Kanclerz dla Europy

Kampanię wyborczą w Niemczech śledzi cała Unia Europejska, a szczególnie Hiszpania, Grecja i Portugalia. Czyli kraje, których los zależy od niemieckiej pomocy finansowej – twierdzi publicystka.

Publikacja: 18.09.2013 01:55

Widzowie uznali, że Angela Merkel jest zdecydowanie sympatyczniejsza niż Peer Steinbrück

Widzowie uznali, że Angela Merkel jest zdecydowanie sympatyczniejsza niż Peer Steinbrück

Foto: Rzeczpospolita, Maurizio Gambarini Maurizio Gambarini

Red

Płaca minimalna. Miejsca w przedszkolach. Powszechny dostęp do Internetu. Patrząc na plakaty wyborcze, trudno się domyślić, że wybory do Bundestagu są jak finał Ligi Mistrzów.

Nuno w swojej ojczyźnie popiera konserwatystów. 22 września będzie jednak trzymał kciuki za szefa niemieckich socjaldemokratów Peera Steinbrücka. – Jeśli w RFN za ustawy wciąż odpowiadać będą ludzie prawicy, to narzucone przez Merkel oszczędności doprowadzą nas do śmierci – mówi rozgoryczony cukiernik z Lizbony. W ciągu dwóch lat liczba klientów w jego kawiarni w stołecznej dzielnicy Avenidas Novas słynącej z ekskluzywnych sklepów spadła o jedną trzecią. – Jestem bliski bankructwa – żali się 58-latek.

Tylko 25 procent Niemców uważa, że programy CDU/CSU i SPD znacząco się od siebie różnią. Siedem na dziesięć osób sądzi, że różnice są bardzo subtelne lub w ogóle ich nie ma.

Ale nie wszyscy południowcy podzielają jego opinię. „Grecję czekają wybory, tyle że odbędą się one w Niemczech" – zatytułował pierwszą stronę ateński dziennik „Ta Nea". Hiszpańska gazeta El Periódico napisała krótko: „niemieckie wybory są naszymi wyborami". Prasa iberyjska i helleńska dzień w dzień rozbierają na czynniki pierwsze wypowiedzi niemieckich polityków, próbując rozstrzygnąć kluczowe pytanie – czy strumień niemieckich euro wspomoże Grecję i inne zadłużone kraje, aby nie zbankrutowały?

I choć psioczeniu na Niemcy w śródziemnomorskiej prasie nie ma końca, większość komentatorów woli, aby wszystko zostało po staremu. Angela Merkel, choć znienawidzona za wymuszenie bolesnych reform, mimo wszystko wydaje się być gwarantem kolejnej transzy pomocy, jeśli dłużnicy wywiążą się z warunków uzdrawiania ich gospodarek. Kanclerz jest świadoma, że od uratowania euro zależy prosperity jej kraju i dlatego w przeciwieństwie do kontrkandydata z SPD nie ma zamiaru rezygnować ze wspierania państw południa. – Zamiast wymagać od zadłużonych krajów drakońskich oszczędności i przekazywać im kolejne porcje pieniędzy, należy wprowadzić impulsy wzrostu i zadbać o zmniejszenie bezrobocia wśród młodego pokolenia – powtarza tymczasem Steinbrück. Zakręcenia finansowego kurka większość obywateli Europy Południowej boi się bardziej, niż dodatkowego zaciskania pasa.

Niemcy w bojowych nastrojach

O wszystkim miała zdecydować debata telewizyjna zaplanowana na 1 września, czyli w 74. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Zbieżność dat była przypadkowa, ale bojowy nastrój udzielił się całemu krajowi. Przebieg pojedynku komentowali nie tylko politolodzy i dziennikarze, lecz również sportowcy, muzycy i aktorzy. Dzięki mediom społecznościowym czynili to też zwykli obywatele. Powstało blisko 250 tys. tweetów o Merkel i Steinbrücku.

W deszczowy niedzielny wieczór ubrana w skromny czarny żakiet Angela Merkel już przed wejściem do studia została owacyjnie powitana przez zwolenników. „Angie, Angie" – skandowali. Ponieważ socjaldemokraci zaniedbali mobilizację własnych oddziałów klakierskich, więc ich kandydat został wygwizdany przez aktywistów chadeckich.

Nie wytrąciło go to jednak z równowagi. Zdaniem większości komentatorów kandydat SPD nieznacznie wygrał słowną potyczkę. W bitwie na argumenty był górą, ale oceniając jego mowę ciała – już niekoniecznie. – Przeciwko Merkel, która jest postmodernistyczną kanclerz, czyli w zasadzie nie jest już politykiem, a feudalną arystokratką, która staje do reelekcji, wystąpił ministerialny uparciuch, który wygląda jak doświadczony nauczyciel. Choćby dlatego przegrał, zanim zaczął  – uważa specjalista ds. komunikacji Klaus Kocks.

