Bielecki: Bardziej papiescy od papieża

Polscy przywódcy za często przyjmują amerykański punkt widzenia. Więcej zyskalibyśmy, koordynując politykę zagraniczną z naszymi europejskimi partnerami.

Publikacja: 08.11.2013 01:03

Barack Obama i Bronisław Komorowski

Barack Obama i Bronisław Komorowski

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Na bezwzględnej wierności Ameryce Polska w minionym ćwierćwieczu sparzyła się już wielokrotnie. Tak było przy okazji interwencji w Iraku, walki o zniesienie wiz, offsetu za samoloty F-16. Cena za każdym razem była wysoka. Nie tylko nie spełniły się nadzieje na intratne kontrakty naftowe i transfer najnowszej technologii zbrojeniowej, ale przede wszystkim zraziliśmy do siebie dwie najważniejsze stolice Wspólnoty, Paryż i Berlin.

Dopiero z biegiem lat polscy politycy zrozumieli, że na członkostwie w Unii nasz kraj korzysta każdego dnia w nieporównanie większym stopniu niż na aliansie z Ameryką. I zmienili akcenty w polityce zagranicznej.

Cała Europa jest oburzona rewelacjami Snowdena. Z wyjątkiem Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego.

To dzięki temu Polska, mimo kryzysu europejskiej gospodarki, może wciąż liczyć na 10 mld euro rocznie pomocy strukturalnej i przechodzi niespotykany awans cywilizacyjny. To także dlatego Niemcy dały się przekonać do zawarcia umowy stowarzyszeniowej między Unią i Ukrainą, co zada decydujący cios imperialnym ambicjom Władimira Putina.

Wobec decyzji Waszyngtonu o stopniowym wycofaniu wojsk z Europy obiecująco rysuje się francusko-polskie partnerstwo w budowie europejskiej polityki obronnej. Dzięki stabilności gospodarczej i dobrym stosunkom z Brukselą Polska przejmuje od Hiszpanii, Portugalii i Grecji rolę zaplecza produkcyjnego Niemiec i innych najbardziej zaawansowanych gospodarek Europy, co może na lata zapewnić nam stabilny wzrost.

W tym tygodniu można jednak było odnieść wrażenie, że w stosunkach polsko-amerykańskich zegar cofnął się nagle o dwie dekady. Choć cała Europa jest oburzona rewelacjami Edwarda Snowdena i stara się wymusić na administracji Baracka Obamy ograniczenie podsłuchów przywódców sojuszniczych państw, premier Donald Tusk i minister Radosław Sikorski nie próbowali nawet udawać, że jesteśmy w tej sprawie solidarni z europejskimi partnerami. W trakcie wizyty sekretarza stanu Johna Kerry'ego zadowolili się obietnicami „bliższych konsultacji", tak aby „takie wydarzenia jak ucieczka pana Snowdena nie zakłócały więcej stosunków przez Atlantyk".

Amerykański punkt widzenia polscy przywódcy przyjmują także w drugim najważniejszym dziś problemie stosunków między Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską: negocjacjach nad utworzeniem wspólnej strefy wolnego handlu. W momencie, gdy Angela Merkel usiłuje powiązać sprawę podsłuchów z rokowaniami handlowymi, Radosław Sikorski uznaje to za niedorzeczność. I daje do zrozumienia, że nie zgodzi się na zmianę mandatu negocjacyjnego dla Komisji Europejskiej.

W tym sporze nie chodzi o wybór między Waszyngtonem i Brukselą, ale znalezienie odpowiedniej równowagi w stosunkach między Polską a obiema tymi potęgami. Gwarancji zaprzestania podsłuchów nie domagają się wrogowie Ameryki tylko kraje, które pozostają w sojuszu z USA dużo dłużej od nas i które dla Amerykanów są zdecydowanie ważniejsi niż Polska: Niemcy, Francuzi czy Hiszpanie. Nie ma więc potrzeby być bardziej papieskim od papieża, udawać, że podsłuchiwanie przywódcy suwerennego kraju przez obcy wywiad jest czymś absolutnie zrozumiałym.

Podobnie jest w rokowaniach handlowych. Jeśli Unia wynegocjuje tu korzystny układ z Ameryką, zyskamy na tym o wiele więcej niż w przypadku, gdy wszystko pójdzie w tej sprawie po myśli USA. Ekspansja niemieckiego eksportu za ocean przełoży się na kontrakty dla polskich poddostawców. Utrzymanie unijnych regulacji rolnych, w tym zakazu importu żywności genetycznie modyfikowanej czy mięsa hodowanego z użyciem hormonów wzrostu, zapewni dalszy podbój obcych rynków przez naszych producentów żywności.

Amerykanie nie obrażą się i nie zrezygnują z budowy bazy tarczy rakietowej w naszym kraju, jeśli będziemy koordynowali politykę zagraniczną z europejskimi partnerami. W Niemczech wciąż utrzymują przecież największy kontyngent swoich wojsk na naszym kontynencie. A w chwili próby, gdy wydawało się, że interwencja w Syrii jest nieunikniona, to Francja okazała się najważniejszym sojusznikiem Ameryki.

Czerpiąc z doświadczeń ostatniego ćwierćwiecza, grajmy więc w polityce zagranicznej subtelnie i na kilku instrumentach. Świat nie dzieli się na dobrą Amerykę i złą Europę. Jest bardziej skomplikowany.

Autor jest publicystą „Rzeczpospolitej"

Na bezwzględnej wierności Ameryce Polska w minionym ćwierćwieczu sparzyła się już wielokrotnie. Tak było przy okazji interwencji w Iraku, walki o zniesienie wiz, offsetu za samoloty F-16. Cena za każdym razem była wysoka. Nie tylko nie spełniły się nadzieje na intratne kontrakty naftowe i transfer najnowszej technologii zbrojeniowej, ale przede wszystkim zraziliśmy do siebie dwie najważniejsze stolice Wspólnoty, Paryż i Berlin.

Dopiero z biegiem lat polscy politycy zrozumieli, że na członkostwie w Unii nasz kraj korzysta każdego dnia w nieporównanie większym stopniu niż na aliansie z Ameryką. I zmienili akcenty w polityce zagranicznej.

Pozostało 84% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Franciszek Rzońca: Polska polityka wymaga poważnych zmian. Jak uratować demokrację nad Wisłą?
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Czy Elon Musk stanie się amerykańskim Antonim Macierewiczem?
Opinie polityczno - społeczne
Polska prezydencja w Unii bez Kościoła?
Opinie polityczno - społeczne
Psychoterapeuci: Nowy zawód zaufania publicznego
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
analizy
Powódź i co dalej? Tak robią to Brytyjczycy: potrzebujemy wdrożyć nasz raport Pitta
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką