Kiedy Wen Jiabao, premier Chin, niedawno przyjechał do Warszawy, spotkał się z 16 premierami pastw środkowoeuropejskich. Poprzednio takie spotkanie miał tylko Barack Obama. Z tym, że amerykański prezydent zapowiada dziś militarny odwrót od Europy i nie miał dotąd ani jednej ważnej politycznej deklaracji związanej z naszym regionem.
Tymczasem Wen Jiabao złożył w Warszawie konkretne zapowiedzi. Już dawno żaden przywódca innego kraju nie zgłosił takiego zainteresowania naszym regionem. Konkretnym wyrazem tego zainteresowania Chin Polską (i odwrotnie) są bezpośrednie połączenia lotnicze. Te na linii Pekin - Warszawa otwarto pod koniec maja. Wkrótce planowane jest uruchomienie bezpośredniego połączenia z Szanghajem. To coś znaczy.
Dobry klimat
Gdyby chiński premier przyleciał do Polski pięć lat temu, zapewne spotkałby się z licznymi protestami. Gazety publikowałyby teksty o łamaniu praw człowieka w Chinach, a opozycja darłaby szaty, że rząd spotyka się z przedstawicielami reżimu. Zapewne i w samej partii rządzącej podniosłyby się krytyczne głosy, czy przywódcy Polski, kraju słynącego z walki o wolność i prawa człowieka, powinni spotykać się z przedstawicielami pekińskiego reżimu.
Dziś nie pada nawet słowo „reżim". Gazety pisały o wielkim wydarzeniu. Nawet opozycja nie próbowała wykorzystać wizyty chińskiego premiera do ataku na rząd Platformy. Kryzys spowodował, że Chiny są dziś powszechnie akceptowanym partnerem.
Kiedy nikt nie ma pieniędzy, wszyscy tną wydatki i ograniczają inwestycje, Chińczycy przejeżdżają do Europy Środkowej, zapowiadają ofensywę gospodarczą i proponują linie kredytowe na inwestycje w nowe technologie i infrastrukturę.