Nowak: Wymierzanie sprawiedliwości dziejowej

Byli właściciele, którym zależy na zwrocie majątku w naturze, muszą mieć świadomość, że przy opcji zwrotu uzyskaliby nieruchomości z ich aktualnymi problemami, a także związanymi z nimi obowiązkami – zauważa prawnik.

Aktualizacja: 26.09.2016 22:24 Publikacja: 25.09.2016 19:49

Nowak: Wymierzanie sprawiedliwości dziejowej

Foto: Fotorzepa

W ostatnich tygodniach słychać coraz więcej głosów na temat konieczności przeprowadzenia w szerszej skali reprywatyzacji w Polsce. Pomysł ten zresztą – jak wykazały sondaże – jest popierany przez dużą część społeczeństwa. Warto więc pójść krok dalej i spróbować odpowiedzieć na pytania: jak konkretnie ta reprywatyzacja ma wyglądać?, kiedy oddawać zabrane majątki w naturze, kiedy płacić odszkodowanie i jaka powinna być jego ewentualna wysokość? Wyjaśnianie tych zagadnień będzie miało dodatkowy walor: może pomóc nam zdefiniować nowoczesne rozumienie prawa własności.

Rzecz jasna diabeł tkwi w szczegółach, które najlepiej obrazują skrajne głosy w rozpoczynającej się dyskusji. Według jednego z prezentowanych poglądów trzeba zwracać w naturze wszystkie majątki, nie bacząc na konsekwencje społeczne. Cóż z tego, że ucierpią na tym na przykład obecni lokatorzy potencjalnie zwracanych kamienic? – pytają zwolennicy tego punktu widzenia. – Niech cierpią i przystosowują się do realiów rynkowych!

Według zupełnie przeciwnej opinii w zaistniałej sytuacji coś trzeba zrobić, ale jedynie dla świętego spokoju, bez jakiejkolwiek zmiany dotychczasowych stosunków społecznych. Ot, najlepiej poprzez rzucenie jakiejś symbolicznej jałmużny. Jeszcze niedawno takie poglądy prezentowała większość lewicy, a i teraz takich głosów jest sporo. Co więcej, podstaw prawnych, na mocy których w PRL odbierano majątki, było wiele. Popularna jest w związku z tym propozycja, by nie prowadzić jednej generalnej dyskusji o reprywatyzacji, lecz kilka równorzędnych.

Mała i duża ustawa

Tak czy inaczej można się spodziewać, że w debacie publicznej powracać będzie wątek dotyczący zwrotu majątków w naturze. Zaryzykuję tezę, że obecnie wyrażana jest względem powyższego wariantu zbyt duża wstrzemięźliwość i zbyt duża nieufność wobec byłych właścicieli.

Najlepiej obrazuje to tzw. mała ustawa reprywatyzacyjna, czyli ustawa z 25 czerwca 2015 r. zmieniająca ustawę o gospodarce nieruchomościami. Odnosi się ona do tzw. dekretu Bieruta, czyli dekretu z 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze miasta stołecznego Warszawy (przestrzegałbym przed sprowadzaniem jego treści tylko do funkcji techniczno-planistycznej). Warto wskazać cztery przypadki wyłączające fizyczny zwrot nieruchomości wskazane przez ten akt prawny. Chodzi tu o sytuacje, gdy grunt został sprzedany lub oddany w użytkowanie wieczyste na rzecz osób trzecich; został zabudowany przez państwo lub samorząd w taki sposób, że wartość zabudowy znacznie przewyższa wartość gruntu, lub też stojącą tam zabudowę odbudowano lub odremontowano ze środków publicznych budynków zniszczonych w latach 1939–1945 więcej niż w 66 proc.; stanowi obecnie część większej działki, której ze względów planistycznych nie można wydzielić, lub wreszcie – jest przeznaczony na cele publiczne.

Dyskusyjne mogą być zwłaszcza dwie ostatnie wymienione przesłanki. I nad zasadnością ich powielenia można się zastanawiać w kontekście tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej. Wydają się one bowiem zbyt szerokie, sprowadzające zbyt łatwo do jednego mianownika bardzo dużo różnych stanów faktycznych. Zrozumiałe jest bowiem wyłączenie zwrotu majątku w naturze w sytuacji, w której odebraną kiedyś przez państwo nieruchomością włada nowy (Bogu ducha winny) właściciel. Uzasadnione jest również wyróżnienie przypadku, w którym na nieruchomości poczyniono w międzyczasie większe inwestycje. Natomiast zbyt łatwe wydaje się automatyczne wyłączanie możliwości zwrotu nieruchomości przeznaczanych na cele publiczne.

