Brudna klimatyczna gra

Wobec Polski używa się dziś moralnego szantażu, by wymóc na nas zgodę na samobójcze rozwiązania w obszarze polityki energetycznej, surowcowej i klimatycznej – pisze europoseł PiS.

Aktualizacja: 19.11.2013 19:55 Publikacja: 19.11.2013 19:54

Konrad Szymański

Konrad Szymański

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Red

Zwolennicy teorii globalnego ocieplenia straszą nas, że tylko szybkie przejście na odnawialne źródła energii może uratować świat przed zagładą. Wobec takiego stanowiska trudno podnosić jakiekolwiek wątpliwości. Szczególnie że podpierane jest ono rozmaitymi, także naukowymi argumentami. A więc globalne ocieplenie ma być faktem oczywistym – czymś, co spowodowała działalność człowieka, a przed Europą stoi kluczowe zadanie, by trend ten odwrócić.

Bez względu na podnoszącą się temperaturę, decyzje polityczne, które nam się podsuwa pod nos jako bezalternatywne, powinny być poparte chłodną kalkulacją. Nawet gdybyśmy uznali – ja sam nie wiem – że problem ocieplenia jest realny, nie oznacza to automatycznej zgody na pozostałe dwie sekwencje wnioskowania, którymi dziś szantażuje się kraje rozwinięte na świecie.

Mit globalnego oziębienia

Tym, którzy mają absolutną pewność, że ONZ-owskie panele wszystkiego już w sprawie klimatu dowiodły, przypomnę tylko, że w połowie lat 70. z tym samym dramatyzmem ostrzegano nas przed... globalnym oziębieniem. Głównie za sprawą zbiorowej pracy amerykańskich klimatologów „The Weather Conspiracy: The Coming of the New Ice Age", wspartej, a jakże by inaczej... dwoma raportami CIA. Nowa era lodowcowa miała oznaczać, że Nowy Jork będzie przysypany 4 metrami śniegu, a Floryda pokryta lodem. Barwną wizję powtórzyły na swoich łamach „Time", „Newsweek" i „New York Times". Wszyscy światli ludzie już wiedzieli, co mają o tym wszystkim myśleć. Kilka lat wcześniej, w 1967 roku, bracia Paddock opublikowali nie mniej popularną książkę „Famine 1975. America's Decission: Who Will Survive", w której ogłosili, że setki milionów ludzi na Ziemi czeka śmierć głodowa z powodu przeludnienia.

Zielona gospodarka nie jest w stanie zrównoważyć utraty miejsc pracy w przemyśle

Zdrowy sceptycyzm nakazuje, by mieć te porażki nauki w tyle głowy. Cała kampania na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym może się bowiem okazać kolejnym mało chlubnym rozdziałem w dziejach nauki na usługach polityki.

Drugim, nie mniej ważnym, czynnikiem jest powiązanie hipotetycznego ocieplenia klimatu z działalnością ludzką.

Ale nawet nie to jest w całej tej debacie najważniejsze z politycznego punktu widzenia. Decyzje polityczne związane z realizacją polityki klimatycznej dotyczą milionów miejsc pracy oraz kosztów dla poszczególnych gospodarek liczonych w bilionach dolarów. Dramatyzowanie ekologów ma na celu usunięcie kalkulacji z procesu podejmowania decyzji. Skoro się pali, nie sposób kłócić się o to, czyją garderobą należy gasić pożar. Kalkulacja pozostaje jednak obowiązkiem podejmujących decyzje polityków.

Jednostronna polityka Unii

Unia Europejska podjęła decyzję, że 20 proc. redukcji emisji CO2 narzuci swoim gospodarkom bez względu na to, co robią inne bezpośrednio konkurujące z nami państwa. Cel 30 proc. miał być przyjęty, gdy nastąpi porozumienie globalne. Unilateralna polityka w sprawie klimatu miała służyć efektowi demonstracji. Mieliśmy pokazać światu, że można efektywnie ograniczać emisje CO2, zachowując konkurencyjność i bezpieczeństwo dostaw. Minęło pięć lat. Cel redukcyjny został osiągnięty głównie za sprawą spowolnienia gospodarki UE. Porozumienia globalnego nie ma. Europa nie wskazała nikomu drogi w zakresie polityki klimatycznej. W Europie cena energii elektrycznej jest ponaddwukrotnie wyższa niż w USA. Koszt gazu, kluczowego surowca dla chemii, jest nawet trzykrotnie wyższy.

Wszystko to przynosi spadek konkurencyjności Europy. W najnowszym „Global Manufacturing Competitiveness Index", przygotowanym przez Deloitte, jedyną europejską gospodarką w pierwszej piątce są Niemcy. Tendencja spadkowa Europy jest wyraźna – według Deloitte w ciągu pięciu lat będzie to jedyna gospodarka europejska w... pierwszej piętnastce. Wśród podstawowych zagrożeń menedżerowie wskazują „koszty pracy i materiałów oraz koszty energii i polityki energetycznej, które znacząco odbiją się na długoterminowej konkurencyjności".

Mimo porażki na własnym podwórku oraz braku porozumienia globalnego UE realizuje dziś politykę dalszego zaostrzania polityki klimatycznej. Tym samym dla wielu obserwatorów na świecie polityka klimatyczna Unii, w głównej mierze odpowiedzialna za ceny energii w Europie, staje się antyprzykładem na to, jak nie należy prowadzić polityki klimatycznej, która kiedyś odwoływała się do pojęcia zrównoważenia.

Tylko jeden priorytet

W strategicznych konkluzjach Rady Europejskiej z 2007 roku, które negocjował prezydent Lech Kaczyński, czytamy o trzech tak samo ważnych celach polityki energetyczno-klimatycznej UE: zrównoważonym rozwoju (klimat), dostępności energii (konkurencyjne ceny) i bezpieczeństwie dostaw. Wbrew tym uzgodnieniom Unia realizuje od 2008 roku tylko jeden priorytet – klimatyczny. Dzieje się to kosztem bezpieczeństwa i konkurencyjności.

Dodatkowym wymiarem niezrównoważenia tej polityki jest wciąż forsowane przekonanie, że jej instrumentami ma być oderwane od rynku upowszechnianie odnawialnych źródeł energii (OZE) oraz efektywności energetycznej. Do Europy nie dociera, że USA ograniczyły emisje CO2 z większym sukcesem, bez kosztów, przy pomocy paliw kopalnych, czyli gazu. Dla Europy paliwa kopalne są złe i już.

Ta polityka nie bierze pod uwagę oczywistego faktu, że potencjał państw członkowskich w zakresie redukcji emisji CO2, produkcji OZE i poprawy efektywności jest bardzo różny z powodu zasobów inwestycyjnych i warunków geograficznych.

Ekolodzy opowiadają społeczeństwom, że energia wiatrowa czy fotowoltaiczna jest energią prawie za darmo. Jak ognia unikają dyskusji o jej kosztach systemowych. A jest to energia rozproszona. Wymaga więc olbrzymich nakładów na rozwój sieci przesyłowej. Jest ona rozlokowana niekoniecznie tam, gdzie mamy zapotrzebowanie na nią (np. w Niemczech wieje na północy kraju, a przemysł jest na południu). To energia niestabilna. Kiedy przestaje wiać wiatr lub  świecić słońce, trzeba zapełnić lukę w produkcji energii. Wobec braku możliwości składowania jej powinno się więc OZE dublować, budując tradycyjne elektrownie, które można włączyć w miejsce niedziałających OZE. Najbardziej elastyczne są w tym przypadku bloki gazowe – w Polsce oznacza to zwiększenie zapotrzebowania na obciążony strategicznie i politycznie import z Rosji. Koszty systemowe OZE – według danych OECD – są 20–40 razy wyższe (zależy od udziału) dla energii wiatrowej niż dla gazu lub węgla.

Nierentowna rewolucja

Wbrew temu, co nam się obiecuje, zielona gospodarka nie jest w stanie zrównoważyć utraty miejsc pracy w przemyśle. Oderwane od realiów rynku nagłe odejście od paliw kopalnych to ryzyko dla 24 mln pracowników sektorów energochłonnych w Europie. I tu kolejna dysproporcja. Stanowi to 10 proc. rynku pracy w starej Unii i aż 20 proc. rynku pracy w Europie Środkowej. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, dlaczego ekorewolucja nie może być traktowana poważnie jako rozwiązanie bezpieczne i rentowne, szczególnie w Polsce?

Nie ma dziś polityka w UE, który byłby całkowicie zadowolony z pakietu klimatycznego. Właśnie ruszyły prace nad nową architekturą unijnej polityki klimatycznej. Polska musi się tu wykazać nie tylko cenną – choć tak kiedyś krytykowaną przez Donalda Tuska – zdolnością użycia weta. Jako najbardziej zainteresowani zmianą, musimy przedstawiać kreatywne rozwiązania.

Nowa polityka klimatyczna powinna uwzględniać różnice potencjałów państw członkowskich. Trzy sztywne cele dla każdego – redukcja CO2, OZE i efektywność – to za wiele. Przy kształtowaniu obciążeń trzeba brać także pod uwagę redukcje dokonane przez poszczególne gospodarki od 1990 roku oraz emisje CO2 na głowę mieszkańca. Celem zasadniczym nowej polityki musi być nie tylko zahamowanie wzrostu, ale i redukcja cen energii w Europie. Szczególnie w kontekście planowanej umowy o wolnym handlu z USA Europa nie może sobie pozwolić na utrzymanie tej koszmarnej dysproporcji.

Za europejską i globalną polityką klimatyczną stoi rynek i gra interesów gospodarczych poszczególnych państw i sektorów gospodarki. Idealizm ekologicznych organizacji pozarządowych dodaje tej często brudnej grze walorów moralnych. Tego moralnego szantażu używa się dziś wobec Polski, by wymóc na nas zgodę na samobójcze rozwiązania w obszarze polityki energetycznej, surowcowej i klimatycznej. Stąd tak często powraca w naszych dyskusjach leninowskie pojęcie „pożytecznych idiotów".

Zwolennicy teorii globalnego ocieplenia straszą nas, że tylko szybkie przejście na odnawialne źródła energii może uratować świat przed zagładą. Wobec takiego stanowiska trudno podnosić jakiekolwiek wątpliwości. Szczególnie że podpierane jest ono rozmaitymi, także naukowymi argumentami. A więc globalne ocieplenie ma być faktem oczywistym – czymś, co spowodowała działalność człowieka, a przed Europą stoi kluczowe zadanie, by trend ten odwrócić.

Bez względu na podnoszącą się temperaturę, decyzje polityczne, które nam się podsuwa pod nos jako bezalternatywne, powinny być poparte chłodną kalkulacją. Nawet gdybyśmy uznali – ja sam nie wiem – że problem ocieplenia jest realny, nie oznacza to automatycznej zgody na pozostałe dwie sekwencje wnioskowania, którymi dziś szantażuje się kraje rozwinięte na świecie.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?