Reklama

R2: Listy Roberta do Roberta

Drogi Robercie! Pozdrawiam z Danii, kraju zapomnianego przez Boga i autorów przewodników.

Publikacja: 06.07.2012 20:33

R2: Listy Roberta do Roberta

Foto: Rzeczpospolita

No, nie znalazłem ani jednego - jakaś pusta przewodnikowa dziura między Chorwacją a Estonią po prostu. Odpisałem więc Mikołajowi, który wychwalał uroki Toskanii, że nie jestem deptakowym turystą, ale eksplorerem z krwi i kości, i podjąłem wyzwanie. Poleciałem do Kopenhagi. Uważam zresztą, że zaliczając Kopenhagę, mogę także odfajkować zwykłą Hagę.

Napisałem Ci z rozpędu, że to miejsce zapomniane przez Boga, ale jest akurat odwrotnie. W centrum stolicy stoi kościół św. Mikołaja, czyli obecnie galeria, biblioteka i restauracja. Mimo że byłem głodny, a jedzenie wyglądało smacznie, postanowiłem jako nieco upadły, ale jednak Polak katolik, że tam nie zjem, tym bardziej że nie było makaronu. Zjadłem więc nie w kościele, ale w miejscu z widokiem na kościół, z którego w pewnym momencie wysunął się pracownik restauracji i wyrzucił do kosza stertę mrożonych, widocznie nieświeżych ryb. Ryba, symbol chrześcijaństwa. Filmowy obrazek. Ale raczej nie z komedii, chyba że von Triera.

Ty, a wiesz, że centrum Kopenhagi jest rozkopane, bo tu też budują metro? Skoro w Warszawie budują metro i w Kopenhadze budują metro, to być może niedługo przejedziemy metrem z Warszawy do Kopenhagi! Kto wie? Ha gie wu?

Wiesz, oni tu, bez względu na to, jaki wykonują zawód, podchodzą do niego z niezrozumiałym dla nas entuzjazmem. Nawet człowiek, który w parku rozrywki Tivoli po raz tysięczny tego samego dnia włącza tę samą karuzelę, robi to z jakimś życzliwym zapałem. Ten sam człowiek, który obsługuje analogiczną karuzelę u nas, robi to z tak ostentacyjną pogardą dla dzieci, ich rodziców, w końcu dla samego siebie, że nawet ja, kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla, mam ochotę podejść i bez słowa załadować gościa w ryj.

Dość narzekań. Jak łatwo, będąc za granicą, wpaść w spiralną pułapkę „A u nas to nigdy". Wynajduję więc to, co gorsze u nich. Centrum Kopenhagi - brud niemożliwy. Aż wzbierają torsje. Powstrzymuję się, choć widzę, że inni tego nie zrobili. Woda w fontannie taka brudna, że u nas nawet konkurs na prezesa TVP jest bardziej przejrzysty. Każdy obsikany róg raduje moje umęczone polskie serce. U nas aż tak nie ma. Oni są gorsi.

Reklama
Reklama

Mój syn niedawno, widząc polskich meneli, oświadczył, że chce zostać menelem, ale widząc duńskiego menela, śpiącego w goły dzień na reprezentacyjnej ulicy Danii w południe, zrezygnował. Duński menel Miód na nasze postkomunowe rany.

A, fajna historia. Syn mnie ostatnio spytał, czy jak umrę, to dam mu ajfona. Takiego wała jak Polska cała. Sprzedam mu go na łożu śmierci. To już mniej zachłanna jest córka koleżanki, która zajadając się upieczonym przez matkę ciastem, spytała, czy jak mama umrze, zostawi jej przepis na nie.

Aha, prezydent miał rację. Dunki nie za bardzo, nasze lepsze. A co u ciebie? Chodzisz na tę siłownię, czy ci się odechciało? Naprawdę jedziesz na Podlasie? Niewiarygodne, sprawdź chociaż, czy przed tobą choć prąd tam podciągnęli, bo jak będziesz TVN24 odbierał?

—Twój Robert

No, nie znalazłem ani jednego - jakaś pusta przewodnikowa dziura między Chorwacją a Estonią po prostu. Odpisałem więc Mikołajowi, który wychwalał uroki Toskanii, że nie jestem deptakowym turystą, ale eksplorerem z krwi i kości, i podjąłem wyzwanie. Poleciałem do Kopenhagi. Uważam zresztą, że zaliczając Kopenhagę, mogę także odfajkować zwykłą Hagę.

Napisałem Ci z rozpędu, że to miejsce zapomniane przez Boga, ale jest akurat odwrotnie. W centrum stolicy stoi kościół św. Mikołaja, czyli obecnie galeria, biblioteka i restauracja. Mimo że byłem głodny, a jedzenie wyglądało smacznie, postanowiłem jako nieco upadły, ale jednak Polak katolik, że tam nie zjem, tym bardziej że nie było makaronu. Zjadłem więc nie w kościele, ale w miejscu z widokiem na kościół, z którego w pewnym momencie wysunął się pracownik restauracji i wyrzucił do kosza stertę mrożonych, widocznie nieświeżych ryb. Ryba, symbol chrześcijaństwa. Filmowy obrazek. Ale raczej nie z komedii, chyba że von Triera.

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Po co nam poprawność językowa, jak wygrywają inteligenci z siłowni
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Rekonstrukcja połowicznym sukcesem, ale Szymon Hołownia uprawia dywersję
Opinie polityczno - społeczne
Adam Bodnar ofiarą polityki, w której nie ma miejsca na kompromis
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Prekonstrukcja rządu. Jak Donald Tusk może jeszcze uratować władzę
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Protesty antyimigranckie, czyli czy górale zatęsknią za arabskimi turystami?
Reklama
Reklama