Nie wiem, czego oczekiwali „liberalnie" nastawieni komentatorzy i publicyści, suflujący premier Ewie Kopacz, aby była jak Margaret Thatcher. Czy naprawdę oczekiwali, że szefowa rządu wyśle opancerzone oddziały policji przeciwko górnikom i każe pałkami zakończyć rozmowę? Naprawdę, panie i panowie, tego chcieliście? 25 lat po zwycięstwie „Solidarności" nad komunistyczną dyktaturą?
Łatwo być jastrzębiem
To oczywiste, że polskie górnictwo musi być naprawione. Warunki na światowym rynku są bardzo trudne, ceny węgla niskie. Niska jest też, niestety, konkurencyjność większości polskich kopalń. Eksperci znający się na górnictwie chyba dość dobrze zidentyfikowali problemy: zakłady mają garb nadmiernego zatrudnienia (zwłaszcza na powierzchni), część pokładów węgla jest zbyt kosztowna w wydobyciu, a wiele płacowych i pozapłacowych przywilejów górniczych – ekstremalnie trudnych do ekonomicznego uzasadnienia. By nie powiedzieć: niemożliwych.
Spór zaczyna się wtedy, gdy pada pytanie o sposoby rozwiązania problemu. Zza redakcyjnego biurka w Warszawie łatwo być jastrzębiem domagającym się natychmiastowego zamykania kopalń (bo nierentowne) i wysyłania górników na bruk („niech się przekwalifikują"). Bardzo przepraszam, na co się ma przekwalifikować 40-letni górnik po zawodówce, który od 20 lat pracuje na przodku? Pozwolę sobie zacytować Szczepana Twardocha, znanego pisarza, który tak odpowiedział na łamach „Tygodnika Powszechnego" wszystkim wolnorynkowym jastrzębiom: „Warszawscy mądrale proponują górnikom, by po prostu znaleźli sobie inną pracę, skoro zlikwiduje im się nierentowną kopalnię. Nie wiem, czy więcej w tym głupoty czy pogardy, wiem, że to obrzydliwe".
Ostre słowa, ale trafiające w punkt. Przeciwnicy rządu Ewy Kopacz powiedzą, że jej gabinet skapitulował przed protestem górników i wycofał z twardej zapowiedzi wygaszenia nierentownych kopalń. Ja powiem: rząd wsłuchał się w argumenty górników i dostrzegł w nich autentyczny problem. Taki najbardziej elementarny: życiowe bezpieczeństwo kilkunastu tysięcy pracowników kopalń i ich rodzin.
Powtórzę: sektor wymaga restrukturyzacji, bo nie do utrzymania jest sytuacja, w której wszyscy podatnicy zrzucają się latami na utrzymanie nierentownych zakładów pracy. Każda restrukturyzacja niesie koszt. Status quo Kompanii Węglowej i innych spółek górniczych jest nie do obrony, nie obędzie się bez mocnego zaciśnięcia pasa. Rzecz w tym, by do naprawy sytuacji dojść w porozumieniu z tymi, których najbardziej to dotyczy.