Streaming to hit ostatnich lat, a serwisy w rodzaju Netflix czy HBO GO zmieniają rynek telewizyjny. Dzięki nim serial czy film można obejrzeć, kiedy się chce, a w ślad za ogromnym zainteresowaniem widzów poszły też pieniądze. Dzięki inwestycjom Netflix, jak równy z równym, rywalizuje swoimi oryginalnymi produkcjami o najważniejsze nagrody filmowe niemal na całym świecie.
Czytaj także: Netflix i Spotify do opodatkowania. Czy uda się w Polsce?
Teraz pojawia się problem, kto i gdzie ma od takich zysków zapłacić podatek. Czy sprawiedliwe jest, aby wszystkie środki trafiały głównie do amerykańskich central firm, skoro usługa świadczona jest gdzie indziej? Doskonale rozgrywał to Amazon, który swoje amerykańskie centra dystrybucyjne lokował w tych stanach, w których podatki były najniższe i w nich rozliczał się z fiskusem, nie patrząc na to, gdzie przesyłki z danego obiektu trafiały.
Z kolei w Europie koncerny internetowe ulokowały się w krajach, w których przyznano im dodatkowe przywileje i w efekcie płaciły jeszcze mniej niż lokalni producenci i dystrybutorzy, za co później Komisja Europejska ścigała Irlandię czy Luksemburg.
Ich obecne tłumaczenia, jak choćby Netflixa, tłumaczącego się, że przecież płaci podatki wszędzie, gdzie działa, bo odprowadza VAT, zakrawają na kiepski żart. Bo przecież płacą go także firmy, które uiszczają też np. podatek CIT. Tego typu zachowania i tłumaczenia sprowokowały wiele państw, zwłaszcza europejskich, do walki z amerykańskimi potęgami, które na wszelkie możliwe sposoby unikają płacenia podatków w Europie, choć mają tu setki milionów konsumentów gotowych płacić za usługi cyfrowe.