Ambicje prezesa TVP

Na prezesa Brauna spadły jak grom z jasnego nieba liczne telewizyjne rachunki. Zaskoczenie pełne, bo przecież nikt wcześniej nie miał pojęcia o tym, że rachunki jednak trzeba płacić – ironizuje były dziennikarz TVP

Publikacja: 02.04.2013 19:28

Red

Telewizja Polska ujawniła swoje straty za 2012 rok. Zgodnie z komunikatem wynoszą one prawie 220 milionów złotych. Przyczyny takiej sytuacji prezes TVP pan Juliusz Braun szeroko opisuje w liście opublikowanym na łamach „Rzeczpospolitej”. Jestem przekonany, że wiele osób, nawet tych niekoniecznie znających się na telewizji, czytając niektóre tezy zawarte w tym liście, przecierało oczy ze zdumienia.

Od lat TVP radziła sobie z niskimi wpływami z abonamentu, ale żaden z dotychczasowych prezesów nie zanotował tak gigantycznych strat

Otóż w skrócie założenia są następujące: winni złej sytuacji finansowej TVP są widzowie, bo nie chcą płacić abonamentu. Dalej winny jest ustawodawca, bo nie zgadza się na przerywanie programów reklamami. Ba, winni są nawet piłkarze i sportowcy, bo organizują kosztowne imprezy, na których dziwnym trafem inne stacje zarabiają, a TVP traci. I na koniec winny jest postęp technologiczny, bo wymusza kosztowne zmiany.

Jak stracić na Euro 2012

Z częścią tłumaczeń nie ma sensu polemizować, ale niektóre wątki warto poruszyć. Zacznijmy od abonamentu. Dochody TVP z tego tytułu rzeczywiście spadają od lat, choć akurat w roku ubiegłym wzrosły. Oczywiście stuprocentowa ściągalność byłaby sytuacją komfortową, zapewniającą spokojny byt firmy, bez oglądania się na wpływy z innych źródeł. Czy jednak wówczas prezes Braun zrezygnowałby z emisji reklam? Szczerze wątpię.
Czy oferuje widzom cokolwiek, co skłoniłoby ich do płacenia? Tutaj najlepszą odpowiedzią są wyniki oglądalności, które mówią same za siebie. Główne anteny i programy tracą z miesiąca na miesiąc. Problemy z abonamentem nie są absolutnie nowością, która zaskoczyła prezesa Brauna. Od lat TVP radziła sobie z niskimi wpływami z abonamentu, relacjonując przy tym równie kosztowne jak Euro, a może i kosztowniejsze, wydarzenia, ale żaden z dotychczasowych prezesów nie zanotował tak gigantycznych strat.

Od lat luki w abonamencie uzupełniano dochodami ze sprzedaży reklam. I to właśnie spadek przychodów z reklam o 177 mln złotych jest w sprawozdaniu finansowym najbardziej niepokojącą informacją. To prawdziwa klęska. Tym bardziej że telewizja publiczna była wyłącznym nadawcą Euro 2012. Trudno o lepszą okazję do zarobienia na reklamach i sponsorach. Tymczasem czytamy, że ta jak do tej pory największa w Polsce impreza masowa, gromadząca przed telewizorami w czasie niektórych meczów nawet powyżej 10 milionów widzów, przyniosła jedynie straty.

Naprawdę trudno uwierzyć, że nie było zysków z reklam, tym bardziej że ceny spotów przy takich okazjach szybują wysoko w górę. Ale nawet podliczając wysokie koszty obsługi imprezy już po jej zakończeniu, prezes Braun deklarował, że straty TVP z tego tytułu wyniosą 60 mln złotych. Jednak w ciągu zaledwie paru miesięcy zrobiło się raptem prawie czterokrotnie więcej. Jak to możliwe?