Pojedynek na uśmiechy

Rzeczowy, trochę nudnawy pojedynek składający się z pięciu rund zakończył się minimalną przewagą socjaldemokraty. Według badań kanału ARD 49 proc. telewidzów uznało występ Steinbrücka za bardziej przekonujący, podczas gdy zdaniem 44 proc. bardziej przekonała Merkel. Ankietowani przez kanał ZDF jako zwycięzcę wskazali jednak obecną kanclerz, uznając jej wygraną nad Steinbrückiem 40:33.

Tylko pod jednym względem Merkel położyła przeciwnika na łopatki. W ocenie poziomu sympatyczności pokonała go 52:32. – Wyróżniamy uśmiech prawdziwy i społeczny – mówi Dirk W. Eilert, ekspert od inteligencji emocjonalnej z Berlina. – Steinbrück bardzo kontroluje swoją mimikę. Gdy się uśmiecha, zaciska mocno wargi, a jego oczy pozostają bez wyrazu. Zawsze wygląda, jakby uśmiechał się formalnie, nieszczerze, nawet gdy naprawdę chce okazać radość. Merkel natomiast często się uśmiecha, a wtedy jej oczy błyszczą. To powoduje, że wypowiedzi pani kanclerz brzmią wiarygodnie, a ona wygląda na zadowoloną z obecnej pracy. To zachęca do ponownego głosowania na nią – tłumaczy specjalista.

Merkel została też oceniona nieznacznie lepiej pod względem kompetencji, uczciwości i wiarygodności. Mówiła łagodniejszym głosem, nie recytowała wyuczonych sformułowań z pamięci tak często jak 66-letni Steinbrück i miała bardziej naturalny kontakt wzrokowy z kamerą.

Największym bohaterem jej występu został jednak skromny naszyjnik w barwach narodowych. – Subtelnie komunikował, że Merkel to kanclerz wszystkich Niemców. Nie musiała tego mówić na głos. Wystarczyło, że w podsumowaniu powiedziała: „znacie mnie". Jestem cała dla was, tak można streścić jej główne przesłanie – uważa Eilert.

Ideologiczny kogel-mogel

W debacie Steinbrück wykluczył możliwość ponownego utworzenia rządu wspólnie z CDU, czyli tzw. wielkiej koalicji. Partie chadeckie i SPD rządziły wspólnie w latach 2005–2009, z Merkel jako kanclerzem i Steinbrückiem jako szefem resortu finansów. Merkel zaś takiego rozwiązania nie wykluczyła, ale przede wszystkim zadeklarowała chęć kontynuowania koalicji z Wolną Partią Demokratyczną (FDP), o ile pozwoli na to wynik wyborczy. Prognozy dla tej partii nie wyglądają już jednak tak różowo – sondaże wskazują poparcie na poziomie 6 procent.

Inną możliwą koalicją są „światła uliczne", czyli koalicja SPD, Zielonych i FDP. Dla lewicy trudna do przełknięcia jest wolnorynkowa retoryka FDP, ale zachowawcze wypowiedzi Sigmara Gabriela o podatkach („ich płacenie nie jest sexy") wskazują na złagodzenie stanowiska w tej sprawie. Współpracę z nieprzewidywalną, postkomunistyczną Lewicą (Die Linke) wykluczają obie wiodące partie.

Kiedyś sprawa była prosta. W latach 70. 90 procent Niemców miało poglądy czarne lub czerwone i głosowało na dwie główne partie: socjaldemokratów (SPD) i chadeków (CDU lub bawarską CSU). Elektorat wiedział, z czym się utożsamia. SPD walczyło o prawa związków zawodowych i sprawiedliwość społeczną, CDU streszczało się w trzech słowach – kościół, przedsiębiorczość, konserwatyzm obyczajowy.

Od czasu zjednoczenia Niemiec dwie wiodące siły odnotowały jednak dramatyczny odpływ członków – CDU o 40 procent, SPD prawie o 50 procent. W wyborach w 2009 r. blisko połowa głosujących poparła mniejsze ugrupowania. Przede wszystkim Zielonych, Lewicę i FDP.

A dzieje się tak dlatego, że czerwoni i czarni są jak jeden ideologiczny kogel-mogel. Z badania przeprowadzonego dziesięć tygodni przed wyborami przez Forschungsgruppe Wahlen, ośrodek badawczy ZDF wynika, tylko 25 procent Niemców uważa, że programy CDU/CSU i SPD znacząco się od siebie różnią. Siedem na dziesięć osób sądzi, że różnice są bardzo subtelne lub w ogóle ich nie ma.

