W obronie niskich podatków

Gdy uda się aresztować więcej przemytników, to potrzeba będzie więcej pracy sędziów, więcej więzień i strażników. Żony i dzieci aresztowanych trzeba zaś byłoby otoczyć większą opieką ze strony władz – pisze prawnik.

Publikacja: 04.03.2013 17:53

??John Keynes, „Apostoł z Cambridge" – bo tak skromnie nazywało się stowarzyszenie, którego był członkiem – zasłynął między innymi z tego, że „obalił" prawo Saya.  Żeby je „obalić" musiał je najpierw nieco zdeformować. Zmontował kukłę, którą łatwo mu było znokautować.

Uczniowie Keynesa tego właśnie nauczyli się od swojego mistrza najlepiej. „Szczególną ciekawość" jednego z nich wzbudziła recepta, „którą cechuje wyjątkowo wysoki stosunek popularności do dziwności". Chodzi mu o postulat, „by obniżać podatki, gdyż to rzekomo miałoby ... podnieść dochody budżetu!" „Niestety to nieprawda" – dodaje tenże erudyta. No i oczywiście ma rację, a jego przeciwnicy wychodzą na durniów. „Niestety" nie wymienił po nazwisku nikogo, kto rzekomo uważa, że „obniżenie podatków podnosi dochody budżetu". A szkoda. Ja osobiście nikogo takiego nie znam. Znam natomiast paru takich, sam do nich należę, którzy twierdzą, że obniżenie stawek podatkowych może spowodować zwiększenie wpływów podatkowych. Podatek i stawka podatkowa to nie to samo. Jest jeszcze podstawa opodatkowania daną stawką podatkową. A w przypadku progresywnego podatku dochodowego są jeszcze progi podatkowe, które razem ze stawkami tworzą skalę podatkową. Zależy ona z jednej strony od wysokości minimalnej i maksymalnej stawki podatkowej, a z drugiej strony od wielkości podstawy opodatkowania objętej daną stawką. Dana stawka podatkowa dla danej podstawy opodatkowania tworzą stopnie (przedziały), skali podatkowej. Poszczególne stopnie różnią się wielkością podstawy opodatkowania i wysokością stawki podatkowej. O przebiegu progresji i kształcie skali podatkowej decyduje długość i regularność (względnie nieregularność) stopni skali podatkowej. Tyle teorii. A praktyka?

W Wielkiej Brytanii w XIX wieku William Huskisson, Robert Peel i William Gladstone zmniejszali podatki, co stymulowało rozwój gospodarczy zwiększający podstawę opodatkowania, co w praktyce przyczyniało się do zwiększenia wpływów budżetowych. Pierwszym eksperymentem tego rodzaju była reforma ceł w 1825 roku. Polegała ona na radykalnym obniżeniu większości stawek celnych. Cła na bawełnę zmniejszono z 75% do 10%. Cło na żelazo zmniejszono z 6 funtów i 10 szylingów do 1 funta i 10 szylingów za tonę. Mimo to, a może właśnie dlatego, w roku 1826 dochody skarbu państwa z tytułu ceł nie tylko nie spadły, ale nawet zaczęły rosnąć. Zaobserwował to zjawisko Poulett Thomson stwierdzając, że podniesienie poziomu ceł powyżej pewnego punktu powoduje spadek dochodów państwa, podczas gdy ich obniżenie powoduje ich wzrost przy jednoczesnym spadku cen. Choć w ciągu pięciu lat reformowania systemu celnego Robert Peel zmniejszył opłaty celne o 2,5 miliona funtów rocznie, to rozwój gospodarczy tymi reformami spowodowany zaowocował zwiększeniem wpływów budżetowych z 50 milionów funtów w roku 1841 do 55 milionów w roku 1846.

Wpływy budżetowe

Rzecz jasna nie każda redukcja ceł powodowała wzrost wpływów już w następnym roku podatkowym. Początkowo na imporcie niektórych grup towarów budżet odnotowywał stratę. Na przykład strata wpływów z tytułu zmniejszenia stawek celnych na skóry garbowane do roku 1845 wyniosła prawie 37.000 funtów, na terpentynę prawie 80.000 funtów, a na olej palmowy 8.500 funtów. Ale handel tymi towarami zwiększył się odpowiednio o 454.000, 53.000 i 123.000 funtów. Na każdy funt redukcji dochodów państwa przypadały 4 funty korzyści dla sektora prywatnego. W perspektywie długofalowej owocowało to zwiększeniem wpływów budżetowych. W odniesieniu do innych grup towarów na potwierdzenie tego prawa nie trzeba było nawet czekać. Cło na rudę miedzi w roku 1842 nie przyniosło praktycznie żadnych wpływów budżetowych. Po jego zmniejszeniu w  roku 1843 wpływy wyniosły 47.000 funtów, a w roku 1844 już 70.000 funtów. Podobnie było z przetworami z wielorybów. Choć cła na nie zmalały, to wpływy budżetowe z tytułu ich importu wzrosły już w następnym roku prawie o 50.000 funtów.