W liście Juliusza Brauna pojawia się inny winowajca, mianowicie ustawodawca. Otóż zdaniem prezesa TVP traci, bo ma nierówne szanse na rynku – nie może przerywać filmów reklamami. Bądźmy uczciwi – nigdy nie mogła, a jednak tak kolosalnych strat też nigdy nie było. Załóżmy jednak hipotetycznie, że TVP taką zgodę dostaje i może emitować reklamy w czasie programów. Jednocześnie jednak, bo przecież ma być równo i sprawiedliwie, stacje komercyjne dostają część wpływów z abonamentu. Mam graniczące z pewnością przekonanie, że takie rozwiązanie byłoby dla pana prezesa nie do przyjęcia.
Z listu można wywnioskować, że jedynie 100 procent abonamentu dla TVP i maksymalna ilość reklam wyczerpuje pojęcie „sprawiedliwie”. Dziwnie to zbieżne z filozofią Kalego.

„Jaka to melodia” o gorszej porze

Ale idźmy dalej, bowiem pojawia się inne istotne pytanie. A mianowicie co prezes Braun chciałby tymi dodatkowymi reklamami przerywać, by zwiększyć dochody? Czy seriale, zakupione bez żadnych badań fokusowych, które pozwalają ustalić szanse na przyciągnięcie widowni, a czasami wręcz kupowane po odrzuceniu ich przez inne stacje – vide „Galeria”? Seriale, o których pan prezes publicznie (sic!) mówił, że nie spełniają oczekiwań, więc zostają zdjęte z ramówki, po czym wracają po kilku tygodniach?
Zaiste, taki pozytywny PR to świetna metoda na przyciągnięcie widzów. Prawda jest niestety inna. Wpływy TVP z tytułu reklam spadają nie tylko z powodu kryzysu na rynku, ale głównie dlatego, że spada oglądalność programów, a to siłą rzeczy wpływa na ceny reklam.

Żeby nie być gołosłownym, kilka przykładów. Na początek program „Po prostu”. Pomijam fakt, że według doniesień prasowych TVP podpisała umowę na kilkadziesiąt odcinków, nie wiedząc jeszcze, jak program przyjmą widzowie, bo to decyzja kuriozalna. Ale co sprawiło, że umieszczono go w ramówce tuż po „Wiadomościach”? Czy były jakiekolwiek przesłanki do tego, zrobiono badania fokusowe? Czy widzowie TVP oczekiwali takiego formatu w miejscu, gdzie przez lata najlepiej sprawdzały się filmy i seriale? Czy telewizję publiczną stać na oddanie pola konkurencji w najbardziej pożądanym przez reklamodawców czasie?
Jak rozumiem, umieszczanie ambitnych – przynajmniej z założenia – audycji w tzw. prime time mieści się w jakże obszernym terminie „misja”. Tylko że ta misja przynosi wymierne straty, bowiem emitowane wcześniej w tym paśmie filmy gromadziły znacznie większą widownię. A jaka jest różnica przy sprzedaży reklam, które potencjalnie może obejrzeć grupa trzech milionów osób, a ogląda półtora miliona, chyba nie trzeba mówić.

Warto też dodać dla porównania, że program publicystyczny Elżbiety Jaworowicz, mimo że emitowany po 22, gromadzi ponaddwukrotnie większą widownię.

Kolejny przykład zmniejszania zysków z reklam na własne życzenie to przeniesienie programu „Jaka to melodia” na wcześniejszą godzinę. Emitowany przed „Wieczorynką” gromadził ponad 3 miliony widzów, tuż po „Teleexpressie” stracił przynajmniej kilkaset tysięcy. Jak zatem wygląda teraz cennik reklam przy tym programie, bo chyba korekta była niezbędna?

Takich przykładów jest więcej, a błędne koło się zamyka. Widzowie przestają oglądać nawet te programy, które wcześniej chętnie oglądali, bo przeniesiono je nie wiedzieć czemu na inne godziny. Nowe propozycje nie zdobywają ich sympatii, a skoro nie ma widzów, to nie ma też reklam.

