Najwięcej mówią zdjęcia. Najlepiej te z wieczorów wyborczych PO. Zdjęcie z roku 2001 – ugrupowanie ledwo co powstało, a już wchodzi do Sejmu jako największa partia opozycyjna wobec obejmującego władzę SLD. Są Donald Tusk, Andrzej Olechowski i Maciej Płażyński, a w tle ten czwarty ojciec założyciel PO – Paweł Piskorski.
Rok 2005 – za Tuskiem stoją tylko Grzegorz Schetyna i Mirosław Drzewiecki.
Rok 2007 – dołącza do nich Zbigniew Chlebowski. Rok 2011 – tuż obok Tuska stoi osamotniony Schetyna. Miniona niedziela – na tle Tuska migają ostatni przyboczni, Ewa Kopacz i Paweł Graś.
I masa platformianych neofitów – polityków, którzy pojawili się przy Platformie, dopiero gdy partia objęła władzę.
Taka jest dziś PO. To partia należąca do Donalda Tuska, który z wyborów na wybory prowadzi ją coraz twardszą ręką. I jednocześnie partia przyciągająca neofitów bez poparcia i zaplecza, bo tacy ludzie są dla Tuska łatwiej sterowalni i nie stanowią zagrożenia dla jego pozycji. Ale chociaż to partia inna, to wciąż zwycięska.