Panujący kryzys pozostaje nierozwiązanym problemem. Szanse na stopniowe wychodzenie z tych trudności wiążą się z koncepcją europejskiej unii bankowej. Generalnie projekt ten spotkał się z przychylnym przyjęciem, aczkolwiek nie brakuje też głosów krytycznych. O jego sukcesie lub porażce zadecydują szczegółowe rozwiązania. Natomiast z punktu widzenia krajów niebędących członkami strefy euro, w tym Polski, wyrażane są odmienne opinie. Przeważają te negatywne, aczkolwiek sporadycznie spotyka się również pozytywne. Sytuacja ta zmusza nasz kraj do zajęcia stanowiska, choć wstępne zostało już zasygnalizowane. Jednakże w tej dziedzinie opcje postępowania mogą być zróżnicowane.
Decyzje bez naszego udziału
Prawie każda unijna regulacja czy powołanie nowej instytucji europejskiej dotyczącej rynku finansowego ma bezpośredni lub pośredni wpływ na dynamikę rozwoju i konkurencyjność polskiego sektora bankowego. Ostatnie propozycje utworzenia zintegrowanego europejskiego nadzoru bankowego wywołały liczne publiczne komentarze. Prezentowane opinie są w większości dość słabo uzasadnione (z takich powodów jak „świeżość" koncepcji, brak opisu szczegółowych zasad działania, szeroka możliwość ich interpretacji, nie do końca sprecyzowana struktura organizacyjna i decyzyjna).
Przy ocenie skutków tego projektu dla Polski trudno się poruszać, gdyż z pryncypialnymi założeniami unii bankowej niełatwo polemizować, skoro ma się ona przyczynić do walki z kryzysem. Co więcej, jest zgodna z duchem tworzenia jednolitego europejskiego rynku usług finansowych. Niemniej pojawiają się poważne wątpliwości, jak na przykład te wyrażane przez prof. Leszka Pawłowicza, o potencjalnych odwrotnych efektach antykryzysowych od zamierzonych. Nie ulega jednak wątpliwości, że propozycja ta ma charakter kompleksowy, obejmuje wzajemnie powiązane obszary: zintegrowany nadzór nad sektorem bankowym, jednolity system gwarantowania depozytów, dyscyplinę egzekwowania obowiązujących regulacji oraz restrukturyzację zagrożonych banków lub likwidację nieefektywnych.
Wypracowanie stanowiska Polski dotyczącego wejścia do unii bankowej nie może leżeć tylko w gestii ministra finansów
Pojawiają się też pierwsze pomysły, kto i jak miałby to wszystko sfinansować (na przykład w ramach Europejskiego Systemu Monetarnego). Z naszej perspektywy wysokie ryzyko i uczucie dyskomfortu polskich władz wynika z tego, że kluczowe decyzje będą zapadać bez naszego udziału. Czy zatem wypowiedź Jacka Rostowskiego po niedawnym posiedzeniu unijnych ministrów finansów na Cyprze, że Polska nie przystąpi do unii bankowej w jej obecnej formie zaproponowanej przez Komisję Europejską („Nie możemy przystąpić do czegoś, w czym nie mamy głosu, a w czym bylibyśmy poddani decyzjom tej instytucji"), kończy ten temat? Czy też można ją interpretować jako taktyczne rozpoczęcie negocjacji warunków ewentualnej kohabitacji z państwami, które pozostaną poza jej strukturami?