Przed nami debata telewizyjna z udziałem premier oraz pretendentki PiS do fotela szefa rządu. Miejmy nadzieję, że ożywi ona nużącą kampanię wyborczą. O znaczeniu tego typu debat decydują po pierwsze – stawka, o którą toczy się gra, po drugie – siła osobowości uczestników, oraz po trzecie to – czy dyskusja współbrzmi z nastrojami ulicy.
Przełomu nie będzie
W przeszłości mieliśmy debaty, które zbliżały się do maksimum skali każdego z tych trzech wymiarów. Stosunkowo łatwo je wymienić: debata Lecha Wałęsy z Alfredem Miodowiczem – wprawdzie nie wyborcza, ale mająca ogromne znaczenie dla przemian demokratycznych w Polsce; debata Lecha Wałęsy z Aleksandrem Kwaśniewskim, która obaliła mit niezwyciężonego Wałęsy i utorowała drogę do pełni władzy postkomunistów; czy wreszcie gorąca debata sprzed ośmiu lat Donalda Tuska z Jarosławem Kaczyńskim, która zakończyła rządy PiS.
Pamiętamy je dobrze, ponieważ odbieraliśmy je jako przełomowe. Nie można tego samego powiedzieć o prezydenckich debatach śp. Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem ani o niedawnych debatach Bronisława Komorowskiego z Andrzejem Dudą. Przegrywały one z prądem wydarzeń, który był tak silny, że nie dopuszczał zmiany kierunku bez względu na to, co się w tych debatach działo.
W 2005 r. dynamika wyborcza uruchomiona po zwycięstwie PiS w wyborach parlamentarnych oraz korzystna konfiguracja wyborcza po pierwszej turze wyborów prezydenckich sprzyjały Lechowi Kaczyńskiemu. W niedawnych wyborach prezydenckich determinacja kandydata PiS, fenomen poparcia Kukiza oraz kompromitująca kampania Bronisława Komorowskiego wywołały gwałtowny odruch społeczny przeciwko urzędującemu prezydentowi, który przyniósł Andrzejowi Dudzie spektakularne zwycięstwo. Po dzisiejszej debacie telewizyjnej pomiędzy Ewą Kopacz a Beatą Szydło mało kto spodziewa się przełomu. Koniunktura wyborcza jest zdecydowanie po stronie kandydatki PiS, o czym przekonują nie tylko aktualne sondaże, ale przede wszystkim przebieg czterech kolejnych kampanii wyborczych, w których PiS mozolnie budował pozycję lidera. Średnia ostatnich sondaży (Millward Brown, IBRiS, TNS, Ipsos, CBOS) daje PiS około 10 pkt proc. przewagi nad PO (w stosunku 38 do 28,4 pkt proc.).