Jasienica jest młodą wspólnotą wydzieloną z parafii w Tłuszczu w latach 90. Niestety, nigdy nie nastąpiła prawdziwa integracja wiernych wokół parafii i jej duszpasterzy. Konflikty w tym miejscu tliły się lub gorzały cały czas. Wierni zaangażowali się w spory o szkołę, samorząd, sprawy materialne i ideologiczne, przenosząc napięcie na teren Kościoła. Księża nie byli w stanie rozwiązać tych konfliktów, a bywało, że niepotrzebnie się w nie angażowali.
Spór kapłana z Kościołem
Przybycie do parafii w roku 2006 nowego proboszcza księdza Wojciecha Lemańskiego miejscowi przyjęli początkowo z ulgą. Wiązano z nim nadzieję na rozwiązanie sporów nabrzmiałych za kadencji poprzedniego proboszcza. Stopniowo nadzieję zaczęło zastępować rozczarowanie. Grupa entuzjastów nowego proboszcza topniała i zwierała szeregi. Przybywało wiernych dotkniętych niefrasobliwymi decyzjami i dziwną, nieewangeliczną postawą księdza Lemańskiego. Ktoś zacny nie dostał zgody na zostanie matką chrzestną, ktoś inny został urażony grubym słowem z ust kapłana, kogoś wreszcie dotknęły jego wypowiedzi niezgodne z nauką Kościoła. Rósł konflikt wokół księdza. Skupił on wokół siebie grupę osób, którym trudno było uwierzyć, że „ich ksiądz" mógłby zrobić cokolwiek złego.
Jasienica liczy 2700 parafian. Przytłaczająca, ale i milcząca, większość z nich chciałaby po prostu spokoju w swojej wspólnocie. Przebywając na terenie parafii, ma się wrażenie paraliżu, niemocy. Parafianie mówią, że czują się sterroryzowani przez małą, ale głośną grupę „wyznawców Lemańskiego". Osoby skupione wokół swojego byłego proboszcza twierdzą z kolei, że nie wyobrażają sobie Jasienicy bez niego. Zastanawiająca jest postawa samego zainteresowanego. Przecież musi być świadomy, jakie emocje wywołuje. Gdyby naprawdę chciał, to mógłby te emocje uspokoić. Zamiast tego stwierdza, że przecież nie może opuścić swoich wiernych, że ci ludzie go potrzebują. Owszem, potrzebują, czasem ma się wrażenie – że jak narkotyku. Bez kolejnej dawki pojawiają się objawy odstawienia.
Postawa byłego jasienickiego proboszcza budziła od dawna niepokój jego przełożonych. Początkowo ustnymi napomnieniami, potem na piśmie, a w końcu decyzjami administracyjnymi próbowano księdza Lemańskiego dyscyplinować. Sprawia on wrażenie, jakby nie był w stanie przyjąć jakiejkolwiek krytycznej uwagi na swój temat. Odwołuje się do Watykanu od każdej decyzji swojego biskupa. Po odrzuceniu jego odwołania składa kolejne do najwyższej instancji – Sygnatury Apostolskiej (odpowiednik kasacji w postępowaniu świeckim). Kiedy Sygnatura Apostolska potwierdza negatywne dla niego rozstrzygnięcie, rozpoczyna swoisty włoski strajk. Jeśli w celu uspokojenia nastrojów odsunięto go od sprawowania mszy świętej w Jasienicy, to zasiada wśród wiernych jako zwykły uczestnik nabożeństwa. Jeśli zakazano mu wszelkiej posługi proboszczowskiej w Jasienicy, to przybywa tam jako cywil i organizuje wielkanocne „jajeczko". Oczywiście wszystko w trosce o wiernych i spokój w parafii.
Do czego zmierza ksiądz Lemański? Co chce osiągnąć, sabotując próby przywrócenia zgody w swojej byłej parafii?