??John Keynes, „Apostoł z Cambridge" – bo tak skromnie nazywało się stowarzyszenie, którego był członkiem – zasłynął między innymi z tego, że „obalił" prawo Saya. Żeby je „obalić" musiał je najpierw nieco zdeformować. Zmontował kukłę, którą łatwo mu było znokautować.
Uczniowie Keynesa tego właśnie nauczyli się od swojego mistrza najlepiej. „Szczególną ciekawość" jednego z nich wzbudziła recepta, „którą cechuje wyjątkowo wysoki stosunek popularności do dziwności". Chodzi mu o postulat, „by obniżać podatki, gdyż to rzekomo miałoby ... podnieść dochody budżetu!" „Niestety to nieprawda" – dodaje tenże erudyta. No i oczywiście ma rację, a jego przeciwnicy wychodzą na durniów. „Niestety" nie wymienił po nazwisku nikogo, kto rzekomo uważa, że „obniżenie podatków podnosi dochody budżetu". A szkoda. Ja osobiście nikogo takiego nie znam. Znam natomiast paru takich, sam do nich należę, którzy twierdzą, że obniżenie stawek podatkowych może spowodować zwiększenie wpływów podatkowych. Podatek i stawka podatkowa to nie to samo. Jest jeszcze podstawa opodatkowania daną stawką podatkową. A w przypadku progresywnego podatku dochodowego są jeszcze progi podatkowe, które razem ze stawkami tworzą skalę podatkową. Zależy ona z jednej strony od wysokości minimalnej i maksymalnej stawki podatkowej, a z drugiej strony od wielkości podstawy opodatkowania objętej daną stawką. Dana stawka podatkowa dla danej podstawy opodatkowania tworzą stopnie (przedziały), skali podatkowej. Poszczególne stopnie różnią się wielkością podstawy opodatkowania i wysokością stawki podatkowej. O przebiegu progresji i kształcie skali podatkowej decyduje długość i regularność (względnie nieregularność) stopni skali podatkowej. Tyle teorii. A praktyka?
W Wielkiej Brytanii w XIX wieku William Huskisson, Robert Peel i William Gladstone zmniejszali podatki, co stymulowało rozwój gospodarczy zwiększający podstawę opodatkowania, co w praktyce przyczyniało się do zwiększenia wpływów budżetowych. Pierwszym eksperymentem tego rodzaju była reforma ceł w 1825 roku. Polegała ona na radykalnym obniżeniu większości stawek celnych. Cła na bawełnę zmniejszono z 75% do 10%. Cło na żelazo zmniejszono z 6 funtów i 10 szylingów do 1 funta i 10 szylingów za tonę. Mimo to, a może właśnie dlatego, w roku 1826 dochody skarbu państwa z tytułu ceł nie tylko nie spadły, ale nawet zaczęły rosnąć. Zaobserwował to zjawisko Poulett Thomson stwierdzając, że podniesienie poziomu ceł powyżej pewnego punktu powoduje spadek dochodów państwa, podczas gdy ich obniżenie powoduje ich wzrost przy jednoczesnym spadku cen. Choć w ciągu pięciu lat reformowania systemu celnego Robert Peel zmniejszył opłaty celne o 2,5 miliona funtów rocznie, to rozwój gospodarczy tymi reformami spowodowany zaowocował zwiększeniem wpływów budżetowych z 50 milionów funtów w roku 1841 do 55 milionów w roku 1846.
Wpływy budżetowe
Rzecz jasna nie każda redukcja ceł powodowała wzrost wpływów już w następnym roku podatkowym. Początkowo na imporcie niektórych grup towarów budżet odnotowywał stratę. Na przykład strata wpływów z tytułu zmniejszenia stawek celnych na skóry garbowane do roku 1845 wyniosła prawie 37.000 funtów, na terpentynę prawie 80.000 funtów, a na olej palmowy 8.500 funtów. Ale handel tymi towarami zwiększył się odpowiednio o 454.000, 53.000 i 123.000 funtów. Na każdy funt redukcji dochodów państwa przypadały 4 funty korzyści dla sektora prywatnego. W perspektywie długofalowej owocowało to zwiększeniem wpływów budżetowych. W odniesieniu do innych grup towarów na potwierdzenie tego prawa nie trzeba było nawet czekać. Cło na rudę miedzi w roku 1842 nie przyniosło praktycznie żadnych wpływów budżetowych. Po jego zmniejszeniu w roku 1843 wpływy wyniosły 47.000 funtów, a w roku 1844 już 70.000 funtów. Podobnie było z przetworami z wielorybów. Choć cła na nie zmalały, to wpływy budżetowe z tytułu ich importu wzrosły już w następnym roku prawie o 50.000 funtów.
W Paryżu, gdy w roku 1775 Turgot obniżył o połowę opłatę za przywóz do miasta świeżych ryb i opłatę targową, łączna kwota wpływów z tego tytułu nie uległa zmianie. Konsumpcja ryb została podwojona, toteż rybacy i kupcy podwoili utarg i zyski. Konsumpcję soli szacowano w tym czasie na dziewięć funtów na osobę w tych prowincjach, w których istniał podatek od soli i na osiemnaście funtów w tych prowincjach, w których podatku takiego nie było.