Nie być jak Margaret Thatcher - Konrad Niklewicz pisze o sytuacji w górnictwie

Przeciwnicy rządu Ewy Kopacz powiedzą, że jej gabinet skapitulował przed protestem górników. Ja powiem: rząd wsłuchał się w argumenty górników – pisze doradca PO.

Publikacja: 01.02.2015 21:45

Nie być jak Margaret Thatcher - Konrad Niklewicz pisze o sytuacji w górnictwie

Foto: materiały prasowe

Nie wiem, czego oczekiwali „liberalnie" nastawieni komentatorzy i publicyści, suflujący premier Ewie Kopacz, aby była jak Margaret Thatcher. Czy naprawdę oczekiwali, że szefowa rządu wyśle opancerzone oddziały policji przeciwko górnikom i każe pałkami zakończyć rozmowę? Naprawdę, panie i panowie, tego chcieliście? 25 lat po zwycięstwie „Solidarności" nad komunistyczną dyktaturą?

Łatwo być jastrzębiem

To oczywiste, że polskie górnictwo musi być naprawione. Warunki na światowym rynku są bardzo trudne, ceny węgla niskie. Niska jest też, niestety, konkurencyjność większości polskich kopalń. Eksperci znający się na górnictwie chyba dość dobrze zidentyfikowali problemy: zakłady mają garb nadmiernego zatrudnienia (zwłaszcza na powierzchni), część pokładów węgla jest zbyt kosztowna w wydobyciu, a wiele płacowych i pozapłacowych przywilejów górniczych – ekstremalnie trudnych do ekonomicznego uzasadnienia. By nie powiedzieć: niemożliwych.

Spór zaczyna się wtedy, gdy pada pytanie o sposoby rozwiązania problemu. Zza redakcyjnego biurka w Warszawie łatwo być jastrzębiem domagającym się natychmiastowego zamykania kopalń (bo nierentowne) i wysyłania górników na bruk („niech się przekwalifikują"). Bardzo przepraszam, na co się ma przekwalifikować 40-letni górnik po zawodówce, który od 20 lat pracuje na przodku? Pozwolę sobie zacytować Szczepana Twardocha, znanego pisarza, który tak odpowiedział na łamach „Tygodnika Powszechnego" wszystkim wolnorynkowym jastrzębiom: „Warszawscy mądrale proponują górnikom, by po prostu znaleźli sobie inną pracę, skoro zlikwiduje im się nierentowną kopalnię. Nie wiem, czy więcej w tym głupoty czy pogardy, wiem, że to obrzydliwe".

Ostre słowa, ale trafiające w punkt. Przeciwnicy rządu Ewy Kopacz powiedzą, że jej gabinet skapitulował przed protestem górników i wycofał z twardej zapowiedzi wygaszenia nierentownych kopalń. Ja powiem: rząd wsłuchał się w argumenty górników i dostrzegł w nich autentyczny problem. Taki najbardziej elementarny: życiowe bezpieczeństwo kilkunastu tysięcy pracowników kopalń i ich rodzin.

Powtórzę: sektor wymaga restrukturyzacji, bo nie do utrzymania jest sytuacja, w której wszyscy podatnicy zrzucają się latami na utrzymanie nierentownych zakładów pracy. Każda restrukturyzacja niesie koszt. Status quo Kompanii Węglowej i innych spółek górniczych jest nie do obrony, nie obędzie się bez mocnego zaciśnięcia pasa. Rzecz w tym, by do naprawy sytuacji dojść w porozumieniu z tymi, których najbardziej to dotyczy.

Pierwszą wersję planu restrukturyzacji rząd musiałby wymusić na górnikach siłą. Druga jego wersja została przez stronę społeczną zaakceptowana – choć przecież jej efekt będzie co do zasady ten sam, nawet jeśli rozpisany na dłużej. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ten drugi wariant miałby być gorszy. Związki zawodowe, podpisując się pod ustaleniami, stają się częścią procesu naprawczego. Więcej: biorą na siebie współodpowiedzialność za powodzenie działań naprawczych. Czyż to nie jest lepsza metoda?

Co zmieni strajk?

Od lat słychać żale, że w Polsce brakuje kapitału społecznego, elementarnego zaufania. Że zamiast rozmawiać z sobą, szczekamy na siebie. Po 25 latach transformacji gospodarczej i społecznej doszliśmy do etapu, w którym dialog społeczny i umiejętność zawierania kompromisów są wartością samą w sobie. Bardzo jej w Polsce brakuje. Upadek Komisji Trójstronnej jest wstydliwym zwieńczeniem procesu, który od dwóch dekad coraz bardziej niszczy Polskę. Rozmowę o tym, co zrobić, żeby wszyscy czuli się wygrani, zastąpiliśmy zapiekłą rywalizacją w pokazywaniu, kto ma rację. Do kogo należy ostatnie zdanie, choćby i po trupie adwersarza.

A tak się nie da. Przykład Szwecji, Niemiec i Holandii pokazuje, że można zbudować trwały dobrobyt, innowacyjną gospodarkę i opiekuńcze państwo na społecznych porozumieniach, zawieranych w trójkącie władze – pracobiorcy – pracodawcy. To się udaje tylko wtedy, gdy wszystkie strony ze sobą rozmawiają, traktują się jako podmioty, nie przedmioty. To dotyczy wszystkich.

Związkowy lider może straszyć strajkiem generalnym – jeśli taka najdzie go fantazja – ale co to zmieni? Czy od strajku generalnego urośnie nam PKB, tak by więcej było pieniędzy do podziału? Wątpię. Więc może jednak lepiej reaktywować Komisję Trójstronną?

Autor jest  współpracownikiem Instytutu Obywatelskiego, doradcą Platformy Obywatelskiej. Wcześniej był m.in. wiceministrem rozwoju regionalnego w gabinecie Donalda Tuska i dziennikarzem „Gazety Wyborczej".

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?