Wyborcza kiełbasa SPD

Przewodniczący SPD Sigmar Gabriel zrezygnował z ostatniego bastionu, który mocno odróżniał program SPD od  chadeków, a mianowicie podwyższenia podatków. Zamiast podwyższania podatków proponuje on ich lepsze egzekwowanie, szczególnie ściganie dużych koncernów, które działają na terenie Niemiec, ale rozliczają się w rajach podatkowych. Lewe skrzydło partii uznało, że ich szef puszcza oko w stronę CDU. Na dodatek Gabriel w przeciwieństwie do kandydata swojej partii na kanclerza wcale nie wyklucza możliwości zawiązania wielkiej koalicji z CDU.

Za takim rozwiązaniem opowiada się wybitny niemiecki politolog Arnulf Baring. „Merkel i Steinbrück byliby idealną parą dla wielkiej koalicji. Dobrze się ze sobą dogadują. Podczas debaty widać było wzajemny szacunek, nawet w drobnych uszczypliwościach, które okazywali sobie nazbyt rzadko" – napisał profesor w komentarzu dla „BZ Berlin".

17 sierpnia odbyły się „Deustchlandfest", huczne  obchody 150-lecia istnienia SPD zorganizowane przed Bramą Brandenburską. Na koncerty i kiełbasę wyborczą załapało się pół miliona ludzi. „Czegoś takiego nie osiągnęła żadna inna partia" – chwalił się Gabriel w wywiadzie dla „Bilda".

Jeśli szef partii coś takiego uznaje za sukces, trudno się dziwić, że wielu młodych Niemców jest rozczarowanych i wzrok kieruje ku partiom mniejszym, ale za to z wyrazistym programem.

Jedyny polski akcent

Nawet najwyższy wskaźnik popularności nie gwarantuje złotego medalu. W styczniu z urzędu ustąpił popularny premier Dolnej Saksonii, pierwszy posiadacz dwóch paszportów – brytyjskiego i niemieckiego – na tak wysokim stanowisku David McAllister. W wyborach 20 stycznia, pomimo że CDU wygrała, otrzymując 36 proc. głosów, premier landu musiał oddać rządy SPD i Zielonym. Działacze CDU obawiają się powtórki takiego scenariusza na skalę narodową we wrześniu. Marzą o nim z kolei politycy z mniejszych partii, które chętnie stworzą koalicję z SPD.

Najgłośniej o takim rozwoju wydarzeń mówi Jürgen Trittin, jeden z głównych kandydatów Zielonych do parlamentu. Jego ugrupowanie straciło co prawda w sondażach po ujawnieniu, że w latach 80. Zieloni zastanawiali się nad depenalizacją pedofilii. Jednak to właśnie Zieloni są najbardziej prawdopodobnym języczkiem u wagi w przypadku niezadowalającego wyniku FDP.

Chrapkę na współrządzenie ma też „Alternatywa dla Niemiec" (Alternative für Deutschland), ale możliwości – raczej marne. Jej podstawowym punktem programu jest kres euro i powrót starej, dobrej marki, lecz bez wychodzenia z UE, co odróżnia ją od innych populistycznych partii prawicowych.

Na powtórkę z sukcesów wyborczych na poziomie rządów krajowych (w 2012 w wyborach do landtagu Saary 7 proc. głosów, w wyborach do landtagu Nadrenii Północnej-Westfalii 7,8 proc.) nie może też liczyć Partia Piratów opowiadająca się za powszechnym dostępem do Internetu i państwem wolnym od inwigilacji obywateli. Młode ugrupowanie od maja posiada urodziwy polski akcent. Jej sekretarz generalny to atrakcyjna 26-letnia Katharina – „Yes-she-can" – Nocun, która urodziła się w Polsce, ale od dawna mieszka na niemieckiej prowincji nieopodal Osnabruck w Dolnej Saksonii. Jako pierwsza Polka w niemieckiej historii została członkiem kierownictwa liczącej się partii politycznej. Obecnie jest kandydatką w wyborach do Bundestagu i ekspertem partii ds. ochrony danych. Pomimo urody i poparcia Polonii na przenosiny do Berlina ma nikłe szanse. Poza Nocun, w tych wyborach żaden akcent polsko-niemiecki nie odgrywa istotnej roli.

Płaca minimalna. Miejsca w przedszkolach. Powszechny dostęp do Internetu. Patrząc na plakaty wyborcze, trudno się domyślić, że wybory do Bundestagu są jak finał Ligi Mistrzów.

Nuno w swojej ojczyźnie popiera konserwatystów. 22 września będzie jednak trzymał kciuki za szefa niemieckich socjaldemokratów Peera Steinbrücka. – Jeśli w RFN za ustawy wciąż odpowiadać będą ludzie prawicy, to narzucone przez Merkel oszczędności doprowadzą nas do śmierci – mówi rozgoryczony cukiernik z Lizbony. W ciągu dwóch lat liczba klientów w jego kawiarni w stołecznej dzielnicy Avenidas Novas słynącej z ekskluzywnych sklepów spadła o jedną trzecią. – Jestem bliski bankructwa – żali się 58-latek.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?