W Paryżu, gdy w roku 1775 Turgot obniżył o połowę opłatę za przywóz do miasta świeżych ryb i opłatę targową, łączna kwota wpływów z tego tytułu nie uległa zmianie. Konsumpcja ryb została podwojona, toteż rybacy i kupcy podwoili utarg i zyski. Konsumpcję soli szacowano w tym czasie na dziewięć funtów na osobę w tych prowincjach, w których istniał podatek od soli i na osiemnaście funtów w tych prowincjach, w których podatku takiego nie było.

Gdy w roku 1778 rząd Hiszpanii zdecydował się na złagodzenie polityki fiskalnej w swoich koloniach, w ciągu 13 lat dochód brutto w samym tylko Meksyku wzrósł o przeszło 102 miliony piastrów, a ilość gotówki przywiezionej z Meksyku do Hiszpanii wzrosła w tym czasie o ponad 14 milionów piastrów.

W drugą stronę, gdy w roku 1804 rząd angielski podniósł cło na cukier o 20% szacowano, że wpływy, które rok wcześniej wynosiły 2.778.000 funtów wzrosną o jedną piątą do 3.330.000 funtów. Tymczasem spadły one do poziomu niższego niż przed podwyżką i wyniosły 2.537.000 funtów. Jak twierdził Jean Baptiste Say „podatek przesadny niszczy podstawę wymiaru".

Unikanie fiskusa

W Stanach Zjednoczonych w latach 20-tych XX wieku, za rządów republikańskich prezydentów Warrena Hardinga i Calvina Coolidge'a, Sekretarz Skarbu Andrew Mellon  pisał: „historia opodatkowania pokazuje, iż nadmierne podatki nie są płacone. (...) W rezultacie źródła dochodu z opodatkowania wysychają; (...) kapitał kierowany jest tam, gdzie nie przynosi ani dochodów państwu, ani zysków ludziom (...) wysokie stopy opodatkowania przynoszą każdego roku coraz mniej dochodów rządowi. (...) Zmniejszając wysokie stopy o połowę, rząd, otrzyma więcej dochodu od zamożnych podatników, niżby otrzymał przy obowiązywaniu wysokich stawek. Zupełnie podobnie, jak w przypadku pana Forda, który robi większe pieniądze ceniąc swoje samochody na 380 dolarów zamiast 3.000". W handlu obowiązuje bowiem święta zasada: mały zysk jednostkowy - duży obrót - duży zysk całkowity. Przekładając ją na język finansów publicznych można powiedzieć: niskie podatki - większy wzrost gospodarczy - większe wpływy do budżetu. Podatki bowiem to przecież nic innego jak cena za usługi państwa. Istnieje jednak jedna poważna różnica pomiędzy prywatnym handlem i finansami publicznymi. Indywidualny przedsiębiorca zawsze musi liczyć się z konkurencją i dlatego nie może windować swoich cen. Państwo konkurencji nie ma. Ograniczać się musi więc samo. Kierując się tym przesłaniem Mellon przeprowadził trzy operacje obniżenia podatków w latach 1921, 1924 i 1926 ze stawki 73% do 25%.  Choć oponenci przestrzegali go, że zmniejszenie stawek podatkowych spowoduje niebezpieczny spadek wpływów budżetowych, w rzeczywistości indywidualne podatki zapłacone po obniżce w roku 1925 były wyższe, niż przed obniżką w roku 1924. Nastąpiło bowiem ożywienie gospodarcze, które zaowocowało wzrostem wpływów. „W długim okresie czasu stosowanie umiarkowanych stawek opodatkowania dochodów indywidualnych jest bardziej produktywne niż stosowane stawek wysokich" - konkludował Andrew Mellon swoje doświadczenia w roku 1927. W rezultacie dochód narodowy brutto w latach 1921-1929 przyrastał o około 6% rocznie i wzrósł z $69.900.000.000  do $103.100.000.000. A jako że ceny realne w tym okresie spadły, rzeczywisty wzrost dochodu narodowego brutto wyniósł 54%. Przychody państwa wzrosły zaś do tego stopnia, że Mellon mógł zredukować deficyt budżetowy z $24.300.000.000 do $16.900.000.000. Wprowadzona przez niego reforma nie była ukierunkowana na najzamożniejszych, którzy zaczęli płacić proporcjonalnie więcej podatków niż przed reformą. Dla porównania w roku 1921 podatnicy o dochodach powyżej $100.000 zapłacili podatki, które stanowiły 28% wszystkich wpływów podatkowych, a w roku 1926 podatki płacone przez tę samą grupę stanowiły już 51% całości wpływów. Z drugiej strony osoby z dochodami najmniejszymi poniżej $10.000 w roku 1921 zapłaciły 23% a w roku 1926 tylko 5% ogólnej kwoty wpływów podatkowych.

Dwie stawki

Gdy kolejnej obniżki dokonała administracja Kennedy'ego w latach 1961-1963 z 91 do 70% wpływy podatkowe w latach 1961-1968 wzrosły nominalnie o 62%, co po uwzględnieniu inflacji z tamtego okresu daje i ta realny wzrost o ponad 30%. Prezydent Kennedy stwierdził wówczas, podczas spotkania Klubu Ekonomicznego Nowego Jorku: „Nasz prawdziwy wybór nie leży pomiędzy redukcją podatków z jednej strony i uniknięciem federalnego deficytu z drugiej strony [...] Oczywista lekcja ostatniej dekady jest to, że deficyt budżetowy nie powstają na skutek dzikich wydatków lecz na skutek zbyt powolnego wzrostu ekonomicznego i cyklicznych recesji. [...] Paradoksalną prawdą jest, że stawki podatków są obecnie za wysokie a wpływy podatkowe za niskie i że najrozsądniejszą drogą do wzrostu dochodów w perspektywie długoterminowej jest obniżenie teraz stawek podatkowych [...] Celem obniżania podatków w chwili obecnej nie jest zwiększenie deficytu budżetowego, ale osiągnięcie bardziej dochodowej i rozwijającej się gospodarki, która spowoduje nadwyżki budżetowe". Jego słowa potwierdziła praktyka. Udział wpływów podatkowych od najbogatszych amerykanów wzrósł z 11,6% w roku 1963 do 15,1% w roku 1966. Już w roku 1965, pierwszym, w którym obowiązywały nowe stawki podatkowe, najbogatsi podatnicy zadeklarowali wyższe dochody podlegające opodatkowaniu i w efekcie zapłacili wyższy podatek, niż płacili według starego systemu.

A co do Ronalda Reagana: obniżył on stawki podatkowe z 70 do 28% a mimo to, albo właśnie dlatego, wpływy podatkowe miedzy rokiem 1983 a 1989 wzrosły o 28%. O ile w roku 1981 5% najzamożniejszych obywateli dostarczało budżetowi 35,4% wpływów z podatku dochodowego od osób fizycznych, to w roku 1990 ich udział wyniósł już 44%. Udział płacony przez najbogatszych podatników stanowiących 1% ogółu amerykańskiej populacji wzrósł z 17,9% do 25,6%. Natomiast dolne 50% podatników zmniejszyło w tym samym czasie swój udział w ogólnej kwocie płaconych podatków z 7,4% do 5,7%. Jack Kemp stwierdził wówczas, że są „dwie stawki podatkowe, które przynoszą takie same wpływy podatkowe: wysoka stawka przy niskiej produkcji i niska stawka przy wysokiej produkcji".

Jednakże w roku 1990 prezydent George Bush Senior nie dotrzymał danego wyborcom słowa i górna stawka podatku osobistego podniesiona została z 28 do 31%, co, nota bene było jednym z powodów jego porażki wyborczej w roku 1992, gdy starał się o reelekcję. Niemniej statystyka za rok 1991, pierwszy rok podatkowy po wzroście stawki podatkowej z 1990 roku, ukazała, że zarówno bardzo bogaci z górnego progu dystrybucji dochodów (górne 1%) jak i zwykli bogaci (górne 5%) płacili mniejsze udziały całości podatku dochodowego w roku 1991 niż w roku 1990!!!

Ciekawą ilustracją jest historia opodatkowania papierosów w stanie Nowy Jork. Gdy łączne opodatkowanie paczki papierosów wyniosło 26 centów, straty stanu z przemytu papierosów z Północnej Karoliny, gdzie podatek wynosił 2 centy za paczkę, sięgnęły $93.000.000  rocznie. Senator z Manhatanu Roy Goodman zaproponował wówczas jako antidotum podwyższenie podatku o dalsze 8 centów, zwiększenie kar za przemyt do 5 lat pozbawienia wolności dodatkowe zatrudnienie urzędników do zwalczania przemytu.

