Jak zbić wielką fortunę na małych rybkach

Bogusław Kowalski - rekin polskiej branży rybnej dzięki przejęciom zdystansował konkurentów. Złowiony ostatnio Superfish nie będzie z pewnością jego ostatnią zdobyczą. Twórca Graala chce teraz wypłynąć na obce wody.

Publikacja: 28.12.2007 04:55

Jak zbić wielką fortunę na małych rybkach

Foto: Archiwum

Ryby jada codziennie. Na śniadanie wędzony łosoś, na obiad sałatka rybna, a na kolację owoce morza.

– Zjadam więcej ryb w ciągu roku niż przeciętny Japończyk. Jak wiadomo im nikt nie jest w stanie dorównać pod tym względem na świecie – chwali się 48-letni Bogusław Kowalski.

Kowalski nie tylko ma apetyt na ryby, ale w dodatku sam go zaspokaja. Firmy, którymi zarządza, produkują blisko 500 rybnych specjałów. Ostatnio dołączyły do nich galarety rybne, pasty i konserwy wytwarzane przez spółkę Superfish, którą Graal kupił od skandynawskiego koncernu Orkla Food za 10 milionów złotych. Kowalski ma apetyt nie tylko na ryby. Superfish jest już ósmą firmą, którą przejął w ciągu ostatnich trzech lat. Stworzona przez niego grupa, robi wrażenie nawet na jego konkurentach.

– Konsekwentnie realizuje strategię opartą na przejęciach – mówi Kazimierz Kustra, prezes giełdowej spółki Seko, producenta sałatek i marynat rybnych.

Kustra nie ukrywa, że też chciałby, aby jego firma stanęła do walki z Graalem o pierwsze miejsce w polskiej branży rybnej. Dlatego zaproponował wiceliderowi rynku spółce Wilbo fuzję. O tym, czy do niej dojdzie, zadecydują głównie udziałowcy Wilbo. Chociaż się wahają, prezes Kustra liczy, że powiedzą: tak.

Na razie jednak to konkurencyjny Graal osiąga najwyższe przychody w branży. A w dodatku jego prezes nie zamierza spocząć na laurach. Planuje już kolejne przejęcia rybnych przetwórni, w tym także za granicą. Nie wyklucza również zakupu firmy połowowej.

– Chce być jednym z czołowych producentów ryb w Unii Europejskiej – zapowiada prezes Kowalski.

Choć do bycia unijnym liderem droga daleka, to jednak ma szanse na osiągnięcie celu. W ciągu roku przychody Graala powinny się zwiększyć o blisko 40 proc., do 500 mln zł. Szybko rośnie też jego eksport – stanowi on prawie jedną czwartą przychodów firmy. Konserwy i ryby wędzone Graala znane są już niemal w całej Europie, a także w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i Meksyku.

Zdaniem Jerzego Safandera, prezesa Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb, o profesjonalizmie Kowalskiego świadczy przede wszystkim stanowczość i wytrwałość: – Nie rezygnuje łatwo z celów, które sobie obiera.

Bogusław Kowalski podkreśla, że nie odniósłby sukcesu, gdyby nie udało mu się stworzyć zgranego zespołu.

– Prezes potrafi przekonać do swoich pomysłów – mówi Robert Wijata, dyrektor finansowy Graala. Współpracownicy lubią też jego opanowanie. Słynie z tego, że potrafi zachować zimną krew w każdej sytuacji. Człowiek, który na rybach zarobił miliony – jak sam podkreśla – w branży znalazł się przypadkowo. Zanim zajął się handlem, a następnie przetwórstwem ryb, przez 13 lat pracował jako ślusarz w Gdańskim Przedsiębiorstwie Instalacji Przemysłowych Instal. Pod koniec 1989 roku został zastępcą kierownika sklepu spożywczego w Wejherowie. Po roku zdecydował, że chce prowadzić własny biznes.

– To był dobry czas na rozpoczęcie działalności gospodarczej. W Polsce rozwijało się wszystko, a początkujący w biznesie mogli liczyć między innymi na ulgi podatkowe – wspomina prezes Graala.

