Motto „warto być przyzwoitym" stało się znakiem rozpoznawczym Władysława Bartoszewskiego; jego sztandarem, którym zatyka usta oszczercom i którym niczym maczugą wali swoich przeciwników.
Jednak taka ofensywna postawa, jaką prezentuje Władysław Bartoszewski, należy do rzadkości. Większość ludzi przyzwoitych unika opowiadania o swoich zasługach, a kiedy są do tego nakłaniani, wspominają o nich raczej niechętnie. Do takich osób należy znany publicysta Piotr Zaremba, który zapytany przez Mariusza Kowalczyka, dziennikarza branżowego miesięcznika „Press" (wydanie z kwietnia), o swoją aktywność w latach 80. odpowiedział: „Ocierałem się o różne grupy na studiach, zwłaszcza redakcje gazetek, także podziemne NZS. Jak większość moich kolegów, nic niezwykłego". Jednocześnie Zaremba mówi, że w działania opozycyjne w większym stopniu była zaangażowana jego mama, której poświęcił bardzo ciepły i obszerny fragment swojej wypowiedzi.
Bezkompromisowość świeżej daty?
W artykule poświęconym sylwetce Zaremby Mariusz Kowalczyk wykorzystał te wypowiedzi jako ilustrację własnego stwierdzenia, że „sam Zaremba nie był szczególnie aktywnym opozycjonistą", a akapit opisujący jego postawę wobec „Solidarności" w latach 80. zatytułował „Oddalony". Dodatkowo wzmocnił swoją opinię przytoczeniem historyjki o tym, jak to w 1988 roku Zaremba uważał, że „Solidarność" „swoimi strajkami doprowadzi gospodarkę do ruiny".
Powyższe służy do podważenia cytowanych w artykule słów Piotra Semki, który miał powiedzieć, że Piotr Zaremba „(...) jest głosem tych ludzi, którzy w latach stanu wojennego, jako zwykli ludzie »Solidarności«", popierali takich tuzów jak Frasyniuk, Bujak, Michnik, Kuroń, Wałęsa, wreszcie, którzy zostali w sposób koncertowy zlekceważeni, zdradzeni i zepchnięci na margines".
Owo „ocieranie się" o różne „grupy" i „redakcje gazetek", o którym skromnie wspomina Zaremba, oznaczało konspirowanie właśnie i niosło ze sobą określone ryzyko