Na bezwzględnej wierności Ameryce Polska w minionym ćwierćwieczu sparzyła się już wielokrotnie. Tak było przy okazji interwencji w Iraku, walki o zniesienie wiz, offsetu za samoloty F-16. Cena za każdym razem była wysoka. Nie tylko nie spełniły się nadzieje na intratne kontrakty naftowe i transfer najnowszej technologii zbrojeniowej, ale przede wszystkim zraziliśmy do siebie dwie najważniejsze stolice Wspólnoty, Paryż i Berlin.
Dopiero z biegiem lat polscy politycy zrozumieli, że na członkostwie w Unii nasz kraj korzysta każdego dnia w nieporównanie większym stopniu niż na aliansie z Ameryką. I zmienili akcenty w polityce zagranicznej.
Cała Europa jest oburzona rewelacjami Snowdena. Z wyjątkiem Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego.
To dzięki temu Polska, mimo kryzysu europejskiej gospodarki, może wciąż liczyć na 10 mld euro rocznie pomocy strukturalnej i przechodzi niespotykany awans cywilizacyjny. To także dlatego Niemcy dały się przekonać do zawarcia umowy stowarzyszeniowej między Unią i Ukrainą, co zada decydujący cios imperialnym ambicjom Władimira Putina.
Wobec decyzji Waszyngtonu o stopniowym wycofaniu wojsk z Europy obiecująco rysuje się francusko-polskie partnerstwo w budowie europejskiej polityki obronnej. Dzięki stabilności gospodarczej i dobrym stosunkom z Brukselą Polska przejmuje od Hiszpanii, Portugalii i Grecji rolę zaplecza produkcyjnego Niemiec i innych najbardziej zaawansowanych gospodarek Europy, co może na lata zapewnić nam stabilny wzrost.