Co potrafi skłonić do jednomyślności skłóconych na co dzień polskich polityków z prawa i lewa? Co zmusza konkurujące ze sobą gazety do zgodnego obsobaczenia zła? Chór obrońców zagrożonej polskiej wolności mógł wywołać tylko on – demoniczny fotoradar.
To zadziwiające, jaki efekt wywołało raptem 540 urządzeń do pomiaru prędkości na drodze publicznej. W rzeczywistości aktywnych fotoradarów przekładanych z masztu na maszt może być zaledwie 80-100 sztuk. Jeśli to prawda, to mamy owych urządzeń mniej niż Słowacja – kraj wielkości dwóch polskich województw. Dziwne, ale nie słyszałem, by tam wpłynęły one na popularność jakiegokolwiek rządu.
W Niemczech dopiero bolesne restrykcje i powszechna świadomość nieuchronności kary skutecznie ostudziły temperament posiadaczy audi i mercedesów
A co mają powiedzieć Niemcy? Tam fotoradarów jest 4 tys. We Francji 3 tys. W małej Belgii jest ich trzy razy więcej niż w Polsce. Owszem, nie wywołują zachwytu, ale traktowane są jak zło konieczne.
W Wielkiej Brytanii obietnica zredukowania liczby fotoradarów pojawiła się wśród przedwyborczych obietnic konserwatystów. Wystarczyło jednak kilka miesięcy na Downing Street i lektura raportu Fundacji RAC (Królewskiego Towarzystwa Automobilowego), by premier Cameron szybko wycofał się z pomysłu. A cóż takiego napisali mądrale z RAC? A to, że usunięcie dużej części radarów spowoduje w ciągu roku ponad 700 dodatkowych ciężkich wypadków i śmierć 70-100 osób.
Dopust boży
Polscy eksperci wiedzą swoje. Oto prof. dr hab. Marek Opielak z Politechniki Lubelskiej tłumaczy dziennikarzom, że fotoradary nie przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa. W mediach i na forach internetowych do znudzenia powtarzana jest mityczna historia o fotoradarze, który wymusza gwałtowne hamowanie samochodu powodując zderzenie z jadącym za nim – choć nikt nie znalazł jeszcze ani jednego wiarygodnego przypadku.
Eksperci PiS (tego samego, który program instalacji fotoradarów zapoczątkował) uważają dziś, że owszem, niech te straszne urządzenia będą, ale tylko obok szpitali i szkół, a ich liczbę należy zredukować o 80 proc. Świetnie, jakieś 80 fotoradarów spokojnie obsłuży całą Polskę. Jeden na 4 tys. km kwadratowych powierzchni kraju. I najlepiej niech nie robią głupich zdjęć, tylko niech pogrożą młodziakom wracającym z dyskoteki z prędkością 180 km/h plastikowym palcem.