Reklama

Prawy człowiek

Dewiza życiowa Stefana Jurczaka była prosta: trzeba bronić słabszego - wspomina jego współpracownica

Publikacja: 11.06.2012 20:46

Nie mogę sobie przypomnieć dokładnie, kiedy poznałam Stefana Jurczaka. Czy to było dopiero na pierwszym zjeździe ponownie zalegalizowanej „Solidarności

Po latach walki i poniewierki doczekał się niepodległości kraju i powstania związku, który miał dbać o interesy ludzi pracy. Jego dewiza życiowa była prosta: trzeba bronić słabszego. I robił to kolejno jako podziemny związkowiec, szef regionu Małopolska „Solidarności", wiceprzewodniczący Komisji Krajowej „S", senator, wicemarszałek Senatu, a także już po przejściu na emeryturę. Umiał bronić słabszego, bo piastował stanowiska, znał ważnych ludzi w państwie i Kościele i potrafił im mówić nieprzyjemne rzeczy, które odpowiadały rzeczywistości.

Stefan był lojalny i zawsze stał murem za Wałęsą. Widział w nim bratnią duszę robotnika, który wie najlepiej, czego potrzebują ludzie i czego oczekują od władzy: szczerości, wizji przyszłości i aby o nich pamiętano, bo nie ma na świecie takiego sukcesu gospodarczego, który zapewniałby dobrobyt wszystkim. Gdy namawiałam Stefana w 1991 r., aby stanął do walki na szefa związku po wyborze Wałęsy na prezydenta, nie chciał, bo był świadomy, że Wałęsa udzielił poparcia wszystkim kandydatom. Ciągle uważam, że Stefan miał realną szansę na wybór i że losy związku - i Polski - inaczej by się potoczyły, gdyby na jego czele stanął wtedy związkowiec.

Stefan był ciekawy świata i ludzi, dlatego dobrze czuł się w zagranicznych misjach. Namawiał chińskich oficjeli do rozluźnienia rygorów, bo nie liczył się z dyplomacją, tylko z prawami człowieka i oni nawet się tłumaczyli przed nim, co zwykle się nie zdarza.

Z ponaddwudziestokilkuletniej znajomości ze Stefanem Jurczakiem najlepiej pamiętam dyskusje polityczne, jego komentowanie bieżącej sytuacji, trzeźwe oceny. Nie należał do łatwowiernych. Był tolerancyjny, bo wiedział doskonale, że demokracja polega na możliwości wyrażania i ścierania się różnych opinii. Bolała go obłuda, szczególnie religijna, i małostkowość ludzi, którzy załatwiają swoje interesy zamiast budować państwo i silną gospodarkę. Był świadom wyzwania politycznego i gospodarczego stojącego przed Polską.

Reklama
Reklama

Stefan był uparty. W czasach stalinowskich wyleciał ze szkoły za noszenie krzyżyka i tak zaczęła się jego droga opozycjonisty. W ostatnich latach nie chciał się leczyć i dlatego prawdopodobnie umarł przedwcześnie.

Nie mogę sobie przypomnieć naszego pierwszego spotkania, ale pamiętam ostatnie, 18 kwietnia w Krakowie. Poszliśmy na kawę do kawiarni, gdzie chciał mi pokazać oryginalne kafelki z dawnej łazienki królowej Marysieńki, mojej rodaczki. Stefan zawsze dbał o to, aby zagranica miała jak najlepszy obraz Polski.

Niedawno we francuskiej telewizji pokazywano serię reportaży o tym, jak Polska się zmieniła, jak jest dynamiczna, przedsiębiorcza, nowoczesna. To oczywiście zbiorowa zasługa Polaków, którzy potrafili wykorzystać szansę, jaką im dano, ale to także indywidualna zasługa takich ludzi jak Stefan Jurczak, którzy im taką szansę stworzyli.

Brigitte Gautier była tłumaczką  paryskiego biura NSZZ „Solidarność"

Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Po co nam poprawność językowa, jak wygrywają inteligenci z siłowni
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Rekonstrukcja połowicznym sukcesem, ale Szymon Hołownia uprawia dywersję
Opinie polityczno - społeczne
Adam Bodnar ofiarą polityki, w której nie ma miejsca na kompromis
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Prekonstrukcja rządu. Jak Donald Tusk może jeszcze uratować władzę
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Protesty antyimigranckie, czyli czy górale zatęsknią za arabskimi turystami?
Reklama
Reklama