Kowalski tak jak postanowił, tak zrobił, założył własną firmę i wynajął sklep spożywczy. Po kilku miesiącach otworzył jeszcze hurtownię. Pomysł na biznes miał nowatorski. Zatrudnił przedstawicieli handlowych, którzy zbierali zamówienia w sklepach. Jego pracownicy zajmowali się także pobieraniem pieniędzy od kontrahentów. Ale niewiele brakowało, by Kowalski został bankrutem. Firmę okradziono. Złodzieje spalili także samochód, którym handlowcy dojeżdżali do klientów. Trudności finansowe nie zniechęciły jednak prezesa Graala. Odwrotnie, zatrudnił więcej osób, by zwiększyć obroty.

– Zawsze staram się wykorzystywać kryzysowe sytuacje do rozwijania działalności – mówi Bogusław Kowalski.

W połowie lat 90. szło mu tak dobrze, że postanowił zrezygnować z prowadzenia sklepów spożywczych i skoncentrować się na dystrybucji. Specjalnością hurtowni stały się konserwy rybne. Zatrudniał wówczas około 30 handlowców. Spotykali się raz w tygodniu, aby dzielić się doświadczeniami.

– Dyskusje i wymiana informacji to klucz do sukcesu, ponieważ pozwala eliminować błędy – twierdzi Bogusław Kowalski. Najbardziej boli go, gdy zawodzą ludzie, którym zaufał.

Ale o tych przypadkach – jak podkreśla rzadkich – nie chce rozmawiać. Kowalski nie chciał być tylko hurtownikiem – postanowił, że zostanie producentem konserw. Ich produkcję zlecał jednak firmom zewnętrznym. Tak powstał Graal.

– Wybrałam tę nazwę, ponieważ symbolizuje szczęście i sukces – wspomina. Po Graalu Kowalski wprowadził na rynek luksusową markę Black Rose. Swoje produkty jako pierwsza firma w Polsce sprzedawała w aluminiowych puszkach, których wieczko można było zdjąć bez otwieracza.

– Zawsze staraliśmy się wyprzedzać konkurencję – mówi z dumą Kowalski. Przełomowym momentem w historii Graala było wejście Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku.

– Spodziewaliśmy się, że zniesienie ceł zachęci zachodnie sieci handlowe do zlecania produkcji w Polsce. Istniało ryzyko, że stracimy dostawców – mówi Bogusław Kowalski. Dlatego zdecydował, że sam zostanie producentem konserw rybnych.

Najkorzystniejszym rozwiązaniem było przejęcie działającego zakładu. Aby zdobyć pieniądze na to przedsięwzięcie, w 2005 roku Graal zadebiutował na Giełdzie Papierów Wartościowych. Jego prezes bez żalu oddał część władzy w firmie, którą stworzył. Dziś do niego należy tylko 41,5 procent akcji spółki.

Ci, którzy dobrze znają Bogusława Kowalskiego, twierdzą, że rozstanie z częścią udziałów nie było dla niego trudne. Nigdy nie lubił w firmie dominować, daje współpracownikom dużą niezależność. Znaczną swobodę działania mają także szefowie przejmowanych przez Graala spółek.Za pieniądze ze sprzedażyna giełdzie akcji Graal kupił producentów konserw rybnych Polinord i Syrena Royal. Bogusław Kowalski nie chciał jednak poprzestać na jednym rodzaju produktów. Dlatego w 2006 r. kupił firmy: Kordex, Gaster, Kooperol i Kolar. Dzięki nim wszedł na rynek marynat, sałatek rybnych, ryb wędzonych, a także gotowych dań i konserw mięsnych. Łącznie w ubiegłym roku wydał na przejęcia 63 miliony złotych. Na życie prywatne Kowalskiemu zostaje niewiele czasu. Stara się jednak oddzielać je od pracy. Dlatego na weekend nie zabiera dokumentów do domu. Niedziela jest tylko dla jego pięciorga dzieci. Bo w tygodniu Bogusława Kowalskiego od lat często nie ma w domu.

Ryby jada codziennie. Na śniadanie wędzony łosoś, na obiad sałatka rybna, a na kolację owoce morza.

– Zjadam więcej ryb w ciągu roku niż przeciętny Japończyk. Jak wiadomo im nikt nie jest w stanie dorównać pod tym względem na świecie – chwali się 48-letni Bogusław Kowalski.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację