Sojusz białego człowieka, ale bez Rosji

W kuluarach polityki międzynarodowej od lat krąży idea „sojuszu białego człowieka", czyli amerykańsko-europejsko-rosyjskie- go aliansu geopolitycznego wymierzonego w Chiny.

Publikacja: 14.06.2013 20:14

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa, pn Piotr Nowak

W długiej perspektywie czasowej może ma on sens. Jednak w krótkiej byłby dla Polski bardzo szkodliwy.

Rosja musiałaby bowiem najpierw całkowicie zmienić założenia swojej polityki zagranicznej i obronnej, a jakoś się na to nie zanosi.

1

Stratfor opublikował niedawno analizę błyskotliwego politologa Roberta D. Kaplana, w której próbuje on zrekonstruować sposób myślenia Władimira Putina. Silnie pobrzmiewają w niej echa „sojuszu białego człowieka", choć nikt oficjalnie nie używa tej politycznie niepoprawnej nazwy. Trzeba przyznać – Kaplanowi udało się trafnie oddać sposób myślenia rosyjskich elit władzy.

Oto świat Putina: Konkluzja pierwsza – w ujęciu historycznym wszystkie poważne ataki na Rosję przyszły z zachodu, najeźdźcami byli nie tylko Niemcy i Francuzi, ale także Polacy, Litwini oraz Szwedzi. W takiej sytuacji Rosja musi mieć na zachodniej granicy bufor bezpieczeństwa.

Konkluzja druga – rolę tę mogą odgrywać jedynie kraje byłego układu warszawskiego, ale Moskwa nie jest już w stanie w nich rządzić, tym bardziej że wszystkie państwa byłego bloku wschodniego są w NATO i UE. Może je jednak trzymać w szachu dostawami gazu, a także poprzez działania dyplomatyczne (agenturalne?) spowalniać procesy ich rozwoju.

Konkluzja trzecia – Rosja to państwo rozpięte na ogromnym obszarze przy relatywnie niewielkiej i kurczącej się liczbie ludności, co sprawia, że dyrektywy władzy centralnej znajdują słaby oddźwięk w odległych prowincjach, w takiej sytuacji kraj jest niejako historycznie skazany na silny reżim stanowczo egzekwujący swoje polecenia.

W innym wypadku państwu grozi rozpad de facto, choć niekoniecznie de jure. Nie na miejscu są zatem wszelkie krytyki pod adresem władz rosyjskich za łamanie praw człowieka i gwałcenie zasad demokracji.

Konkluzja czwarta – Rosja nie ma szans na kontrujący zachód sojusz z Chinami. Oba państwa mogą jedynie współpracować taktycznie. W ujęciu strategicznym dzielą je zbyt wielkie różnice interesów, by mogły zawiązać trwały alians.

2

Tak wygląda geopolityczna szachownica, po której porusza się rosyjska władza.

Oczekuje ona, że Zachód, a szczególnie Stany Zjednoczone, rozumie ów stan rzeczy i będzie układać się z Rosją na zasadzie gry interesów, w której nie ma wiele miejsca na sentymenty zwane prawami człowieka.

Logika oraz światowy układ sił podpowiadają zaś współpracę przeciw Pekinowi. Rosja oczekuje zatem od Ameryki gestu prezydenta Nixona, który nie bacząc na zbrodniczy charakter rządów chińskich komunistów, pojednał się z nimi, aby skontrować na wschodzie Związek Sowiecki. I tak oto mamy ni mniej, ni więcej tylko ofertę „sojuszu białego człowieka".

Rolę Nixona mógłby obecnie odegrać Obama, jednak ku zdumieniu Kremla Ameryka nie chce grać w te karty, ostatnio nawet kraje UE wykazują mniej zrozumienia dla rosyjskich słabości. Administracja amerykańska doskonale zdaje sobie sprawę, że w długoterminowej perspektywie USA są skazane na polityczny, a może nawet militarny konflikt z Chinami, dlatego budują sieć okrążających je sojuszy, ale wolą na razie graczy azjatyckich (Japonia, Korea, Tajwan, Filipiny, częściowo Wietnam) niż Rosję.

Kaplan uważa, że w Ameryce nie ma przyzwolenia społecznego na alians z Kremlem, choćby nawet sam Obama był skłonny do takiego ruchu, nie wykona go wbrew opinii publicznej.

3

Co nie jest możliwe dziś, może stać się możliwe jutro, w tym miejscu cała sprawa zaczyna być interesująca dla Polski.

„Sojusz białego człowieka" bowiem miałby swoją cenę. Rosja z pewnością domagałaby się poszanowania jej strefy wpływów, na pewno w Azji Centralnej i na Kaukazie, ale także na Białorusi i Ukrainie, drugim postulatem byłaby neutralizacja polityczna i militarna państw byłego bloku wschodniego. Zapomnijmy wówczas o obecności amerykańskich antyrakiet i jednostek NATO na polskim terytorium.

Czy Waszyngton zgodziłby się na te warunki? Raczej tak, nie są przecież wygórowane, w końcu nie oznaczają zdominowania Polski czy państw bałtyckich przez Rosję, a zyski z sojuszu geopolitycznego z Moskwą mogą być ogromne. Chiny zdominowały amerykańskie myślenie o świecie, co pokazuje nowa strategia ogłoszona przez prezydenta Obamę, prędzej czy później sojusz z Rosją stanie się kuszącą pokusą. Dobrze, by Polska umiała wówczas skutecznie lobbować przeciwko niemu, choćby na forum NATO, bo nic dobrego nam on nie przyniesie.

W długiej perspektywie czasowej może ma on sens. Jednak w krótkiej byłby dla Polski bardzo szkodliwy.

Rosja musiałaby bowiem najpierw całkowicie zmienić założenia swojej polityki zagranicznej i obronnej, a jakoś się na to nie zanosi.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte. Wiemy już, co zrobi nowy prezydent
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne