Jedno państwo, dwie drużyny

Rządowy patriotyzm jest intelektualnie lichy, ogranicza się do stwierdzenia, że w Polsce jest fajnie i będzie jeszcze fajniej. Dla odmiany patriotyzm prawicowy jest partyjny i politycznie jednostronny - pisze publicysta

Publikacja: 20.06.2012 19:16

Jedno państwo, dwie drużyny

Foto: NEWSPIX, Wojciech Grzędziński Woj Wojciech Grzędziński

Red

Euro 2012 trwa, ale polskie poczucie niby-wspólnoty pękło i nic w tym dziwnego. Gdy nasza drużyna odpadła, skończył się powód do manifestowania swojej tożsamości. W ten sposób symbole narodowe stały się pierwszą ofiarą mistrzostw. Porażka polskiej drużyny szybko przeniosła się ze sfery sportowej do politycznej. To nic dziwnego, skoro Euro 2012 było przedstawiane jako sztandarowe osiągnięcie epoki Tuska.

Nie dzielić się Euro 2012

Gdy sukces - przynajmniej w jego sportowym wymiarze - okazał się, pomimo buńczucznych zapowiedzi, dość mizerny, premier i jego drużyna profilaktycznie wycofali się na jakiś czas z mediów. Piarowska wymowa tego gestu była nader wymowna, premier, który wcześniej wraz z całym rządem odstawiał przed kamerami groteskowe spektakle z szalikiem w dłoni, nie chciał być łączony z porażką.

Po prawej stronie zapanowało zaś pełne satysfakcji milczenie. Oczywiście nikt nie cieszył się z przegranej piłkarzy, ale nie o nich przecież chodziło. Istotny był Tusk, który, zniknął w tej samej chwili, co tysiące biało-czerwonych chorągiewek zdjętych z samochodów.

Mniej więcej dwa lata temu - wkrótce po katastrofie smoleńskiej - wśród części prawicowych publicystów pojawiła się myśl, aby nazwać Stadion Narodowy imieniem tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Pomysł ten wysunął jako pierwszy Łukasz Warzecha.

Niezależnie od oceny tej idei była to próba pojednawcza wobec rządu Tuska. Gdyby ją przyjął, nie tylko udowodniłby, że pojęcie wspólnoty wciąż może wykraczać poza ramy bieżącej walki politycznej, ale również wygrałby wizerunkowo. Trudno byłoby bowiem prawicy pokpiwać dzisiaj z Euro, gdyby mecze odbywały się na Stadionie Lecha Kaczyńskiego. Jednak zamiast tego Tusk wolał pielęgnować własną wersję „patriotyzmu", zresztą prawica również.

Tusk nie zamierzał się z nikim dzielić mistrzostwami. Euro miało spełnić zadanie formacyjne. Wbrew propagandowym deklaracjom miało nie tyle łączyć Polaków, ile raczej skupić ich wokół władzy. Impreza stała się więc w naturalny sposób poligonem doświadczalnym dla idei patriotyzmu forsowanej przez obóz rządowy. Patriotyzmu, który utożsamia dumę z przynależności narodowej z sukcesami rządu. Zgodnie z tą ideą wszelki skok cywilizacyjny i kulturowy zawdzięczamy premierowi.

Pożywka dla radykałów

Gdyby jednak przyjrzeć się temu bliżej, to ów skok cywilizacyjny i kulturowy z czasów Tuska sprowadza się przede wszystkim do budowy autostrad oraz stadionów. To oczywiście cieszy, ale nie wystarcza do zbudowania głębszej identyfikacji.

Program pozytywny rządowego patriotyzmu jest więc intelektualnie lichy, ogranicza się do sformułowania, że w Polsce jest fajnie i będzie jeszcze fajniej. Tak sformułowany postulat stoi zresztą w sprzeczności z deklarowanym skokiem kulturowym. Trudno bowiem oczekiwać, że ogólnikowa obietnica „fajnego życia" może być zadowalająca dla osób z nieco wyższymi od przeciętnych aspiracjami i kwalifikacjami.

Przy tak miernej ofercie dla społeczeństwa naturalna staje się dla rządu pokusa walki w sferze symbolicznej, poszukiwanie identyfikacji w szukaniu wspólnego wroga, a w rezultacie dalsza polaryzacja polityczna w Polsce. Tylko co to ma jeszcze wspólnego z patriotyzmem?

Co ciekawe, patriotyzm grupowy, partyjny, a więc sprzeczny z podstawową definicją tego słowa, zrodził się w Polsce na prawicy. Pojęcie patriotyzmu zostało na początku lat 90. całkowicie wyrugowane z liberalnego języka, prawica mogła je więc bez przeszkód zagospodarować w całości i zdefiniować na nowo. Jeszcze więcej szkód przyniosło dokonane przez obóz liberalny symboliczne wykluczenie prawicy poza główny nurt życia publicznego.

Taka - w dużym stopniu świadoma - polityka była pożywką dla coraz bardziej radykalnych grup na prawicy. Trudno się zatem dziwić, że w prawicowej definicji patriotyzmu brakuje dziś zwykle miejsca dla tych, którzy nie podzielają konserwatywnych lub narodowych wartości.

Obydwa „patriotyzmy" - ten rządowy i ten prawicowy łączy jedno - mają niewiele wspólnego z pojęciem wspólnoty, otwartości i szacunku wobec współobywateli bez względu na to, jakie wartości wyznają. Obydwa te „patriotyzmy" wzajemnie się wykluczają, zwalczają, zamieniając wspólnotę,w dwie nienawidzące się nacje.

Kibicowanie bezkrytyczne

Mogliśmy tego wszystkiego uniknąć, bo - wbrew zawodzeniom prowincjonalnych neofitów nowoczesności - patriotyzm wcale nie musi stać w sprzeczności z duchem liberalnej demokracji. Patriotyzm bowiem to także poczucie współodpowiedzialności za otoczenie, w którym żyjemy, za ulicę, dzielnicę, miasto - wreszcie - za całe państwo.

Współodpowiedzialność za państwo zakłada również rzeczywiste zaangażowanie obywateli w nadzór nad władzą na każdym szczeblu.

Tymczasem rządowy „patriotyzm" każe nam malować buzie w narodowe barwy i krzyczeć, że jest fajnie. Mamy oglądać premiera, który krąży helikopterem nad budowaną autostradą, ale nie wypada nam przypominać, że jeszcze dwa lata temu obiecał nam dwa razy tyle dróg.

Mamy cieszyć się pozycją Polski w Europie, ale nie powinniśmy zwracać uwagi, że płacimy najwyższe rachunki za gaz, bo jesteśmy energetycznie uzależnieni od Rosji. Mamy się zachwycać liczbą studentów, ale raczej nie wspominać, że większość z nich nie może znaleźć pracy zgodnej z kwalifikacjami. Mamy się zachłystywać wzrostem PKB, nie dostrzegając jednocześnie narastającego spadku dochodów i ubóstwa.

Bo dziś w Polsce zamiast patriotyzmu jest wyłącznie kibicowanie. Najlepiej bezkrytyczne i pełne emocji. Czy można się zatem dziwić, że wielu ludziom biało-czerwona chorągiewka kojarzy się już tylko z meczem?

Autor jest publicystą, był m.in. zastępcą redaktora naczelnego „Dziennika"

Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę