Jakość oscypka zależy przede wszystkim od tego, gdzie położone są pastwiska – twierdzi Kazimierz Furczoń. Te, na których jego owce wypasają juhasi, leżą między lasami. Dzięki temu – zapewnia – trawa jest słodka, a oscypki mają niepowtarzalny smak. Za ten smak każe sobie słono płacić. Do restauracji i sklepów z produktami regionalnymi Furczoń sprzedaje swoje oscypki po 20 złotych za sztukę. U siebie w bacówce bierze o trzy złote mniej. Ze sprzedaży małych serków ma całkiem duży dochód – w ciągu sezonu około 40 tysięcy złotych. Teraz liczy, że dzięki unijnej rejestracji pohalańskich serków ich ceny pójdą górę do 30 – 35 zł.
Wytwarzaniem oscypków Furczoń zajmuje się od 34 lat. Fachu uczył się od ojca, po którym to dziedziczył bacówkę. Już za dwa miesiące jak co roku Kazek, jak o nim mówią górale wyprowadzi na pastwisko około 600 owiec. – 150 sztuk należy do mnie, resztę zbieram od sąsiadów – mówi Kazimierz Furczoń.
Oscypek z Podhalem jest związany jak góry z kozicami. Żadne przyjęcie, wesele czy chrzciny nie odbędą się tam bez plastrów owczego sera na talerzu. Od połowy marca skarb górali będzie drugim polskim – po bryndzy podhalańskiej – produktem regionalnym objętym ochroną przez UE. Będą mogli go wytwarzać bacowie w wybranych gminach województw małopolskiego i śląskiego. I to pod warunkiem że spełnią zastrzeżone przez Regionalny Związek Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu wymogi.
Prawdziwy oscypek ma kształt dwustronnego wrzeciona o długości 17 – 23 centymetrów i waży 60 – 80 dag. Jego średnica w najszerszym miejscu wynosi od 6 do 10 cm.
– Oscypek zrobić może każdy, ale dobry to już nie każdy potrafi – uważa Kazimierz Furczoń.