Były urzędnik czy profesjonalista

Nie obwiniajmy zatem w całości kryzysu i załamania rynku reklamy, bo kryzys powinien dotyczyć wszystkich, a jednak konkurencja jakoś dziwnym trafem świetnie sobie radzi. To nieudolne konstruowanie ramówek i chybione zakupy programowe sprawiają, że drastycznie spadają wpływy z reklam. Jednak o ileż łatwiej prezesowi Braunowi wyliczać straty na 380 mln złotych (sic!) i obwiniać ustawodawcę, zamiast przyznać się do błędów.
To nic, że TVP dostaje abonament, którego nie mają stacje komercyjne. Przecież gdyby można było przerywać reklamami choćby serial „Wszystko przed nami”, serial znakomity, choć widzowie się na nim nie poznali, bo średnia widownia wynosi 1,4 mln osób, to firma byłaby krezusem, prawda?

Jeszcze słowo o teatrach telewizji, o których również w swoim liście wspomina p. Juliusz Braun. Co uzasadnia robienie ich na żywo, poza osobistymi ambicjami prezesa TVP? Zapewniam, że dla widzów spektaklu napis „na żywo” nie ma absolutnie żadnego znaczenia. To nie koncert czy zawody sportowe. Koszty takich przedstawień są znacznie wyższe niż tych nagrywanych.

Ale załóżmy, że TVP chce się odróżniać od innych stacji oryginalną ofertą. Robić zatem przedstawienia na żywo? Jak najbardziej, ale nie w studiu TVP, lecz w teatrze. Koszt wysłania wozu satelitarnego i zainstalowania kilku kamer będzie znacznie niższy niż uruchomienie studia TVP, obsługa, scenografia itp. Biorąc pod uwagę wyniki finansowe TVP, może tę sprawę warto przemyśleć. Misja – jak najbardziej, ale najpierw miejmy ją z czego sfinansować.

Podsumowując list prezesa Brauna, odnoszę wrażenie, że los naprawdę uwziął się na niego. Żaden z jego poprzedników nie musiał wydawać milionów na obsługę Euro czy olimpiady, a wspominanie choćby o takich wydarzeniach, jak pielgrzymki do Polski i śmierć Jana Pawła II czy katastrofa smoleńska, i związanych z tym kosztami byłoby nietaktem.
To właśnie na prezesa Brauna spadły jak grom z jasnego nieba rachunki za cyfryzację, amortyzację, a nawet za budowę siedziby TVP. Zaskoczenie pełne, bo przecież nikt wcześniej nie miał pojęcia o tym, że rachunki jednak trzeba płacić. I jeszcze ci niewdzięczni widzowie, którzy nie znają się na misji i nie doceniają bogatej oferty. Jeszcze jedno – logicznie rzecz biorąc, gdyby nie zasilenie budżetu TVP 254 milionami złotych z abonamentu, którego – przypomnę – nie dostają stacje komercyjne, to strata w 2012 roku wyniosłaby prawie pół miliarda złotych.

I na koniec krótka refleksja. Prezes Braun odwołuje się do przykładów ARD czy BBC. Jak łatwo sprawdzić, zarówno poprzedni, jak i obecny dyrektor generalny BBC byli wcześniej czynnymi dziennikarzami i pracownikami telewizji. Choć brzmi to jak pobożne życzenie, to może w końcu pora powierzyć także TVP osobom, które mogą podpisać się „profesjonalista”, zamiast „były urzędnik Ministerstwa Kultury”?

Autor przez wiele lat był dziennikarzem związanym z Polskim Radiem i Telewizją Polską, pracował m.in. jako wiceszef „Wiadomości” oraz wiceszef publicystyki w TVP 1. Obecnie prowadzi firmę zajmującą się szkoleniami medialnymi

Telewizja Polska ujawniła swoje straty za 2012 rok. Zgodnie z komunikatem wynoszą one prawie 220 milionów złotych. Przyczyny takiej sytuacji prezes TVP pan Juliusz Braun szeroko opisuje w liście opublikowanym na łamach „Rzeczpospolitej”. Jestem przekonany, że wiele osób, nawet tych niekoniecznie znających się na telewizji, czytając niektóre tezy zawarte w tym liście, przecierało oczy ze zdumienia.

Od lat TVP radziła sobie z niskimi wpływami z abonamentu, ale żaden z dotychczasowych prezesów nie zanotował tak gigantycznych strat

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?