązania, stawiając na agresję zamiast merytorycznej dyskusji.
Ambicją konwencji jest dokonanie zasadniczej przemiany społecznej, stąd wprowadza ona obowiązki pozytywne państwa do działania na rzecz tej ostatniej, w tym – odczytajmy to wyraźnie – do promocji zmian we wzorcach zachowań kobiet i mężczyzn, podyktowanych kulturą, która ma na celu wykorzenienie zwyczajów i tradycji, opartych na tych stereotypowych rolach, o których wspominałem powyżej. Zatem takich, które uwolnią nas od więzów wynikających z utrwalonych instytucji społecznych. Trzeba natomiast zauważyć, że Konstytucja RP przewiduje inny obowiązek pozytywny państwa, związany z ochroną, opieką i promocją małżeństwa, macierzyństwa, rodzicielstwa i rodziny. Uważam za zasadne pytanie, czy obowiązek konstytucyjny i konwencyjny mogą być przez państwo jednocześnie wypełniane.
W jednej sprawie nie ma sporu. Presja względem słabszych jest obrzydliwa, często wstrząsająca i wymaga stanowczej reakcji
Inaczej niż w konstytucji
To prawda, Konstytucja nie definiuje wprost pojęcia rodziny. Wyznacza jednakże status tej podstawowej i naturalnej komórki społecznej. Zwróćmy uwagę dla przykładu na art. 18 deklarujący przyznanie ochrony i opieki małżeństwu, rodzinie, macierzyństwu i rodzicielstwu, art. 33 ust. 1 (zasada równości praw kobiety i mężczyzny w życiu rodzinnym), art. 47 (ochrona prawna życia rodzinnego), art. 48 ust. 2 (ochrona praw rodzicielskich), czy też art. 48 ust. 1 zdanie pierwsze i art. 53 ust. 3 (prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, w tym do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego).
Powszechnie przyjmuje się, że art. 18 Konstytucji jest elementem aksjologii konstytucyjnej, określając podstawowe wartości związane z instytucją rodziny i jej rolą w społeczeństwie. Pozostałe przepisy konstytucyjne i ustawowe należy w konsekwencji interpretować i stosować w sposób pozwalający na możliwie najpełniejsze uwzględnienie i realizację tych wartości. Jest to podstawowy obowiązek pozytywny państwa przy realizacji tego rozstrzygnięcia konstytucyjnego. W działaniu organów publicznych należy zatem kierować się „świadomością wartości rodziny w życiu społecznym i znaczenia tej podstawowej komórki dla istnienia i funkcjonowania narodu" (wyrok TK z 8 maja 2001 r., P 15/00);
Trybunał Konstytucyjny w niedawnym wyroku z 12 kwietnia 2011 r. (SK 62/08) podkreślił: „Ochrona rodziny realizowana przez władze publiczne musi uwzględniać przyjętą w Konstytucji wizję rodziny jako trwałego związku mężczyzny i kobiety nakierowanego na macierzyństwo i odpowiedzialne rodzicielstwo (vide: art. 18 Konstytucji). Celem regulacji konstytucyjnych odnoszących się do statusu rodziny jest bowiem nałożenie na państwo, a zwłaszcza na ustawodawcę, obowiązku podejmowania takich działań, które umacniają więzi między osobami tworzącymi rodzinę, a zwłaszcza więzi istniejące między rodzicami i dziećmi oraz między małżonkami. [...] Rozwiązania [prawne i z zakresu polityki społecznej] nie mogą prowadzić, choćby nawet pośrednio, do osłabiania trwałości więzów rodzinnych przez takie rozwiązania, które preferowałyby wychowywanie dzieci tylko przez jednego z rodziców albo nawet przez oboje z nich, ale bez zawierania związku małżeńskiego, przynoszącego prawne regulacje odnoszące się do relacji między tymi osobami".