Robert Gwiazdowski: Judasz socjalista

Z okazji świąt Wielkiej nocy wybuchła w mediach dyskusja o socjalistycznych – jakoby – poglądach Pana Jezusa.

Aktualizacja: 29.03.2016 21:48 Publikacja: 29.03.2016 20:48

Robert Gwiazdowski: Judasz socjalista

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Co prawda Ewangelia napisana jest językiem ewangelicznym, więc różne rzeczy można z niej wyczytać, ale to co można, nie stawia jednak w najlepszym świetle bojowników o prawa ubogich.

Jeden z nich, opisany przez świętego Jana dziwił się na przykład, że Maria natarła Jezusowi nogi drogim olejkiem. „Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?" – pytał. „Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano". Jak chyba nietrudno się domyśleć, tym „złodziejem" tak bardzo troszczącym się o los ubogich był Judasz Iskariota.

Dziś o prawa ubogich też najzacieklej wojują ci, którzy walczą o to, kto będzie trzymał „trzos".

Pod koniec lat 70. w USA przyjmowano, że granicę ubóstwa dla czteroosobowej rodziny żyjącej w mieście stanowi roczny dochód w wysokości 7 tys. dolarów. Poniżej tej granicy znajdowało się wówczas około 25 mln osób, mimo że łączne wydatki państwa na pomoc społeczną kształtowały się na poziomie prawie 90 mld dolarów rocznie. Teoretycznie oznaczało to trzy i pół tysiąca dolarów na każdego Amerykanina żyjącego poniżej progu ubóstwa, a więc 14 tys. dolarów na czteroosobową rodzinę, czyli dwukrotnie więcej od poziomu ubóstwa.

Dlaczego zatem zjawisko to nie zostało całkowicie wyeliminowane? „Gdyby wszystkie te środki szły do biednych, biednych by już nie było" – pisał Milton Friedman już ponad ćwierć wieku temu. No właśnie! Coś się przez te ćwierć wieku zmieniło? Nierówności się jeszcze zwiększyły. Ale „trzos" walczących z nierównościami zwiększył się proporcjonalnie.

Na amerykańskim rynku wydawniczym ukazała się właśnie książka „Equal is unfair". Don Watkins i Yaron Brook dowodzą w niej, że walka o równość i sprawiedliwość nie polega bynajmniej na wspieraniu biednych, tylko na niszczeniu bogatych. „American Dream" nie był oparty na idei równości społecznej, tylko na idei równości politycznej.

Tymczasem dziś o równość społeczną chcą wojować ci, którzy walczą o coraz większą władzę. Im więcej wolności politycznej ludziom odbierają, tym więcej równości ekonomicznej im obiecują. W rezultacie pozbawiają ich jednej, a nie dają drugiej. A przecież Pan Jezus nakazując byśmy dzielili się z potrzebującymi, nie przykazał ubogim, by polityczną siłą odbierali „co im się należy". Amen.

Autor jest profesorem Uczelni Łazarskiego i adwokatem

Opinie polityczno - społeczne
Hity i kity kampanii. Długa i o niczym, ale obfitująca w debaty
felietony
Estera Flieger: Akcja Demokracja na opak
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Szymon Hołownia w debacie TVP przeczył sam sobie
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Debaty, czyli nie chcą, ale muszą
Opinie polityczno - społeczne
Pytania, na które Karol Nawrocki powinien odpowiedzieć podczas debaty prezydenckiej