Kosztowne utrzymanie rodziny

The Wall Street Journal, skrytykował te koncepcje twierdząc, że ich  rezultatem będzie jedynie zwiększenie biurokracji i wydatków stanowych. Gdy uda się aresztować więcej przemytników, to potrzeba będzie więcej pracy sędziów, więcej więzień i strażników. Żony i dzieci aresztowanych trzeba zaś byłoby otoczyć większą opieką ze strony władz. Dlatego lepszym rozwiązaniem jest zredukowanie stawek podatkowych do 10% za paczkę, co uczyni przemyt nieopłacalnym z ekonomicznego punktu widzenia. Więcej urzędników będzie mogło zostać oddelegowanych do bardziej użytecznej pracy, wymiar sprawiedliwości będzie miał miej pracy z przemytnikami, co pozwoli mu szybciej rozstrzygać inne, istotniejsze sprawy. Palacze przestaną kupować papierosy u przemytników na skutek czego zapłacą de facto większy podatek, gdyż, choć płacić będą mniej z jedną paczkę, to nabędą więcej paczek w sposób całkowicie legalny i opodatkowany. Dochody legalnych dealerów wzrosną na skutek ustania nielegalnej konkurencji, co zwiększy dochody z tytułu płaconego przez nich podatku dochodowego. Na skutek obniżenia podatku o 16 centów na paczce, palacze palący jedną paczkę papierosów dziennie zaoszczędzą zaś 58.4$ rocznie, które z pewnością wydadzą na konsumpcję innych towarów, także opodatkowanych podatkami pośrednimi. W efekcie państwo będzie miało więcej korzyści, niż strat.

W Polsce z kolei podwyżka ceł i podatków na samochody sprowadzane z zagranicy w latach 1990-1991 spowodowała nie wzrost, tylko spadek wpływów budżetowych z tego tytułu. Sytuacja powtórzyła się w roku 2000. Po wzroście akcyzy na popularne auta z 4 do 6% ich sprzedaż w maju 2000 roku zmalała w porównaniu z rokiem poprzednim o 26%. Sam wpływ z tytułu akcyzy zwiększył się co prawda o 30.000.000, ale wpływ z podatku VAT zmalał o 43  miliony. Strata skarbu państwa wyniosła więc 13 milionów. Podobnie wyglądała sytuacja z wpływami budżetowymi z tytułu akcyzy na wyroby spirytusowe pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Mimo kolejnych podwyżek stawki podatku akcyzowego wpływy z tego tytułu w roku 1999 były niższe niż w roku 1998. I vice versa – po obniżce stawek podatkowych na alkohol w roku 2003 wpływy podatkowe uległy zwiększeniu. Nie dlatego bynajmniej, że zaczęto spożywać więcej alkoholu, tylko dlatego, że zaczęto spożywać więcej alkoholu opodatkowanego. Obniżka obciążeń fiskalnych nałożonych na alkohol zmniejszyła opłacalność przemytu i nielegalnej produkcji.

Autor jest adwokatem, profesorem prawa, prezydentem Centrum im. Adama Smitha

??John Keynes, „Apostoł z Cambridge" – bo tak skromnie nazywało się stowarzyszenie, którego był członkiem – zasłynął między innymi z tego, że „obalił" prawo Saya.  Żeby je „obalić" musiał je najpierw nieco zdeformować. Zmontował kukłę, którą łatwo mu było znokautować.

Uczniowie Keynesa tego właśnie nauczyli się od swojego mistrza najlepiej. „Szczególną ciekawość" jednego z nich wzbudziła recepta, „którą cechuje wyjątkowo wysoki stosunek popularności do dziwności". Chodzi mu o postulat, „by obniżać podatki, gdyż to rzekomo miałoby ... podnieść dochody budżetu!" „Niestety to nieprawda" – dodaje tenże erudyta. No i oczywiście ma rację, a jego przeciwnicy wychodzą na durniów. „Niestety" nie wymienił po nazwisku nikogo, kto rzekomo uważa, że „obniżenie podatków podnosi dochody budżetu". A szkoda. Ja osobiście nikogo takiego nie znam. Znam natomiast paru takich, sam do nich należę, którzy twierdzą, że obniżenie stawek podatkowych może spowodować zwiększenie wpływów podatkowych. Podatek i stawka podatkowa to nie to samo. Jest jeszcze podstawa opodatkowania daną stawką podatkową. A w przypadku progresywnego podatku dochodowego są jeszcze progi podatkowe, które razem ze stawkami tworzą skalę podatkową. Zależy ona z jednej strony od wysokości minimalnej i maksymalnej stawki podatkowej, a z drugiej strony od wielkości podstawy opodatkowania objętej daną stawką. Dana stawka podatkowa dla danej podstawy opodatkowania tworzą stopnie (przedziały), skali podatkowej. Poszczególne stopnie różnią się wielkością podstawy opodatkowania i wysokością stawki podatkowej. O przebiegu progresji i kształcie skali podatkowej decyduje długość i regularność (względnie nieregularność) stopni skali podatkowej. Tyle teorii. A praktyka?

Pozostało 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?