Na początku roku zakładaliście, że w tym roku Polskę czeka solidne odbicie PKB, o około 4,5 proc. Przy tym jednak spodziewaliście się, że I kwartał będzie jeszcze słaby, a ożywienie zacznie się w II kwartale. Czy w świetle tego, co wiemy o stanie gospodarki w pierwszych miesiącach roku i o sytuacji epidemicznej, ten scenariusz pozostaje aktualny?
PIOTR BIELSKI: Już jesienią zdawaliśmy sobie sprawę, że początek br. będzie słaby. Wtedy było widać, jak mocno się rozpędziła druga fala epidemii. Założyliśmy więc, że skoro w sezonie chorobowym wirus tak mocno atakuje, to sam z siebie nie zniknie na początku 2021 r. Mieliśmy już wprawdzie informacje o dostępności szczepionek, ale też było wiadomo, że musi upłynąć kilka miesięcy, zanim one coś zmienią. Przyjęliśmy, że w I kwartale PKB zmaleje o około 2 proc. rok do roku, a w stosunku do IV kwartału minimalnie wzrośnie.
I to nadal jest sensowne założenie. Zmienia się natomiast nasza ocena II kwartału. Nasz scenariusz makroekonomiczny na ten rok zatytułowaliśmy nawet „Byle do wiosny", bo sądziliśmy, że wraz z ociepleniem sytuacja epidemiczna się poprawi, a restrykcje będą łagodzone. Teraz wiemy, że dzień przed pierwszym dniem wiosny rozpocznie się nowy lockdown. Obecnie zakładamy, że w drugiej połowie II kwartału ograniczeń już nie będzie, a pod względem gospodarczym będzie on podobny do I kwartału. Ale liczymy się
z tym, że rząd jeszcze zaostrzy restrykcje. Już teraz widać, że ta fala epidemii rozpędziła się bardziej od drugiej i dominują w niej bardziej zakaźne, trudniejsze do opanowania mutacje wirusa. Nie można więc wykluczyć, że w II kwartale dojdzie do spadku PKB w ujęciu kwartał do kwartału. To byłoby już trzecie dno koronakryzysu.
Czy to miałoby jakiś wpływ na skalę odbicia PKB w całym 2021 r.? I tak większość prognoz zakładała, że solidne ożywienie zacznie się w II połowie roku. A do tego w tych branżach, w które antyepidemiczne ograniczenia najmocniej uderzają, aktywność jest wciąż niska i siłą rzeczy mocno już nie spadnie?