Warzecha: Waszczykowski bez radykalizmu

Witold Waszczykowski jest bodaj pierwszym ministrem spraw zagranicznych RP, który kwestionuje zasadę, że Unia Europejska ma zawsze dążyć do pogłębienia integracji – pisze publicysta.

Aktualizacja: 01.02.2016 23:48 Publikacja: 31.01.2016 18:12

Witold Waszykowski: kontynuacja, ale bez poprawności politycznej

Witold Waszykowski: kontynuacja, ale bez poprawności politycznej

Foto: PAP

Wystąpienie ministra spraw zagranicznych nie wywołało burzy ani wielkich emocji. I bardzo dobrze – nie takie powinno być zadanie i skutek przedstawianej przez szefa MSZ raz w roku informacji o kierunkach i zadaniach polskiej polityki zagranicznej.

Tymczasem Witold Waszczykowski stanął przed niezmiernie trudnym zadaniem: musiał przedstawić wizję polityki zagranicznej rządu, którego spojrzenie na miejsce naszego kraju, zwłaszcza w Europie, różni się dość mocno – by nie powiedzieć: radykalnie – od podejścia rządów PO–PSL z poprzednich ośmiu lat.

Głęboko realistyczne

Zarazem jednak nie powinien był podsycać absurdalnych, ale żyjących już własnym życiem, histerycznych głosów o tym, że rząd PiS zamierza przesunąć Polskę na Wschód czy wręcz wepchnąć ją w objęcia Putina. Taką intelektualnie prostacką i całkowicie fałszywą alternatywę – albo kontynuacja dotychczasowej polityki z całkowitą uległością, zwłaszcza wobec niemieckich interesów, albo sprzymierzenie się z Putinem – próbują głosić zaciekli krytycy obecnej władzy. Sformułował ją choćby w ostatnim numerze „Polityki" Sławomir Sierakowski.

Waszczykowskiemu ta niezwykle trudna sztuka się udała. Z jednej strony jego exposé było zapewnieniem o kontynuacji dotychczasowej linii i uspokajało naszych partnerów; z drugiej – przez odejście od absurdalnej poprawności politycznej, zakazującej do niedawna mówić wprost o najpoważniejszych nawet problemach, oraz przez odmienne niż wcześniej rozłożenie akcentów szef MSZ czytelnie zasygnalizował różnice pomiędzy zamiarami nowej władzy a praktyką władzy poprzedniej. Gdyby chcieć opisać przemówienie Waszczykowskiego najbardziej lakonicznie, należałoby powiedzieć: głęboko realistyczne.

Pierwsze wystąpienie ministra Radosława Sikorskiego, wygłoszone w 2008 roku, było pod tym względem bez porównania radykalniejsze. Można je było streścić jednym zdaniem: będziemy robić wszystko inaczej niż poprzednicy. Oni nie ufali Moskwie, więc my jej damy olbrzymi kredyt zaufania. Oni widzieli problemy w relacji z Niemcami, więc my będziemy udawać, że żadnych problemów nie ma. I tak dalej. Waszczykowski nie poszedł na skróty.

Przede wszystkim minister spraw zagranicznych odrzuca polityczną poprawność, która zabraniała dotąd otwarcie definiować problemy, przed jakimi staje Europa. A jeżeli już była o nich mowa, to natychmiast pojawiały się sztampowe recepty: więcej integracji, lepsza współpraca, bla, bla, bla.

Brak legitymizacji

Pójście dziś podobnym tropem – pomijając odmienny paradygmat widzenia spraw międzynarodowych przez ten rząd – byłoby świadectwem porażającej hipokryzji, ponieważ rzeczywistość zweryfikowała boleśnie wszelkie euroentuzjastyczne deklaracje, a głoszący je politycy i komentatorzy sprawiają wrażenie, jakby orbitowali gdzieś w okolicach Jowisza.

Waszczykowski mówi więc całkiem otwarcie: „Fundamentalnego znaczenia nabiera dziś debata na temat przyszłości Unii Europejskiej, UE targanej wstrząsami, u źródeł których leżą nie zawsze liczące się z realiami przedsięwzięcia integracyjne, takie jak wspólna waluta, nadmierna regulacja czy zarządzanie gospodarcze". Dotychczas euro czy europejska biurokracja były tabu – tego krytykować nie można było.

Jeszcze bardziej znaczące jest odwrócenie rozumowania dotyczącego europejskiej integracji i rysujących się podziałów. Poprzednia władza dostrzegała oczywiście zagrożenia wynikające z podziału UE, ale sposób zapobieżenia mu widziała jedynie w dołączeniu się Polski – niezależnie od naszych innych interesów – do inicjatyw stawiających sobie za cel ściślejszą integrację w wielu dziedzinach. Czyli: Unii grozi podział wzdłuż linii strefy euro – koniecznie przyłączmy się do unii walutowej.