Obecnie cele publiczne są szeroko zdefiniowane w ustawie o gospodarce nieruchomościami. Jak nazwa wskazuje, oznaczają niekomercyjne inwestycje skierowane do danej społeczności (gminnej, powiatowej, wojewódzkiej lub krajowej) i mogą się wiązać np. z budową dróg, szkolnictwem publicznym czy ochroną środowiska.

Przyszłość dworku

Na pierwszy rzut oka może wyglądać to dobrze. Wizja „reprywatyzowanej" szkoły podstawowej nie jest przecież nadmiernie zachęcająca. Ale wyobraźmy sobie następujący przypadek, który całkiem realnie może mieć miejsce w wielu miejscowościach w Polsce. Znacjonalizowany w latach 40. dworek stanowi obecnie powiatową instytucję kulturalną – czyli teoretycznie jest to cel publiczny. Zwracać ów dworek byłym właścicielom czy nie? Albo inna sytuacja – były właściciel chciałby odzyskać kilkaset hektarów lasów odebranych w czasach PRL. Część leśników zakrzyknie, że w żadnym wypadku, że w taki sposób ostatecznie pogrzebie się ich wartości przyrodnicze. Co wtedy zrobić?

Tak powracamy do problemu zasygnalizowanego na początku artykułu: jak rozumieć obecnie prawo własności. O ile wciąż aktualna wydaje się teza o jego „świętości" i „nienaruszalności", o tyle w kontekście zmieniających się stosunków gospodarczych ryzykowne byłoby pełne zachowywanie zasady, w myśl której możemy robić na naszych działkach wszystko, co nam się żywnie spodoba. O tym warto pamiętać przy okazji reprywatyzacji. Byli właściciele, którym zależy na zwrocie majątku w naturze, muszą mieć świadomość tego, że przy opcji zwrotu uzyskaliby nieruchomości z ich aktualnymi problemami, a także związanymi z nimi obowiązkami.

Jeżeli więc w przykładowym dworku prowadzona jest na szerszą skalę działalność kulturalna, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zagwarantować utrzymanie takiego profilu placówki (ustawowo, w drodze aktu prawa miejscowego, lub przy wykorzystaniu innych instrumentów prawnych) przez co najmniej kilka kolejnych lat po zakończeniu procesu reprywatyzacji. Jeżeli ktoś chciałby uzyskać z powrotem hektary lasów, powinien racjonalnie tymi lasami zarządzać (trochę dziwna byłaby bowiem sytuacja, gdyby np. nowy właściciel lasów zaczął masowo przeznaczać je na cele typowo komercyjne). I przepisy prawne mogą to zabezpieczać.

Pewnej modyfikacji wymagałby jednak wtedy cały system gospodarki przestrzennej, ponieważ duża dbałość o walory przestrzenne, środowiskowe czy kulturowe danego terenu powinna cechować wszystkich właścicieli nieruchomości, nie tylko tych, którym coś by się przyznało w ramach reprywatyzacji. Podobnie zresztą schemat ten powinien wyglądać w przypadku dyskutowanych obecnie problemów dotyczących lokatorów zwracanych mieszkań.

Warto zaufać obywatelom i założyć, że będą oni w stanie odpowiedzialnie gospodarować zwróconym majątkiem. Wymaga tego zresztą przewidziana w Konstytucji RP sprawiedliwość społeczna (co prawda już von Hayek zastrzegał, że sformułowanie to jest tak samo sensowne jak np. „moralny kamień", ale dopóki jest ono zawarte w aktach prawnych, należy się na nim opierać...). Zaufanie to nie będzie bowiem równoznaczne ze spisaniem na straty celów dotąd na reprywatyzowanych nieruchomościach realizowanych.

Państwo musi działać mądrze i sprawnie, próbować przewidywać konsekwencje kolejnych działań. Dlatego zamiast dylematu „oddawać w naturze czy nie?" może lepiej wreszcie się zastanowić nad stworzeniem po prostu szerszych rozwiązań prawnych chroniących walory przestrzenne, środowiskowe oraz kulturowe.

Autor jest prawnikiem, radcą prawnym. Wykłada w Katedrze Prawa i Gospodarki Nieruchomościami Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie

Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Zmiana unijnego paradygmatu
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Unia Europejska na rozstaju dróg
Opinie polityczno - społeczne
Cezary Szymanek: Spełnione nadzieje i rozwiane obawy po 20 latach w UE
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Witajcie w innym kraju
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Na 20 lat Polski w Unii
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?