Posiedzenie Regionalnej Rady Doradczej (RAC), które odbędzie się w przyszłym tygodniu w Warszawie, może być dobrą okazją do załagodzenia trwającej od kilku miesięcy polsko-unijnej wojny dorszowej. RAC, którą tworzą rybacy z basenu Morza Bałtyckiego, ma duży wpływ na decyzje Komisji Europejskiej.
– Po raz pierwszy w historii sami rybacy domagają się ostrzejszych kontroli i zwiększenia inspekcji wyładunków z kutrów. Tego jeszcze nie było na RAC – zauważa Zbigniew Karnicki, były dyrektor Morskiego Instytutu Rybackiego, który wielokrotnie reprezentował Polskę w negocjacjach w sprawie unijnej polityki morskiej.
Krajowi armatorzy kutrów są gotowi na rozmowy z Brukselą. Jeszcze w lipcu Sztab Kryzysowy Rybołówstwa namawiał Ministerstwo Gospodarki Morskiej, by nie respektowało rozporządzenia 804 KE. Zakazuje ono Polakom połowów dorsza do końca roku, bo – według Brukseli – rybacy przekroczyli już trzykrotnie swoje limity.
Teraz większość organizacji tworzących sztab chce załagodzić spór. – Tylko dialog i negocjacje mogą teraz uratować polskich rybaków – przekonuje Stanisław Mielewczyk ze Związku Rybaków Morskich grupującego 150 jednostek bałtyckich.
Zakaz połowu dorsza złamało dotychczas 40 polskich kutrów z ponad 600, które obowiązują kwoty połowowe. Bojowo nastawiony jest głównie Związek Rybaków Polskich z Ustki. Chce całkowitego zniesienia limitów rybnych na Bałtyku. Zapewnia, że w zamian zgodzi się na inne, nawet na najdalej idące ograniczenia.