Nie mogę sobie przypomnieć dokładnie, kiedy poznałam Stefana Jurczaka. Czy to było dopiero na pierwszym zjeździe ponownie zalegalizowanej „Solidarności
Po latach walki i poniewierki doczekał się niepodległości kraju i powstania związku, który miał dbać o interesy ludzi pracy. Jego dewiza życiowa była prosta: trzeba bronić słabszego. I robił to kolejno jako podziemny związkowiec, szef regionu Małopolska „Solidarności", wiceprzewodniczący Komisji Krajowej „S", senator, wicemarszałek Senatu, a także już po przejściu na emeryturę. Umiał bronić słabszego, bo piastował stanowiska, znał ważnych ludzi w państwie i Kościele i potrafił im mówić nieprzyjemne rzeczy, które odpowiadały rzeczywistości.
Stefan był lojalny i zawsze stał murem za Wałęsą. Widział w nim bratnią duszę robotnika, który wie najlepiej, czego potrzebują ludzie i czego oczekują od władzy: szczerości, wizji przyszłości i aby o nich pamiętano, bo nie ma na świecie takiego sukcesu gospodarczego, który zapewniałby dobrobyt wszystkim. Gdy namawiałam Stefana w 1991 r., aby stanął do walki na szefa związku po wyborze Wałęsy na prezydenta, nie chciał, bo był świadomy, że Wałęsa udzielił poparcia wszystkim kandydatom. Ciągle uważam, że Stefan miał realną szansę na wybór i że losy związku - i Polski - inaczej by się potoczyły, gdyby na jego czele stanął wtedy związkowiec.
Stefan był ciekawy świata i ludzi, dlatego dobrze czuł się w zagranicznych misjach. Namawiał chińskich oficjeli do rozluźnienia rygorów, bo nie liczył się z dyplomacją, tylko z prawami człowieka i oni nawet się tłumaczyli przed nim, co zwykle się nie zdarza.
Z ponaddwudziestokilkuletniej znajomości ze Stefanem Jurczakiem najlepiej pamiętam dyskusje polityczne, jego komentowanie bieżącej sytuacji, trzeźwe oceny. Nie należał do łatwowiernych. Był tolerancyjny, bo wiedział doskonale, że demokracja polega na możliwości wyrażania i ścierania się różnych opinii. Bolała go obłuda, szczególnie religijna, i małostkowość ludzi, którzy załatwiają swoje interesy zamiast budować państwo i silną gospodarkę. Był świadom wyzwania politycznego i gospodarczego stojącego przed Polską.