Waszczykowski ujmuje sprawę całkiem inaczej, mówiąc: „Chcemy tworzyć Unię wolnych narodów i równych państw, solidarną i konkurencyjną pod względem gospodarczym, cieszącą się autorytetem w świecie. Uważamy jednak, że droga do tego celu nie wiedzie przez Unię dwóch prędkości, czyli zacieśnianie współpracy ekonomicznej i politycznej przez państwa strefy euro". Przerzuca zatem odpowiedzialność za utrzymanie spoistości wspólnoty na naszych zachodnich partnerów, przypominając, że Unia nie jest ich wyłączną własnością.

Jest też bodaj pierwszym ministrem spraw zagranicznych RP, który wyraźnie mówi o kwestii braku demokratycznej legitymizacji i poparcia obywateli UE dla niektórych działań zmierzających do zacieśnienia wspólnoty, a także kwestionuje – w ślad za Davidem Cameronem – zawartą w traktacie o UE regułę ever closer union, czyli zasadę, że UE ma zawsze dążyć do pogłębienia integracji.

Bez złudzeń

Nie jest przypadkiem, że wśród naszych unijnych partnerów szef MSZ jako pierwszą wymienia Wielką Brytanię, a nie – jak bywało dotychczas – Niemcy. Zarazem jednak nie ma w wystąpieniu bezpośredniego ataku na Berlin. Przeciwnie – Niemcy są opisane jako nasz najważniejszy sąsiad i partner gospodarczy, ale warunkiem trwania dobrych stosunków jest „szczerość i otwartość, a nie udawana, czasem powierzchowna koncyliacyjność".

To postulat z jednej strony oczywisty i słuszny, odróżniający obecną politykę od poprzedniej, z drugiej – trudno go interpretować jako podważanie polsko-niemieckiej relacji czy tym bardziej agresję wobec ważnego partnera.

To tylko jedno ze świadectw woli kontynuacji dotychczasowych tropów w polityce zagranicznej. Takich przykładów było w exposé wiele, a warto wśród nich wymienić kwestię Partnerstwa Wschodniego. Minister Sikorski chwalił się tą inicjatywą nawet wówczas, gdy była już faktycznie martwa i widać było, że nie przynosi żadnych rezultatów. Witold Waszczykowski nie wyrzuca jej do kosza, stwierdza natomiast, że trzeba ją wzbogacić o nowe instrumenty, i taki zamiar sygnalizuje.

W kwestii stosunków z Rosją również brak złudzeń. We fragmentach poświęconych rosyjskim problemom Ukrainy, a także samej Rosji nie znajdziemy lukru, który do pewnego momentu pojawiał się w wystąpieniach Sikorskiego. Zarazem jednak Waszczykowski przyznaje, że kanały komunikacji z naszym dużym sąsiadem powinny pozostać otwarte, nawet w trudnych momentach.

Otwarte drogi

Jeśli ktoś po exposé szefa MSZ oczekiwał radykalnych deklaracji, musiał się zawieść. I bardzo dobrze. Dyplomacja musi potrafić z jednej strony jasno sygnalizować interesy państwa, z drugiej – pozostawiać otwarte niemal wszystkie drogi ich realizacji. Taką drogą prawdopodobnie chce podążać nowy rząd.

Pozostaje pytanie, jak deklaracje będą się miały do praktyki i czy w gabinecie Beaty Szydło ambicje poszczególnych ministrów nie będą stanowić utrudnienia dla realizacji polityki spójnej i jednoznacznej. Ale to temat na całkiem inną analizę.

Autor jest publicystą tygodnika „W Sieci"

 

Wystąpienie ministra spraw zagranicznych nie wywołało burzy ani wielkich emocji. I bardzo dobrze – nie takie powinno być zadanie i skutek przedstawianej przez szefa MSZ raz w roku informacji o kierunkach i zadaniach polskiej polityki zagranicznej.

Tymczasem Witold Waszczykowski stanął przed niezmiernie trudnym zadaniem: musiał przedstawić wizję polityki zagranicznej rządu, którego spojrzenie na miejsce naszego kraju, zwłaszcza w Europie, różni się dość mocno – by nie powiedzieć: radykalnie – od podejścia rządów PO–PSL z poprzednich ośmiu lat.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Duopol kontra społeczeństwo
analizy
PiS, przyjaźniąc się z przyjacielem Putina, może przegrać wybory europejskie
analizy
Aleksander Łukaszenko i jego oblężona twierdza. Dyktator izoluje i zastrasza
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Po 20 latach w UE musimy nauczyć się budować koalicje
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?