Sprawa Amber Gold zdominowała mijający tydzień i nic na razie nie wskazuje, żeby dała się propagandowo zabić. Co więcej, można postawić tezę, że przy jej okazji obserwujemy przekształcenie polskiej sceny politycznej.
Przekształcenie uderzające. Bo w ciągu ostatnich siedmiu lat scena organizowała się według linii podziału, którą dobrze oddawał refren piosenki, śpiewanej w 2006 r. przez Szymona Majewskiego „Teraz jest wojna - PiS kontra reszta świata”. Innymi słowy - celem wszystkich niepisowskich sił politycznych była walka z partią Jarosława Kaczyńskiego.
Gdy w 2007 roku Prawo i Sprawiedliwość przegrało wybory i oddało władzę, sytuacja ta osiągnęła apogeum pozornego absurdu. Absurdu - bo z punktu widzenia zachodnich demokracji tylko tak można określić sytuację, w której dla sił opozycyjnych głównym celem wydaje się być nie osłabienie partii rządzącej i przejęcie władzy, tylko zniszczenie innego ugrupowania opozycyjnego. Absurdu pozornego - bo sytuacja ta była efektem innego niż w państwach „starej Unii” układu społecznego, w którym wszystkie środowiska elitarne czuły się na równi zagrożone przez PiS jako ugrupowanie antysystemowe.
Tak było, ale sytuacja ta z każdym tygodniem staje się coraz bardziej nieaktualna.
Wojna z kaczyzmem już nie najważniejsza
Świadczy o tym fakt, że cała opozycja poparła wniosek o utworzenie komisji śledczej w sprawie Amber Gold. A jeszcze bardziej - frazeologia, której przy tej okazji niepisowska opozycja zaczęła używać. Frazeologia kojarząca się z diagnozą stanu kraju formułowaną przez partię Kaczyńskiego.