Scenariusz Boniego

Likwidacja Funduszu Kościelnego zaszkodzi mniejszym Kościołom bardziej niż wielkiemu Kościołowi katolickiemu - pisze publicysta

Publikacja: 11.06.2012 21:35

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Nikt nie oczekiwał, że negocjacje rządu Donalda Tuska z Kościołami w sprawie likwidacji Funduszu Kościelnego okażą się tak długie i trudne. Rząd reprezentowany przez Michała Boniego, szefa Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, forsuje w miejsce dotacji z funduszu odpis z PIT na poziomie 0,3 proc. Kościół katolicki i inne związki wyznaniowe oczekują możliwości odpisywania 1 proc.

Liczne media przedstawiają to jako efekt chciwości katolickich hierarchów, zapominając, że przy stole rokowań siedzą też przedstawiciele innych Kościołów. Mało kto też zauważa, jak rewolucyjny jest eksperyment oparcia finansów kościelnych na odpisach wiernych.

Fanfary i dementi

Likwidacja Funduszu Kościelnego i wprowadzenie zamiast tego 0,3-proc. odpisu od podatku jest praktycznie przesądzone -  mówił 31 maja w Radiu TOK FM minister Boni w rozmowie z Janiną Paradowską.

Boni zabrał głos po przedstawieniu dzień wcześniej stanu negocjacji z Kościołami na posiedzeniu Rady Ministrów, więc jego wypowiedzi uważnie słuchano w episkopacie jako stanowiska całego rządu z premierem Tuskiem na czele. Według Boniego dyskusja ze związkami wyznaniowymi dotyczyć ma już tylko długości okresu przejściowego, w którym państwo będzie dopłacać do kwot uzyskanych z odpisu. Boni proponował wcześniej dwa lata, ale w TOK FM podwoił ofertę. -  Jesteśmy gotowi do wydłużenia okresu przejściowego co najmniej dwa razy, do czterech lat, żeby w tym czasie wyrobił się nawyk składania odpisu przez wiernych -  ujawnił Boni.

Nie jest to specjalnie atrakcyjna oferta. Cztery lata jako okres promowania nawyku odpisu to nadal mało. Na Węgrzech, gdzie przyjęto system odpisów na Kościoły z PIT, okres przejściowy trwa od 1998 roku. We Włoszech państwo z automatu wyrównuje różnicę między sumą uzyskaną z odpisów wiernych a dawną sumą, jaką Kościoły dostawały od państwa.

Ale Kościół katolicki, największy partner negocjacji z rządem Platformy, jest -  twierdzą miarodajne źródła w episkopacie -  w stanie zaakceptować nawet czteroletni okres przejściowy. Wyraźny sprzeciw budzi za to poziom 0,3-proc. odpisu.

Minister zadeklarował swoje dobre samopoczucie o ósmej rano, a już o 15.36 w KAI zabrał głos czołowy negocjator ze strony episkopatu biskup Wojciech Polak. -  Wysokość odpisu podatkowego ma wskazywać -  zresztą jak mówił sam minister Boni -  na rolę społeczną Kościoła.

A więc w opinii episkopatu, jeśli organizacje pożytku publicznego dostają 1 proc., to podobnie powinna być potraktowana działalność Kościoła. -  Strona kościelna doskonale zdaje sobie sprawę z kłopotów finansowych państwa w okresie kryzysu finansowego oraz z faktu obowiązywania tzw. procedury ochrony nadmiernego deficytu budżetowego. Chcemy pójść rządowi na rękę i dlatego zaproponowaliśmy, że jeśli Kościół zebrałby z tego tytułu więcej niż proponowane przez rząd 100 mln zł, to w okresie ochronnym jesteśmy gotowi oddać państwu to, co będzie przekraczać tę sumę -  podkreślał hierarcha.

I dalej: -  Przypominam, że Kościół w punkcie wyjścia zaproponował odpis podatkowy w wysokości 1 proc. Jesteśmy elastyczni i możemy tę propozycję zredukować, ale podobnej elastyczności oczekujemy od strony rządowej. Liczymy na to, że jej przedstawiciele zrozumieją, iż dialog polega na tym, że spotykamy się gdzieś pośrodku, a nie przyjmujemy tylko stanowisko jednej ze stron.

Sekretarz episkopatu podkreślił, że mówi nie tylko w imieniu Kościoła katolickiego, ale także po rozmowach z niektórymi przedstawicielami Kościołów i związków wyznaniowych. Wszyscy wysuwamy łącznie dwa warunki: podwyższenie odpisu podatkowego i wydłużenie okresu przejściowego. Mam nadzieję -  skoro istnieje deklarowana wola dalszych rozmów ze strony rządu -  że jeszcze uda nam się wypracować stanowisko szanujące punkt widzenia obu stron".

Nawyk kształtuje się długo

Dlaczego Kościół katolicki w ogóle zgodził się na rozmowy o likwidacji Funduszu Kościelnego?

Najbardziej dolegliwy był argument antyklerykałów, że Kościół wysysa z budżetu państwa spore sumy, korzystając z serwilizmu kolejnych rządów wobec Watykanu i hierarchów. Oczywiście, sporo w tym demagogii, bo przez 45 lat istnienia PRL Kościół katolicki w niewielkim stopniu (w odróżnieniu od mniejszych wyznań) korzystał z funduszu, jaki powstał na bazie majątku zarekwirowanego Kościołowi przez władze PRL po II wojnie.

Ale była też obawa, że skoro dziś dotacje są decyzją polityczną, to w każdej chwili mogą być zlikwidowane np. przez lewicę. Wystarczy, by jakiś nowy rząd wylansował antyklerykalizm. Odpisy od podatków tymczasem zależą od decyzji wiernych. Biskupi uznali, że taki model najbardziej pasuje do polskiej tradycji.

Inaczej niż w Niemczech, gdzie jeśli ktoś uznaje się za wyznawcę danej religii, musi płacić podatek na dany Kościół. Inaczej niż w Czechach i na Słowacji, gdzie istnieje system opłacania funkcji kościelnych przez państwo na podobnej zasadzie, jak opłaca się pensje urzędników państwowych w myśl tradycji józefinizmu.

Za model godny naśladowania uznano system z Hiszpanii, Włoch i Węgier. Na Węgrzech wynosi on 1 proc.,  we Włoszech 0,8 proc., a w Hiszpanii wynosi on 0,7 proc.Czyli we wszystkich trzech krajach znacząco więcej niż propozycje Boniego.

Jak minister Boni obliczył ten próg? Wziął średnią statystyczną liczbę uczęszczających na msze, czyli ok. 40 proc. katolików, i wyszło mu, że aby Kościół mógł otrzymać ok. 100 milionów złotych, wystarczy właśnie wskaźnik 0,3 proc. Takie wyliczanie biskupi katoliccy uznają za brak realizmu. Wskazują, że nawyk odpisywania sum na Kościół z oświadczeń podatkowych wykształca się bardzo długo. Na Węgrzech, po 14 latach obowiązywania prawa o odpisach na związki wyznaniowe, z tej możliwości korzysta tylko 20 proc. ludzi. We Włoszech, gdzie podobne prawo obowiązuje od 1987 roku, czyli od 25 lat, z możliwości odpisu korzysta 40 proc. Włochów.

A w Polsce? Siedem lat po wejściu w życie prawa umożliwiającego odpisy na instytucje pożytku publicznego korzysta z tej opcji tylko 38 proc. wypełniających PIT. I to w sytuacji, gdy setki fundacji reklamują się za pomocą plakatów i bannerów. Czy oznacza to, że Polacy potępiają np. fundację charytatywną TVN czy fundację Świętego Mikołaja? Nie, po prostu coś zniechęca ich do przekazania takiej dotacji.

Tchnięcie ducha obywatelskiego

Dyskusji ministra Boniego z Kościołami nie pomaga zapewne propaganda Katarzyny Wiśniewskiej z "Gazety Wyborczej", która kreuje szefa MAiC na kogoś, kto może wymusić na episkopacie zmiany w Kościele katolickim. Takie aluzje znalazły się na przykład w tekście z 12 maja, gdy Wiśniewska ze złośliwą satysfakcją pisała: "Kościołowi już dawno nie było tak nie po drodze z rządem. Powód -  pieniądze. Kościół ma się czego obawiać, bo także wierni -  jak pokazuje sondaż CBOS -  nie za bardzo chcą wspierać finansowo duchownych".

I dalej: "Minister Boni coraz częściej wysyła sygnały, że w ostateczności wszystko zostanie po staremu i do likwidacji Funduszu Kościelnego nie dojdzie. Ale to byłaby porażka rządu Donalda Tuska, który obiecywał, że »rząd nie będzie klękał przed księdzem«. Dlatego minister Boni przekonuje do swojego pomysłu: -  Odpis przenosi punkt ciężkości z prostej dotacji państwa na decyzję obywateli. To bardzo ważna zmiana."

Dwa tygodnie później, 31 maja, Wiśniewska martwiła się o "ducha społeczeństwa obywatelskiego", którego minister Boni chciał tchnąć w Kościół za pomocą PIT.

Boni nigdy nie zdystansował się wobec takich enuncjacji. Można więc zapytać, czy minister, lub -  szerzej mówiąc -  Platforma Obywatelska, ma ambicje demokratyzowania Kościoła i wzmocnienia pozycji wiernych wobec hierarchii katolickiej za pomocą PIT. A jeśli tak, to czy taka rola pasuje do obowiązków szefa Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji? Może dlatego negocjacje wloką się tak długo?

Na wtorek przewidziana jest kolejna tura rozmów. Od przedstawicieli Kościołów mniejszościowych płyną sygnały, że oferta 0,3 proc. jest nie do przyjęcia. Minister Boni zbytnio chyba liczył na tradycyjną, wyniesioną jeszcze z PRL ustępliwość mniejszych wyznań wobec urzędów państwowych. Wiele wskazuje na to, że scenariusz Boniego przewidywał wpierw uzyskanie zgody luteranów i prawosławnych, a potem postawienie katolików przed faktem dokonanym. Łatwo byłoby wtedy przeciwstawiać konstruktywnej większości episkopat jako instytucję z chciwości broniącą swoich przywilejów.

Wspólny front

Stało się inaczej. W negocjacjach z ministrem Bonim wszystkie Kościoły i związki wyznaniowe przyjęły wspólną linię. "Nie można nikogo z mniejszych Kościołów rozegrać przeciw Kościołowi katolickiemu. Strona rządowa nie jest w stanie znaleźć ani jednego małego związku wyznaniowego, który poparłby próg 0,3 proc." -  wskazuje Marcin Przeciszewski, szef KAI.

Skąd taka jednomyślność? Pomaga pewnie świadomość, że likwidacja Funduszu Kościelnego zaszkodzi mniejszym Kościołom bardziej niż wielkiemu Kościołowi katolickiemu. W Kościołach protestanckich i Cerkwi prawosławnej procesy laicyzacji są znacznie szybsze, a przyzwyczajenia z lat PRL do pomocy państwa -  mocniej ugruntowane.

Wszystko to wzmacnia współdziałanie hierarchów katolickich z mniejszymi Kościołami. A zapowiedzi ministra Boniego, że wszystko jest już ustalone, to raczej negocjacyjna poza niż szukanie porozumienia. Tyle że na razie nie przysłużyła się ona jego misji. Jak będzie teraz?

Nikt nie oczekiwał, że negocjacje rządu Donalda Tuska z Kościołami w sprawie likwidacji Funduszu Kościelnego okażą się tak długie i trudne. Rząd reprezentowany przez Michała Boniego, szefa Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, forsuje w miejsce dotacji z funduszu odpis z PIT na poziomie 0,3 proc. Kościół katolicki i inne związki wyznaniowe oczekują możliwości odpisywania 1 proc.

Liczne media przedstawiają to jako efekt chciwości katolickich hierarchów, zapominając, że przy stole rokowań siedzą też przedstawiciele innych Kościołów. Mało kto też zauważa, jak rewolucyjny jest eksperyment oparcia finansów kościelnych na odpisach wiernych.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?